Zakochani w sobie sportowcy wyruszają w kolejną podróż. Podróż, która ma wznieść Remingtona na wyżyny, dzięki której odzyska sławę i będzie mógł zmierzyć się ze swoim największym wrogiem - Skorpionem. Wrogiem, któremu w tamtym sezonie oddał zwycięstwo.
Jednakże jego rywal nie ma zamiaru grać uczciwie, jego celem staję się prowokacja Remingtona.
Między Brooke, a Remim układa się bardzo dobrze... jednak Brooke zaczynają dręczyć wyrzuty sumienia i nie radzi sobie z wydarzeniami z przed paru miesięcy, które pozostawiły do tej pory po sobie ślady. Nieoczekiwanie w ich życiu wydarzy się "coś", co stanie się owocem ich uczuć.
Książka zaczyna się niesamowicie, już od pierwszych stron buźka mi się cieszy.
Remington jest taki kochany! Brooke jest taką super dziewczyną! Oni są taką idealną parą!
Jestem taka zachwycona!
No dobra, dobra... żartowałam. Oni nie są do końca idealni... a może jednak?
Remi, śliczny, boski, piękny, niesamowity bokser, który jest istnym ogierem i jakby to Brooke powiedziała "Bogiem sexu". Mężczyzna, który jest opiekuńczy, mężczyzna, który popada w pewnego rodzaju depresję, mężczyzna, którego nie jest w staniej nic pohamować prócz tej jednej, jedynej - Brooke Dumas. Ich związek jest dość...dziwny, chaotyczny, nienormalny, a z drugiej strony przepełniony jest miłością, namiętnością, pożądaniem, opiekuńczością - istna ludzka bomba.
Akcja książki jest niepohamowana. Ciągle coś się dzieje i zdecydowanie to mi się podoba. Nie da się nudzić przy tej książce. W życiu tych dwoje nie jest tak kolorowo jak mogłoby się wydawać. No bo przecież... on jest bogaty, ma górę pieniędzy, więc jak może być inaczej? Niestety... Remi w życiu łatwo nie ma, wydarzenia z dzieciństwa odbiły na nim swoje piętno i do dziś walczy ze swoimi koszmarami, a Brooke mu w tym pomaga, chociaż sama nie jest najsilniejsza. A w dodatku ich "ukochany przyjaciel" nie potrafi dać im spokoju... Och! Co za paskudna bestia.
Książka jest mieszaniną smutku, namiętności oraz śmiechu. Tak! Śmiechu! Dialogi są naprawdę świetne. To jak Brooke droczy się z Remingtonem, powodowało, że płakałam ze śmiechu. Oni są tak niesamowici, że nie da się ich nie uwielbiać.
A w dodatku on to jej chyba z pół szafy ciuchów i bielizny porozrywał... Co za facet.
Jednak było też kilka ważnych momentów, przez które się wzruszyłam. Naprawdę wzruszyłam się podczas czytania tej książki. To, jak autorka opisuje miłość Brooke i Remingtona... jak oni o siebie walczą, jak bardzo się kochają! Z pozoru to tylko erotyk, a jednak potrafi wzruszyć.
A teraz trochę o pozostałych bohaterach:
Riley i Peta - są naprawdę świetnymi i oddanymi przyjaciółmi. I to nawet nie przyjaciółmi! Dla Remingtona i Brooke są jak rodzeństwo. Potrafią za wszelką cenę o nich się troszczyć. Niesamowite jest to, jak bardzo potrafią się dla nich poświęcić.
Diane - Kochana kobieta, która troszczy się o innych jak matka. Potrafi wnieść ciepło w tą historię.
Mel - przyjaciółka Brooke. Ta pozytywnie zakręcona wariatka potrafi wnieść uśmiech na ustach największego ponuraka! Nawet, gdy jest się tak jak Brooke przygnębionym, ona potrafi to zmienić. Dzięki tej postaci książka nabiera charakteru. To taki mały diabeł, który ma w zanadrzu kilka niespodzianek.
Nora - Z pozoru jest totalną, bezmyślną, nieodpowiedzialną dziewczyną. Jednak to tylko pozory, a jej charakter i poświęcenie potrafią same ją obronić.
Pewne "ALE":
Zdecydowanie nie podobało mi się zbyt szybkie powiadomienie rodziców Brooke o sytuacji, jaka miała miejsce w życiu Nory. Zabrakło konkretnych wyjaśnień i tak naprawdę nie mam pojęcia, jak jej rodzice zrozumieli o co chodzi, skoro ledwo co się o tym dowiedzieli, a wyjaśnienie zajęło ledwie stronę. Takich spraw nie wyjaśnia się w skrócie...
Do Brooke przychodzą rodzice i już od progu najeżdżają na Remingtona i jest tak zwana "wymiana zdań", która trwa zaledwie kilka linijek.
Brooke postanawia wyjaśnić wszystko rodzicom:
"-Mamo, tato, Nora was oszukała. W zeszłym sezonie nie podróżowała po świecie. Umawiała się z człowiekiem, którego nazywają Skorpionem. Nie była na Hawajach, ani w Timbuktu. Podróżowała z nim w tym samym czasie, kiedy ja byłam w trasie z Remingtonem. Skorpion też jest bokserem.
Skorpion faszerował norę narkotykami i zniewolił ją. Żeby ją uwolnić Remi oddał swoje mistrzostwo."
I tutaj ojciec Brooke pyta się Remingtona, czy dla Nory oddał zwycięstwo, a on odpowiada, że nie dla Nory, tylko dla Brooke. I nagle od tak sobie stwierdza "Remington, sądzę że źle zaczęliśmy naszą znajomość" Troszkę niesmaczne...
Zostało to wytłumaczone jako szacunek sportowców, jednakże gdy się nad tym zastanowimy... od tak przecież nie zmienia się w sekundę zdania z "nie lubię tego chłopaka" w "masz mój szacunek drogi chłopcze".
W sumie to wyszło na to, że jak Remi nie oddałby zwycięstwa, to nie byłby wart Brooke. Bardzo dziwna logika.
Na szczęście tylko była taka jedna niesmaczna sytuacja.
KONIECZNIE musicie przeczytać "Mine" Katy Evans. Będziecie się przy niej dobrze bawić, a jeśli wasze serce nie jest z kamienia, z pewnością zaszklą wam się oczka.
Opinia bierze udział w konkursie