?Dziecko z bliska?
Duże oczy okolone długimi rzęsami, tuż obok dołeczki w mięciutkich policzkach; mały, zgrabny nosek; delikatne, pulchne paluszki ? to dziecko z bliska. Zapewne każdy rodzic nie raz i nie dwa przyglądał się swojemu synowi lub córce z zachwytem i niedowierzaniem, chłonąc niezwykłość jego istnienia. Nie o tym jednak mówi książka Agnieszki Stein. Pisząc o bliskości, autorka ma na myśli bliskość emocjonalną, uważność na potrzeby i możliwości dziecka, szacunek dla odrębności i integralności jego osoby. Na tym opiera się nurt rodzicielstwa bliskości, którego orędowniczką jest Stein. Napisana przez nią książka stała się bodaj najważniejszą w Polsce pozycją na ten temat, jest więc lekturą obowiązkową dla każdego rodzica, który chce mieć orientację we współczesnych nurtach wychowania.
Rodzicielstwo bliskości może wzbudzać kontrowersje. Dowiadujemy się bowiem, że dziecko najlepiej jest wychowywać nie tylko bez kar, ale także bez nagród; nadmierna kontrola może być dla niego bardziej szkodliwa niż zbyt duża swoboda; nie ma sensu uczyć dzieci odróżniania dobra od zła. Istotnie, taka postawa wychowawcza (bo chyba określenie ?postawa? najbardziej tutaj pasuje) neguje wiele uświęconych tradycją prawd. Ale to właśnie jest jej siłą ? niesie bowiem świeżość, wolność i nieskrępowanie.
Mnie osobiście w rodzicielstwie bliskości brakuje wychowania do wartości, przekazu pryncypiów i kształtowania charakteru. Nie potrafię pogodzić się z tym, że można uznać to za niepotrzebne. Nie podzielam tak silnej, sięgającej co najmniej Rousseau wiary we wrodzoną dobroć człowieka. Mimo to z książki ?Dziecko z bliska? wyciągnęłam dla siebie wiele inspiracji. Za szczególnie wartościowe uważam wskazówki dotyczące regulacji emocji dziecka. Informacja, że złe zachowanie malucha warto potraktować jako sygnał trwania procesu nauki, może wielu rodzicom zdjąć z barków poczucie winy i strachu.
O sprawach złożonych i dyskusyjnych autorce udaje się pisać w sposób klarowny i niedyrektywny zarazem. Raczej nie formułuje przykazań i nie podsuwa gotowych rozwiązań, tyko odwołuje się do własnych doświadczeń, także macierzyńskich (jest mamą synka w wieku szkolnym). Z jej tekstu przebija spokój, który udziela się także czytelnikowi. Jest pełna wiary we własne kompetencje, które wynikają nie z wykształcenia i oczytania, ale z bycia tą konkretną matką tego konkretnego dziecka, w tym konkretnym czasie i sytuacji. Bo rodzicielstwo, jak przekonuje Agnieszka Stein, może być przeżyciem pięknym i radosnym.
Opinia bierze udział w konkursie