O tym, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, wie niemal każdy. Ile razy słyszeliśmy to ludowe porzekadło. Ja przekonałam się o tym na własnej skórze. Dotąd byłam zawsze poukładana ? czytałam książki według kolejności. Część pierwszą po drugiej. Tym razem było inaczej ? przeczytałam tom drugi nie mając pojęcia o tym, co było w pierwszym. I powiem, że książka ta wydała mi się o wiele bardziej intrygująca. Główną bohaterkę poznałam, gdy odwiedziła panią XYZ wraz z młodym mężczyzną. Nie wiedziałam co ich łączy, jakie są ich relacje rodzinne, koleżeńskie. Stopniowo widać było, że łączy ich coś delikatnego niczym nić pajęcza, a jednocześnie pięknego jak tęcza. Gdy w trakcie utworu zaczyna pojawiać się w różnych kontekstach imię Mikołaj, zaczęłam doszukiwać się nietypowych powiązań. Dla tych, którzy czytali pierwszą część, moje odkrycie, że główna bohaterka miała męża o imieniu Mikołaj, który zginął tuż po ślubie, nie jest niczym odkrywczym. Dla mnie było. Co za zbieg okoliczności, że jej nowy wybranek serca też nosi takie imię. Stąd to pomieszanie, które w początkowej części powieści towarzyszyło mi nieustannie. Potem było znacznie lepiej. W sposób magiczny śledziłam trudności, z jakim zmagała się główna bohaterka. Z blokadą, jaka nie pozwalała jej oglądać zdjęć ze ślubu, spać w pokoju, który dzieliła z mężem i uczyć się życia bez niego, a jednocześnie z nim w pamięci. Z drugiej strony był ten nowy, który chciał jej pomóc. Chciał, a jednocześnie się bał, aby jej nie spłoszyć. Krok po kroku torował sobie drogę do jej serca. Jednak delikatne uczucie poddane zostało ciężkiej próbie, gdy musiał wyjechać na drugi koniec świata. Czyżby los był na tyle okrutny, że kolejny raz rozdzielił ją z Mikołajem? Może to imię ma jakieś fatum? Do tego tajemnice przeszłości, które wypływają w najmniej oczekiwanym momencie. Jej przyjaciółka okazuje się być jej siostrą, a nieznajomy chłopiec łudząco podobny jest do jej nieskazitelnego ojca. Ale jest też cud życia, który rozkwita w trakcie całej powieści. Książka Ficner-Ogonowskiej zachwyca portretem psychologicznym młodej wdowy, która musi zacząć żyć od nowa. Jej walorem jest gładkość, z jaką czytelnik, nawet ten, który nie znał pierwszej części, wczuwa się w losy bohaterki i poznaje jej pokręcone perypetie. Po lekturze tej części pozostaje tylko jedno pytanie, jak zginął Mikołaj? I czy polubiłabym go bardziej niż Mikołaja z drugiej części? Chyba bez sięgnięcia po pierwszy tom się nie obędzie? Ale szczerze polecam, aby zacząć lekturę na opak, czyli od Kroku do szczęścia.
Opinia bierze udział w konkursie