Napisanie recenzji tej książki stanowiło dla mnie nie lada wyzwanie. Czytałam ją bowiem w zeszłym roku, gdy wraz z grupą kolonistów, przemierzałam kolejne kilometry na trasie Drawsko Pomorskie-Dąbki. Podróż ta należała do jednych z najciekawszych w moim życiu, nieco gorzej jest z moją pamięcią, która w ostatnim czasie lubi sobie po szwankować i nie zawsze chce mnie słuchać.
"Noce w Rodanthe" opowiada swoim czytelnikom historię Adrienne Willis, która za namową swojej najlepszej przyjaciółki, decyduje się na przyjazd do przepięknej nadmorskiej miejscowości. To właśnie w tym miejscu, główna bohaterka ma zamiar spędzić najbliższy tydzień. Co prawda pobyt w Rodanthe związany jest bardziej z niesieniem pomocy bliskiej jej sercu osobie, jednak w całym tym zamieszaniu, kobieta odnajduje również chwilę wytchnienia, która przywraca jej wiarę w szczęście. Niewątpliwie jest to związane z tajemniczym mężczyzną, który postanowił zatrzymać się w prowadzonej przez nią Gospodzie. To właśnie z Paulem przyjdzie jej spędzić najbliższych kilka dni w budynku, który przez żywioł natury będzie całkowicie odcięty od świata. Jak ułożą się ich wzajemne relacje? Czy uda im się nawiązać znajomość, która okaże się czymś więcej? Czy związek Adrienne i Paula przetrwa?
Wiecie co najbardziej mnie zaskakuje w romansach? Przede wszystkim to, że ich bohaterowie zakochują się w sobie po niespełna kilkudziesięciu godzinach znajomości, a następnie mają w zwyczaju żyć długo i szczęśliwie... Nie powiem by było to dla mnie spełnieniem marzeń, jednak czasami wolałabym przeczytać o czymś co nie byłoby dla nich, aż tak pomyślne. Dlatego właśnie uwielbiam sięgać po utwory, które specjalnie dla swoich czytelników pisze Nicholas Sparks. Być może daleko im jest do szeroko pojętego ideału, ale z całą pewnością, nie przypominają również powieści, które można byłoby zapisać według odgórnie przyjętego schematu. Amerykański pisarz sprawia, że z zapartym tchem śledzimy przeciwności losu, które nieustannie pojawiają się w życiu, stworzonych przez niego bohaterów. Niewątpliwie jest to coś co wyróżnia go na tle twórców, którzy trudnią się w pisaniu tego typu pozycji literackich. Mam nadzieję, że z najbliższej przyszłości będzie mi dane sięgnąć po kolejne publikacje Nicholasa Sparksa, bo uważam, że warto jest poświęcić mu swój czas.
"Noce w Rodanthe" to niezwykła opowieść o miłości, która pojawiła się w życiu Adrienne i Paula dość niespodziewanie. Oboje mieli już na swoim koncie bagaże doświadczeń, które sprawiły, że zdecydowali się na taki, a nie inny styl życia. Spotkanie w Rodathe było dla nich niczym błogosławieństwo, a wspólne spędzone chwile sprawiły, że na nowo uwierzyli w sens swojego istnienia. Z mocno zaciśniętymi kciukami, kibicowałam ich szczęściu, które było już tak blisko. Podczas obcowania z lekturą tej powieści, jednokrotnie wylałam zły wzruszenia, a także cieszyłam się szczęściem ludzi, którzy w bardzo krótkim czasie, stali mi się tak bliscy. Nigdy bym się nie spodziewała, że ich losy zakończą się w tak niespodziewany sposób. Oddałabym wszystko aby zostało nieco zmienione, jednak zdaję sobie sprawę z tego, że w obecnej formie wygląda to o wiele bardziej korzystnie... Miejmy nadzieje, że ta książka dotrze do jak największej ilości czytelników na całym świecie. Posiada ona niewiele ponad dwieście stron, a zawiera w sobie tak wiele emocji.