Czy wiecie co najbardziej sobie cenię w powrotach na uczelnie? Z całą pewnością fakt, że posiadam wtedy znacznie więcej czasu, który mogę poświęcić na czytanie. To dziwne, ale siedząc całym dniami w domu, rzadko kiedy jestem w stanie zmobilizować się do czytania. Gdy ilość obowiązków wzrasta, automatycznie jestem lepiej zorganizowana i poszczególne historie towarzyszą mi dosłownie wszędzie. Nie ważne, czy jest to osobiste łóżko, pociąg, tramwaj, czy też uczelniana ławka, w której powinnam robić staranne notatki. W tego typu przypadkach nic innego się nie liczy.
"Syn Neptuna" to kontynuacja "Zaginionego herosa", która podobnie jak swoja poprzedniczka, ukazuje nam wydarzenia, które miały miejsce kilka miesięcy po pokonaniu przez Percyego i jego przyjaciół, Kronosa. Tym razem spotykamy syna Posejdona, gdy zmęczony wielodniową wędrówką, ucieka przed goniącymi go gorgonami. Być może nie byłoby to takie dziwne, gdyby nie to, że wiedza herosa na swój temat jest dość ograniczona. W takim stanie dociera on do Obozu Jupiter, który przekracza wraz z siedzącą mu na plecach boginią, a także z dwójką innych herosów, którzy akurat stali na jego straży. Na miejscu wszystko wydaje mu się dziwnie nieznajome i jest niemalże pewny, że nie zastanie w niej Annabeth - jedynej dziewczyny, o której pamiętał z poprzedniego życia. Czy Pecyemu uda się za klimatyzować w nowym otoczeniu? Jakie przeciwności losu czekają na niego podczas misji, na którą wyruszy wraz z nowo poznanymi przyjaciółmi? Czy zdążą powrócić do Obozu Jupitera na czas?
Muszę przyznać, że czytając ten utwór czułam się nieco zagubiona. Odróżnianie bogów greckich od rzymskich, zawsze stanowiło mnie dość spory problem, a w końcu jedyną różnicą między nimi była kwestia nazewnictwa. Jakoś do tej pory nie jestem w stanie przekonać się do wersji stosowanej w mitologii rzymskiej. Sądzę, że duży wpływ ma na to kwestia przyzwyczajenia i lepsza znajomość mitologii greckiej. Tak, czy inaczej musiałam to konsultować z przebywającym nieopodal bratem, którego orientacja w tym temacie była o wiele lepsza. Dopiero pod sam koniec zaczęłam czuć się swobodniej używając imienia Jupiter zamiast Zeus, Neptun zamiast Posejdon, czy też Mars zamiast Ares. No i kurczę... Tego ostatniego było mi strasznie szkoda... Rzymskie oblicze tego boga, całkowicie odebrało mu jego cały urok, który tak bardzo mnie zauroczył podczas czytania cyklu "Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy". Być może w kolejnych tomach uda mu się uratować swój honor.
Rick Riordan stworzył świat, który różni się od swoich poprzedników dość znacząco. Podziwiam go, że w tak doskonały sposób udało mu się odnaleźć w miejscach, które przez setkami latami stworzyli rzymianie. Każde z pomieszczeń w Obozie Jupitera zostało opisane czytelnikom naprawdę rzetelnie i zarazem indywidualnie. W przypadku twórczości tego amerykańskiego pisarza, nie ma mowy na dwa jednakowe elementy całej układanki. Dzięki temu całość powieści zawsze wydaje się nam niezwykle interesująca i mało wystarczalna. Każdy kto weźmie w swoje ręce "Syna Neptuna", nie będzie w stanie się od niego oderwać. Tak to już jest z utworami tego autora i nic nie jesteśmy w stanie na to poradzić. Szkoda tylko, że na premierę kolejnej części tego cyklu muszę czekać jeszcze kilka tygodni, bo z wielką chęcią zagłębiłabym się w niej już dzisiaj. Nie ukrywam, że duże przyjemniej spacerowało mi się po Obozie Herosów, w którym panowała nieco bardziej rodzinna atmosfera, jednak to co nieznane sprawia, że jestem strasznie ciekawa wydarzeń, które będą miały miejsce w kontynuacji tej powieści. Swoją drogą... Nie orientujecie się, czy faktycznie "Herosi Olimpu" będą sobie liczyli aż pięć tomów? Gdzieś wyczytałam informacje na ten temat, ale jakoś nie chce mi się w to wierzyć...
"Syn Neptuna" chciałabym polecić osobom, które nie miały dotąd do czynienia z twórczością Ricka Riordana. Oczywiście całość przedsięwzięcia przydałoby się rozpocząć od serii "Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy". Bez tej serii możecie mieć mały problem z odczytaniem niektórych poszlak, które co jakiś czas pojawiają w jej kontynuacji. Co prawda można byłoby się bez niej oprzeć, jednak warto jest zachować w tym przypadku pewną chronologię. Myślę, że nikomu to nie zaszkodzi, a jedynie pobudzi Waszą ciekawość na wydarzenia, które ciągle przed nami.