SPRAWDŹ STATUS ZAMÓWIENIA
POMOC I KONTAKT
Ulubione
Kategorie

Studnia bez dnia (twarda)

O Akcji

Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.
Dowiedz się więcej
  • Promocja
    image-promocja
przeczytaj fragment przeczytaj fragment

książka

Wydawnictwo MG
Data wydania 2012
Oprawa twarda
Liczba stron 256

Opis produktu:

Jaką tajemnicę skrywa trzynastowieczna studnia w rzeźbiarskiej pracowni w Toruniu? Co łączy powtórny pochówek Mikołaja Kopernika z zadziwiającym odkryciem Marceliny? Czy wszyscy jesteśmy skazani na nieuchronność i w jaki sposób zmienia ona nasze życie? Co stanie się, gdy bułhakowska Annuszka rozleje olej... tym razem w naszym życiu?
v Autorka, przędąc tę magiczną opowieść, zaprowadzi nas do istniejących miejsc, zapozna z ludźmi, których pierwowzory istnieją naprawdę. Pozwoli nam spacerować z jej bohaterami uliczkami Torunia, a podczas tego spaceru napotkamy wiele prawdziwych i fikcyjnych historii.

Martinus Teschner, toruński kupiec, wręczał swoim kochankom drogocenne pierścienie. Jeden z nich, legendarny i wyjątkowy, bo ozdobionym rubinem wydobytym z Gór Izerskich, stał się pretekstem do tej opowieści. Studnia bez dnia nie tylko wzruszy, ale i będzie trzymać Czytelnika w napięciu.
S
Szczegóły
Dział: Książki
Wydawnictwo: MG
Oprawa: twarda
Okładka: twarda
Rok publikacji: 2012
Wymiary: 145x205
Liczba stron: 256
ISBN: 978-83-7779-080-9
Wprowadzono: 18.06.2012

RECENZJE - książki - Studnia bez dnia - Katarzyna Enerlich

Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.

4.6/5 ( 7 ocen )
  • 5
    6
  • 4
    0
  • 3
    0
  • 2
    1
  • 1
    0

Wpisz swoje imię lub nick:
Oceń produkt:
Napisz oryginalną recenzję:

sosenka

ilość recenzji:1

brak oceny 14-06-2014 20:04

Z Katarzyną Enerlich spotkałam się za sprawą serii "Prowincja" spory czas temu. Już wtedy polubiłam jej styl za oryginalność, niezwykłą umiejętność opisywania rzeczy nudnych w niezwykle ciekawy sposób, oraz przede wszystkim za to, że potrafi wykorzystać choćby walory naszych krajobrazów jako tło powieści, zamiast na siłę usiłować wysłać bohaterów za granicę, co niestety jest coraz częstsze np. w przypadku "Roku na Majorce", zdecydowanej klapy moim zdaniem. Wszystkie książki tej autorki łączy kilka cech. Są to między innymi sztuka i tajemnica. Bohaterowie zawsze mają do odkrycia jakiś sekret i prawie zawsze towarzyszy im w tym sztuka. W serii o prowincji był to decoupage i malarstwo, tym razem możemy dowiedzieć się trochę o rzeźbiarstwie. Inną zaletą jest to, że Enerlich nie traktuje miejsca akcji jedynie jako bazy pod historię. Każde miejsce poznajemy bardzo dokładnie, zupełnie jakby oprowadzał nas przewodnik, a są to opisy bardzo malownicze i ciekawe, zawierające najlepsze ciekawostki z danych regionów. Dodatkowo każde miejsce jest udokumentowane zdjęciem, więc osoby o słabszej wyobraźni powinny być bardzo zadowolone. "Studnia bez dna" to opowieść o trzynastowiecznej studni z rzeźbiarskiej pracowni w Toruniu. Studnia ta jest pełna sekretów, które czekają na odkrycie. Zagadki wręcz wysypują się z niej tuzinami, co łączy pochówek Mikołaja Kopernika z odkryciem pewnej bohaterki Marceliny? Co stanie się kiedy bułhakowska Annuszka rozleje olej w naszym życiu? Takie i nieco bardziej i mniej filozoficzne pytania padają tu znacznie częściej. Co ciekawe, każda postać ma swój realny pierwowzór, a historie są w większości realne. Jedną z nich jest ta o Martinusie Teschner, toruńskim kupcu, który obdarowywał wszystkie swoje kochanki drogocennymi pierścieniami. Jeden z nich ozdobiony rubinem był inspiracją dla tej właśnie książki. Jak zapowiada wydawnictwo, "Studnia bez dna" wzrusza, bawi i intryguje, a przede wszystkim trzyma w napięciu do samego końca.

Czy recenzja była pomocna?

Libertad

ilość recenzji:2

brak oceny 30-06-2012 15:47

"Podczas snu, gdy rzeźbimy z naszych ciał 21 gramów naszego jestestwa, niewierność szarych komórek kaleczymy bezkarnie dłutem ku chwale Boga i Szatana."

Katarzyna Enerlich to pochodząca z Mrągowa na Mazurach autorka powieści współczesnych. W dzieciństwie zaplanowała, że zostanie dziennikarką, a potem napisze książkę. To pierwsze udało się jej znacznie wcześniej, gdyż zadebiutowała w wieku 12 lat artykułem o swoim rodzinnym mieście, opublikowanym na łamach Płomyka. Wtedy otrzymała również pierwsze autorskie honorarium. Drugie marzenie, to o własnej książce, właśnie realizuje.

Książka już od samego początku budzi zdziwienie swoim tytułem. "Studnia bez dnia"? Nie powinno być przypadkiem "Studnia bez dna"? To wynik błędu w korekcie czy specjalny zabieg? Otwieramy więc książkę, a na pierwszej stronie pojawia się nikt inny tylko Annuszka, która rozlała swój olej słonecznikowy. Rozlewa go bardzo często, bo przecież ktoś musi się z kimś spotkać lub rozstać, ktoś musi umrzeć lub zmartwychwstać. Na każdego czeka nieuchronność.

Annuszka nie jest łaskawa dla naszej głównej bohaterki. Marcelinę spotykamy w momencie, gdy odbiera telefon od swojego męża. Jednak ten wcale nie miał zamiaru do Niej dzwonić, to przez przypadek włączył mu się telefon i Marcelina nakryła go z inną kobietą. Niczym masochistka, dalej słuchała jego wyznań do obcej kobiety, a gdy wreszcie postanowił wrócić do domu stało się coś strasznego - wypadek. Na następny dzień dowiadujemy się, że mąż Marceliny jest w bardzo ciężkim stanie, gdyż został potrącony przez dwa tramwaje, które nie zahamowały w porę na drodze. W jednym momencie Marcelina traci męża i miłość.. W tym samym czasie pewien rzeźbiarz Tadeusz szuka czerwonego kordonka i nici chirurgicznych, by móc przyszyć świeżo odkryte kości wielkiego astronoma, Mikołaja Kopernika. Czy jest możliwe, by tak odległe dwa wydarzenia zostały ze sobą powiązane? I jaki związek ma z tym trzynastowieczna studnia ukryta w rzeźbiarskiej pracowni?

"Rzeczy nie zawsze są takimi, na jakie wyglądają.."

Pewnie każdy z nas był chociaż raz w Toruniu, kupił sobie figurkę pieska lub żabki, a już na pewno nie wyjechał bez piernika. Nie wszyscy z nas jednak słyszeli o pewnym toruńskim kupcu, imieniem Martinus Teschner. Ten mężczyzna miał wielką słabość do kobiet. Wręczał swoim kochankom drogocenne pierścienie. Jedną z nich tak bardzo sobie umiłował, że postanowił podarować jej wyjątkowy pierścień, ozdobiony rubinem wydobytym z Gór Izerskich. To właśnie ta legenda stała się pretekstem do powstania tejże książki.

Spotykamy się tutaj z kilkoma dominującymi postaciami: Marceliną, rzeźbiarzem Tadeuszem, sąsiadką Anną i przyjaciółką Natalią Anną. Jednak to właśnie losy Marceliny są tutaj najważniejsze, reszta bohaterów jest tylko tłem do historii, która rozgrywa się na oczach czytelnika. Główna bohaterka nie jest zbyt hojnie traktowana przez los, przez co zyskuje naszą sympatię. Straciła wszystkich swoich bliskich i jest całkowicie samotna, a jednak może jej się udać wyjść jeszcze na prostą. Ja polubiłam główną bohaterkę, ale nie na tyle, żeby została w mojej pamięci po wsze czasy. Marcelina nie jest zbyt dopracowaną bohaterką, brakuje w Niej wielu ludzkich cech, czułam się jakby nie miała w ogóle uczuć. Może to było zamierzone ze strony autorki, by pozostawić ją jako tzw. pustą kartkę, żeby czytelnik mógł dobierać do Niej określone cechy charakteru. Według mnie, bohaterka pozostawiała wiele do życzenia.

Książka nie jest jakąś nie wiadomo jak długą powieścią, przez co czyta się ją dość szybko. Jednak pierwsze kilkadziesiąt stron może znudzić czytelnika. Prawie nic się nie dzieje, jedyną ważną rzeczą jest wypadek i poznanie kochanki męża głównej bohaterki. Przez cały czas zastanawiałam się gdzie ten wątek trzynastowiecznej studni i tajemniczego kupca, a jednak dopiero po kilkunastu rozdziałach zaczęły dziać się jakieś dziwne rzeczy - spadało lustro, pracownia wypełniała się zapachem ogórków, przepalały się świetlówki. Gdyby ktoś nie czytał opisu książki to zdziwiłby się, że nagle pojawia nam się wątek paranormalny. Według mnie to było trochę bez sensu, gdyż bohaterce zaczyna się wszystko układać, a tu nagle ni stąd ni zowąd wyskakuje nam tajemnicza studnia. Wydawało mi się to trochę na siłę, ale o dziwo książkę czytało się bardzo fajnie.

Co do samej tajemnicy związanej ze studnią nie mam żadnego ale, gdyż to mi się naprawdę podobało. Bohaterka znajduje drogocenny pierścień i czeka ją wiele niebezpieczeństw, przez taki drobiazg. Gdy już zaczęło się coś dziać w tej książce to naprawdę nie mogłam się zatrzymać z czytaniem jej, to było silniejsze ode mnie. Moja ciekawość musiała zostać zaspokojona przez co w jeden dzień doszłam do końca książki, a można nawet powiedzieć, że ją - pożarłam.

Widać, że autorka pochodzi z Mazurów, gdyż bohaterka książki również dorastała właśnie tam i ciągle pamięta tradycyjne mazurskie obrządki. Dowiadujemy się wielu ciekawych rzeczy, których w naszych okolicach się nie praktykuje. Poznajemy inną wersję Świąt Bożego Narodzenia i teorię o 21 gramach, według której właśnie tyle waży ludzka dusza. Autorka ma w sobie coś takiego, iż potrafi pisać książki, w których zatarte są granice pomiędzy rzeczywistością a fikcją literacką. Świat wykreowany przez autorkę potrafi nas oczarować i przy tym jej powieść jest bardzo życiowa, każdy może znaleźć w niej przykład z własnego życia. Pani Enerlich jest naprawdę wybitną pisarką i to właśnie dzięki takim osobom Polacy czytają coraz więcej książek własnych autorów.

Lektura jest również zaopatrzona w prześliczne zdjęcia robione przez samą Panią Katarzynę. Zdjęcia są wplątane tak zgrabnie w świat przedstawiony w książce, że mamy wrażenie, iż cała ta historia wydarzyła się naprawdę. Autorka prowadzi nas do istniejących miejsc oraz zapozna z ludźmi, których pierwowzory istnieją naprawdę. Będziemy spacerować razem z Nią uliczkami pięknego Torunia, coraz bardziej zatracając się w tym mieście i w ludziach.

Z pozoru może się wydawać, że jest to powieść przygodowa, lecz tak naprawdę ma ona o wiele głębsze przesłanie - książka opowiada o miłości, przyjaźni i przebaczeniu. Szczególnie tego ostatniego powinniśmy się nauczyć. Wiemy o tym, że autorka napisała swoją książkę na podstawie prawdziwych faktów z życia Tadeusza Porębskiego, który był pierwowzorem naszego Tadeusza Zawiejskiego. Powieść opowiada o przeznaczeniu i o tym, że nic z nie jest z góry przesądzone. Na początku musi zdarzyć się coś podłego, żeby potem mogła wydarzyć się jakaś wspaniała rzecz. Powinniśmy cieszyć się tym co mamy najważniejszego - naszym życiem. Mimo niektórych minusów daję książce ocenę 7/10, gdyż jest to bardzo dobra pozycja, z którą powinniśmy się zaznajomić. Jest ona niezobowiązująca, a czyta się ją szybko i lekko, ot idealna powieść na leniwe popołudnia.

"Marcelina zleciła kwiaciarce, by każdy kwiat wpleciony między świerkowe gałęzie miał swoje znaczenie. Łodygi aloesu mówiły więc o żalu, drobne główki astra gawędki szeptały o pożegnaniu, żółte pospolite kwiaty gorczycy krzyczały o zranieniu, różowy goździk przypominał o wiecznej - mimo wszystko - pamięci, a jemioła o sile w pokonywaniu przyszłych przeszkód. [...] Łyżkę dziegciu w pogrzebowym wieńcu miała osłodzić łyżka mięty, symbolizująca ciepło uczuć, i parę gałązek paproci, które świadczyły o szczerości."

Czy recenzja była pomocna?