Minimalizm zyskał w ostatnim czasie na popularności. Wszyscy o nim słyszeli, ale nie każdy wie, z czym to się je. Z odpowiedzią przychodzi czytelnikom Anna Mularczyk-Meyer, która tłumaczy, jak uczynić życie jeszcze prostszym.
Nie jest to typowy poradnik, w którym znajdziemy konkretne rady - brak tu recepty na szczęśliwe życie, ale autora opowiada nam o swoich doświadczeniach i przemyśleniach. Czy weźmiemy je pod uwagę i poddamy się temu szałowi oczyszczania własnej przestrzeni ze zbędnych przedmiotów? To zależy od nas. Jeśli "wpuścimy" minimalizm do naszego domu, istnieje spore prawdopodobieństwo, że obejmie on też pozostałe strefy naszego życia. Czy jesteśmy na to gotowi. Sama jestem daleka od idei minimalizmu, co prawda nie zbieram bibelotów czy nie posiadam tony kosmetyków, jednak do minimum mi daleko.
Autorka twierdzi, że gromadzenie przedmiotów (w jej przypadku) było tematem zastępczym. Nie była w stanie pogodzić się ze swoim wyglądem, nie była zachwycona pracą, nie potrafiła być szczęśliwym człowiekiem, chociaż niczego tak naprawdę jej nie brakowało.
Swoją przygodę z minimalizmem zaczęła od przeglądania szaf, opróżniania kosmetyczki czy wyrzucania tego, co nie było jej, tak naprawdę, w życiu potrzebne. Rezygnowała z dóbr doczesnych, a im więcej przedmiotów ubywało, tym lepiej potrafiła skupić się na swoim wnętrzu i określić, czego pragnie, kim jest i dokąd zmierza.
Treść zahacza o takie sfery naszego życia jak: jedzenie (tu przeczytamy o nietypowej "diecie odchudzającej"), ciało, dusza czy relacje z otoczeniem. Te obszary - potraktowane minimalizmem - zmieniają się na lepsze, stając się lekkimi, dając maksymalną przyjemność przy minimalnych środkach.
Wyobrażacie sobie upchnąć wszystkie Wasze przedmioty do jednej walizki, a gdyby ta zaginęła na lotnisku, nie rozpaczać z tego powodu? To właśnie istota minimalizmu - korzystać z tego, co najpotrzebniejsze, ale nie przywiązywać się do tego. Przecież to TYLKO rzeczy, którymi zapychamy niepokój, zagłuszamy to, co nas uwiera.
Podsumowując, mogę stwierdzić jedynie tyle, że ja się do minimalizmu nie przekonam, to nie moja bajka. Rozumiem jednak, że taka "metoda oczyszczenia" swojej przestrzeni może zmienić czyjeś życie. Moje też na pewno uległoby przeobrażeniu, gdybym pozbyła się tego, co teraz mam. Myślę sobie, że ja tej książki i takiej metody po prostu nie potrzebuję, na co chyba znalazłam potwierdzenie w samej treści: "Wydaje mi się, że minimalizm jest dla ludzi, którzy mają jakiś problem."(rozmowa z Olą). Autorka zaznacza, że minimalizm wiąże się z wyjściem ze swojej strefy komfortu, z miejsca, w którym czujemy się bezpiecznie. Wspomina o strachu, o możliwości porażki, przy czym zapewnia, że ten odważny krok może zmienić czyjeś życie.
Ja podziękuję, ale wierzę, że ta treść może zmienić czyjeś życie na lepsze (a na pewno wywrócić do góry nogami).
Opinia bierze udział w konkursie