Długo ją trawiłam. Długo się zastanawiałam, co o niej myślę. Mroczna, niepokojąca, przygnębiająca historia o tym, jak trudno być zwyczajnym człowiekiem i jak bardzo ta zwyczajność zabija poczucie sensu istnienia. Zastanawiałam się, czy tacy jesteśmy? Szarzy, zagubieni w codzienności wielkiego, napompowanego świata wielkich korporacji, tworzący zbitą masę. Niejednostkowi. Czy pragniemy, jak bohater, wyrwać się z tej miałkości? Czy tęsknimy do anarchii, bo daje poczucie wolności? "Podziemny krąg" nazywa się książką kultową, wybitną. Nie bez przyczyny. Zmusza do refleksji, do chwilowego zatrzymania się w codziennej bieganinie, by zastanowić się, czy to nie owczy pęd. Prezentuje świat brutalny, bezduszny, w którym człowiek stłamszony, tylko dzięki ekstremalnemu przeżyciu jest w stanie odnaleźć w sobie siłę. O, gorzka ironio! Wielcy świata płacą, by maluczcy obili im twarz! Depczący na co dzień, w fight clubie pozwalają zdeptać siebie. Martwi w ciągu dnia, wieczorami ożywają, nawet wówczas gdy schodzą z ringu pokonani. Przerażająca wizja ludzkości, w której poczucie siły daje przemoc, nawet jeśli poddanie się jej jest dobrowolne i określone regułami. Cios pozostaje przecież ciosem. Stąd moje przekonanie, że "Podziemny krąg" to książka dla zdolnego czytelnika. Zdolnego - znaczy takiego, który nie zredukuje powieści do historii będącej apoteozą mordobicia. Sama opowieść niesie takie ryzyko, a w żadnym wypadku nie chciałabym, by niewprawny umysł wywnioskował, iż uderzając, stajesz się wolny. Trzeba mieć oczy szeroko otwarte, podążać za narratorem, podążać za Tylerem, by zrozumieć, iż niejednokrotnie jedno zniewolenie zastępujemy drugim, a uwolniona przemoc jest żywiołem, którego nie sposób opanować. Niebezpodstawnie swoją armię Tyler nazywa "kosmicznymi małpami": ostatecznie przecież - chociaż ideą klubu miało być wyzwolenie - członkowie Tylerowskiej grupy stają się jego poddanymi, bezwolnymi produktami "cywilizacyjnej rewolucji". Narrator musi w końcu zadać sobie pytanie: gdzie jest granica? Co w życiu jest naprawdę ważne? Czy w ogóle jest w życiu coś, co jest naprawdę ważne? Powieść Palahniuka odpycha mnie swą brutalnością i przyciąga analizą współczesnej cywilizacji. Nadal zastanawiam się, co o niej myślę. Nadal ją "trawię"...
Opinia bierze udział w konkursie