- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.odparł Milo. - To jedna z tych podróży, które raz rozpoczęte należy doprowadzić do końca. Trochę jak z życiem, jeśli wiesz, co mam na myśli. - O czym ty gadasz? - Tylko pomyśl. Kiedy już przyjdziesz na świat, możesz stwierdzić, że niespecjalnie ci się tu podoba, ale przecież nie możesz wrócić do mamusinej cipki, co? - Zatrzymaj samochód! - wrzasnęła. - Zatrzymaj i mnie wypuść! Szarpnęła rozpaczliwie za klamkę, ale Garret włączył blokadę drzwi. Odwróciła się i zaczęła okładać Milo pięściami. Jej bransoletki podzwaniały, kolczyki kołysały się jak szalone. Milo parsknął szczekliwym śmiechem, chwycił ją za nadgarstki i ścisnął tak mocno, że nie była w stanie poruszyć rękami. Przez kilka sekund patrzyli na siebie - w oczach Siobhán czaił się lęk i zdumienie, podczas gdy oczy Milo były wyprane z emocji, szarozielone, niemal pozbawione koloru i tak beznamiętne, że równie dobrze mogłyby być ze szkła. - Proszę, Milo, wypuść mnie - zaczęła błagać. Starała się mówić wolno i wyraźnie, chcąc ukryć, jak bardzo jest pijana. - Zadzwonię po taksówkę, mogę nawet iść pieszo, jeśli nie chcecie, żeby ktokolwiek wiedział, gdzie byłam. - Iść pieszo? Ledwie trzymasz się na nogach. Poza tym jesteśmy prawie na miejscu. Siobhán, mrużąc oczy, wyjrzała przez okno. Widziała jedynie szary kamienny mur, który ciągnął się wzdłuż Middle Glanmire Road i żywopłoty. Minęli pomalowany na kremowo hotel Montenotte z flagami i reflektorami i zaraz potem wjechali w wąską ulicę biegnącą między murami. Pięćset metrów dalej Garret zwolnił i wjechał na opadający gwałtownie podjazd. Oczom Siobhán ukazał się duży, szary dom, na którego ścianach lata wilgoci pozostawiły zielono-czarne plamy. Budynek pogrążony był w mroku, jeśli nie liczyć światła na ganku i drugiego, w pokoju na piętrze, w oknie bez firanek. Ogród tonął w ciemności. Z trzech stron otaczał ich wysoki na sześć metrów, cisowy żywopłot, więc Siobhán zobaczyła jedynie dachy i kominy sąsiednich domów. Przed budynkiem stała tabliczka z namalowanym napisem: Klinika Świętego Idziego. Garret podjechał z boku domu i zatrzymał samochód. - Wypuścicie mnie teraz? - spytała Siobhán. - Myślałem, że chcesz, żeby podrzucić cię do domu - odparł Milo. - Tak, ale już nie chcę. Chcę tylko, żebyście mnie wypuścili. - No dobrze, skoro się upierasz. Gar wpadł tutaj, żeby zabrać kilka rzeczy, ale jeśli naprawdę nie chcesz, żebyśmy odwieźli cię do - Nie chcę. Wypuście mnie. Obaj wysiedli z samochodu. Milo otworzył tylne drzwi, żeby ją wypuścić, i czekał cierpliwie, aż dziewczyna weźmie torebkę i wygramoli się z opla. Zaczynała już trzeźwieć, bo kiedy w końcu stanęła na nogi, zawołała: - Chryste, przysięgam na Boga, nie mam pojęcia, co za chorą grę prowadzicie! Milo wzruszył ramionami i uśmiechnął się przepraszająco, nie powiedział jej jednak, że jego kumpel stoi tuż za nią z uniesionym nad głową młotkiem. Nie przestawał się uśmiechać, kiedy młotek z głuchym łupnięciem trafił dziewczynę w lewą skroń. Uskoczył w bok, gdy Siobhán zatoczyła się do przodu i runęła twarzą na asfaltowy podjazd. - Nieźle, stary - rzucił z uznaniem. Chwilę później pochylili się i odwrócili dziewczynę na plecy. Była nieprzytomna, lecz oczy miała na wpół otwarte, a jej powieki drżały. Zawartość torebki wysypała się na ziemię. - Ale jej przywaliłeś. Nie zdziwiłbym się, gdyby miała uszkodzony mózg i doktorek mógłby sobie darować te swoje brednie. - To kurewsko ciężki młotek - odparł Garret. - Kupiłem go przedwczoraj w Hickeys. Poprzedni był za lekki. Musiałem walić je kilka razy, zanim traciły przytomność. Milo chwycił Siobhán pod ramiona i ostrożnie zaczął ją wlec po ziemi. Puścił ją, kiedy leżała na podjeździe z kolanami za tylnym kołem od strony kierowcy. Chwilę później zadarł głowę i zobaczył mężczyznę stojącego w oknie na piętrze; w oświetlonym pokoju jego sylwetka była widoczna jak na dłoni. Milo nie pomachał mu ani nie dał znać, że go zauważył. Wiedział, że tamten i tak nie odpowie. Nie było go tam i nigdy się nie przyzna, że widział, co ci dwaj zrobili dziewczynie. Garret zapalił papierosa i wrócił na siedzenie kierowcy. Milo odsunął się, ale niezbyt daleko, na wypadek gdyby Siobhán odzyskała przytomność i postanowiła pokrzyżować im plany. Jego kumpel uruchomił silnik, ale nie zamknął drzwi; chciał się wychylić i sprawdzić, czy cofa we właściwą stronę. - Dobra, stary, wszystko gra - zapewnił go Milo i machnął ręką, pokazując, by się nie zatrzymywał. Garret powoli najechał tylnym kołem na nogi Siobhán. Kości trzasnęły jak suche gałązki, a chwilę później rozległ się cichy chrzęst, gdy ważący dwie tony samochód zmiażdżył dziewczynie kolana.
Szczegóły | |
Dział: | Książki |
Wydawnictwo: | Albatros |
Oprawa: | miękka |
Okładka: | miękka |
Wymiary: | 125x195 |
Liczba stron: | 464 |
ISBN: | 978-83-7985-848-4 |
Wprowadzono: | 09.05.2017 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.