Któregoś dnia w internecie pojawia się nagranie z przedszkola, w którym zasłaniający się maską chirurgiczną zamachowiec grozi zabiciem dzieci i wychowawców. Gdy lufa pistoletu zamachowca wypluwa pierwszy pocisk, internauci przekonują się, że mężczyzna nie rzuca słów na wiatr. Bardzo szybko okazuje się, że zabójstwo w przedszkolu to preludium "Koncertu krwi", a zamachowiec zyskuje miano Kompozytora. Jego tożsamość, zamiary i motywację może rozszyfrować jedynie pogrążony w niesławie były prokurator, Gerard Edling zwany Behawiorystą, specjalista od komunikacji niewerbalnej, mistrz odczytywania mowy ciała. Czy zdoła to zrobić, zanim Kompozytor zagra kolejną nutę "Koncertu krwi"?
Remigiusz Mróz wciągnął mnie w swoją twórczość cyklem powieści o Joannie Chyłce. Bardo chętnie sięgnąłem więc po "Behawiorystę", licząc, że w nieco innych okolicznościach fabularnych talent pana Mroza ponownie mnie oczaruje. Trochę się jednak przeliczyłem, bo o oczarowaniu w przypadku "Behawiorysty" nie może być mowy. Ale o rozczarowaniu również nie. Określiłbym tę powieść jako średniej klasy thriller, zawierający zarówno wątki i momenty bardzo ciekawe, wciągające, jak i takie, które jakoś w tej powieści nie pasują i tłamszą jej realizm. Ponadto cała ta historia wydaje mi się być opowiedziana zbyt szybko, zbyt powierzchownie, przez co brakuje mi tu pewnej fabularnej, jak i pozafabularnej głębi, która mnie, jako czytelnika, mogłaby pochłonąć bez reszty.
Kinezyka jest nauką niewątpliwie bardzo ciekawą, podobnie zresztą jak momenty, w których Mróz niektóre teorie tej nauki wplata w powieść, i to niezależnie, czy autor przytacza teoretyczne założenia kinezyki, czy też na podstawie bezpośrednich relacji pomiędzy Kompozytorem a Behawiorystą ukazuje jej praktyczne zastosowanie. Jednak wspomniany wyżej, odczuwalny na niestety zbyt wielu stronach, brak fabularnej głębi sprawia na mnie wrażenie niewykorzystania potencjału zawartego w powieści. Chwilami odnosiłem wrażenie, że Mróz chce się jedynie popisać swoją wiedzą na temat komunikacji niewerbalnej, nie bardzo wiedząc, do którego elementu fabuły ją przykleić. Na plus na pewno zaliczę "Behawioryście" akapity poświęcone psychice ludzkiej i jej podatności na sugestie i przeróżne manipulacje. Czytelnicy lubiący podejmowanie takich kwestii w powieściach z pewnością znajdą tu kilka kęsów, które przełkną ze smakiem.
Jeśli chcecie przeczytać coś dobrego, to na pewno "Behawiorystę" śmiało możecie w swoich czytelniczych planach ująć. Ale jeśli szukacie czegoś, co zmrozi wam krew w żyłach, targnie emocjami i pozytywnie nadszarpnie nerwy, wybór "Behawiorysty" nie będzie tu idealny. Ta książka napisana jest zbyt lekko, zbyt - powiem nawet - pobieżnie, by można ją było nie tylko przeczytać, ale i przeżyć.
Opinia bierze udział w konkursie