Powroty to trzy miniopowieści przybliżające czytelnikowi historie trojga bohaterów. Każdy z nich wraca do Polski, co zmusza do wspominania. Najprzyjemniejsze w lekturze jest opowiadanie „Hrabina z Targowej”. Ukazuje rezolutną dziewczynę, która jeszcze w międzywojniu została aktorką o pseudonimie artystycznym Marta Gordon, a dzięki tupetowi również żoną hrabiego. Skrzy się ono bon mot'ami wypowiadanymi przez żyda Herszka (np. kaganiec oświaty), a dowcip oraz styl pisarski przypominają monologi Hanki Bielickiej, książki Magdaleny Samozwaniec oraz felietony Wiecha. Lektura pasjonująca, w której nie przeszkadzają nawet żarty z brodą pojawiające się od czasu do czasu. Drugi tekst pt. „Busz” ukazuje losy polskiego opozycjonisty, zmuszonego do wyjazdu z kraju. Trafił do Botswany, gdzie został właścicielem kopalni diamentów. Wraca na zaproszenie dawnych kolegów, na zjazd partyjny. Dużo bardziej męskie opowiadanie pod względem stylu, oszczędniejsze w sposobie wyrażania emocji, pełne emocji i napięcia. Historia ta ma mało optymistyczny wydźwięk, ukazuje fałsz i zakłamanie stosunków międzyludzkich oraz uwikłanie nawet najbardziej nieposzlakowanych osób w kontakty z urzędem bezpieczeństwa. Najmniej udanym opowiadaniem jest „Ostatnie ogniwo”. Przybliża nam sylwetkę agenta wywiadu polskiego negatywnie zweryfikowanego przez komisję. Marginalna krytyka obecnych układów politycznych, IPN ukazany jako niepotrzebny, a co więcej niekompetentny instytut. Szpiedzy przestrzegający zasad savoir-vivre'u, dyskutujący o interesach przy deserze. Mam wrażenie, że autor przeczytał wspomnienia Zacharskiego i stwierdził, że już wie jak funkcjonują służby specjalne, więc może o nich napisać. Bardzo się starał, aby być wiarrygodnym i te starania są widoczne. Mimo to warto sięgnąć do tej książki, szczególnie dla pierwszego opowiadania.
Opinia bierze udział w konkursie