Po rozstaniu z mężem Weronika, młoda pani psycholog, kupuje dworek w Lipowie. Warszawianka prędko jednak odkrywa, że wieś nie jest tak spokojnym miejscem, jak jej się wydawało. Kilka dni po jej przeprowadzce dochodzi do zabójstwa zakonnicy. Okoliczna policja robi wszystko, by jak najszybciej odkryć sprawcę.
Do tej pory moje spotkanie z polskim kryminałem kończyło się nienajlepiej. ?Ekspozycja? Remigiusza Mroza okazała się głupia i nielogiczna, a ani jednego, ani drugiego w książkach nie znoszę, zaś ?Pochłaniacz? Bondy po prostu mnie wynudził. Dlatego sięgając po ?Motylka? Puzyńskiej bałam się tego, co dostanę. Po części słusznie: ten debiut polskiej autorki okazał się książką lekką, ale dość przeciętną.
Styl autorki jest wręcz opiewany w opisie wydawcy; ja niestety nic nadzwyczajnego w nim nie widzę. Puzyńska pisze w sposób bardzo prosty, który łatwo ?wchodzi?, ale przy tym jest dość infantylny, naiwny; w niektórych momentach wyraźnie widać było, że autorka sama nie wie, jak dany fragment napisać i w trakcie ?zmienia zdanie?. O ile takie rzeczy wybaczam tłumaczeniom, o tyle polskiemu autorowi, który powinien dobrze znać język polski już niekoniecznie... Ale cóż, to debiut. A książkę mimo wszystko lekko się czyta i jeśli komuś to wystarcza, nie powinien narzekać.
Autorka wysyła nas na wieś. A dokładniej na Mazury, do swojego wymyślonego Lipowa. Szczerze mówiąc, z jednej strony sama idea wsi jest dość urocza, z drugiej jednak bardziej przypominała mi amerykańskie miasteczko, a nie polską wieś. Lipowo ma aż jeden sklep i przy tym własną komendę policji: mieszkam na wsi i jak pamięcią sięgam, nigdy się z czymś takim nie spotkałam. Stróże prawa zwykle mają swoje oddziały w okolicznych, większych miejscowościach, a nie w tak wielkich dziurach. Jakby tego było mało wśród bohaterów mamy bogaczy, fryzjerkę, panią psycholog, sklepikarkę i policjantów... A gdzie rolnicy? Gdzie właściciele ośrodków wczasowych? Ich tu po prostu nie ma. Dlatego choć Puzyńska niby kreuje nam wieś, w praktyce dostajemy niewielkie miasteczko. Tylko dość nierzeczywiste w swojej konstrukcji: w końcu w takowych zwykle jest przynajmniej jeden market, prawda?
Naszą główną bohaterką (teoretycznie) jest Weronika: młoda psycholog po rozwodzie, która szuka szczęścia na wsi. Jest milusia, ma pieska, konika i kilka głupich pomysłów. Czytając, miałam wrażenie, że autorka utożsamia się z nią i przez to ona gra główną rolę w ?Motylku?, a przynajmniej to z nią spędzamy najwięcej czasu. Bo, niestety, nasza słodka postać w moim odczuciu jest tu kompletnie niepotrzebna. Wydawało mi się, że z racji wykonywanego zawodu będzie mocno współpracować z policją, a tu proszę! Ona tylko układa swoje rzeczy, jeździ konno po lesie i wchodzi nieproszona do cudzych domów BO MOŻE. Bez problemu tą postać można byłoby zastąpić inną.
Poza Weroniką mamy naprawdę ogrom bohaterów, którzy kręcą się wokół prawy i są z nią jakoś powiązani. I z nimi mam mały problem: choć gdy obserwujemy ich na osobności mają jakieś ciekawe zaczątki charakterów i motywacji tak gdy są w grupie stają się bezimienną masą. Chwilami miałam wrażenie, że Puzyńska zdaje sobie z tego sprawę, dlatego bezustannie wymienia ich z imienia i nazwiska...
Sama zagadka nie jest źle poprowadzona, ale... No właśnie, znów mam ?ale?! I to nie jedno, a dwa!
Po pierwsze ?ale? ? w ?Motylku? mamy przy okazji za dużo nieistotnych dla fabuły wątków pobocznych. Przez lekki styl autorki da się przez nie przebrnąć, ale uważam, że Puzińska spokojnie mogła z tych pomysłów zrobić osobną powieść, a nie wciskać je do kryminału.
Po drugie ?ale? ? pozornie skomplikowaną historię dość łatwo jest rozwiązać samemu, a ilość brudów, które przy okazji wychodzą na jaw, jest po prostu zbyt duża, jak na tak małą wieś. Bo nagle okazuje się, że ktoś się znęca nad żoną, ktoś truje swoją ukochaną, ktoś jest nielegalnym tatą, ktoś jest gwałcicielem... etc., etc. Przez to całość wydaje się naciągana i bardzo sztucznie ustalona. Dlatego naprawdę lepiej byłoby, gdyby Puzińska napisała, że Lipowo to miasteczko w USA, a nie polska wieś, która raczej kojarzy się ze spokojem i małymi skandalami.
Miałam też wrażenie, że jeśli chodzi o psychologię zabójcy i przedstawienie go, ?Czerwony smok? Harrisa był dla autorki sporą inspiracją... a może po prostu obydwoje mieli podobny pomysł? W każdym razie największy atut ?Motylka?, czyli dokładne pokazanie motywów i psychiki mordercy wypadłby w moich oczach bardzo dobrze, gdybym już wcześniej nie poznała książek o Hannibalu: na ich tle książka Puzyńskiej wypada jak średnio udana próba udawania tamtego klasyka. Zwłaszcza, że obydwie książki poruszają motyw związany ze skrzydlatymi owadami.
Mimo wszystko, zagadka jednak do pewnego stopnia ciekawi, a książka wciąga, choć zdecydowanie nie jest pozbawiona wad. To lektura, która sprawdzi się zwłaszcza dla pań, szukających w książkach zagadki umieszczonej na sielskim, dość obyczajowym tle: osobom szukającym kryminału z prawdziwego zdarzenia nie polecam, bo do tego miana sporo mu jeszcze brakuje.
Katrina
drewniany-most.blogspot.com