Miłość powinna być czysta, piękna, niczym nie zmącona i dająca nadzieję. A co jeśli taka nie jest? Jeśli jest brudna, zła, nie powinna się pojawić, a na dodatek pozostawia po sobie ślady, które krwawią i zdają się nigdy nie goić? Czy człowiek doświadczający brudnej miłości może otworzyć się jeszcze na bardziej pozytywne uczucia? Czy już jest wtedy skreślony dla świata, z wyczerpanym limitem na miłość, a jego dalsza droga to jedynie kiepska egzystencja bez większych emocji? O wyniszczającej stronie miłości, doszczętnie rujnującej człowieka, opowiada książka "Ugly Love". I jak już przystało na Colleen Hoover pozostawia nas z tak ogromnymi ranami na sercu, że to aż boli.
Tate rozpoczyna w życiu nowy rozdział i korzystając z uprzejmości starszego brata, wprowadza się do niego. Zaczyna kolejny etap studiów pielęgniarskich, które chce połączyć z pracą. Wie, że mieszkanie pod jednym dachem z nadopiekuńczym bratem może być jedynie przejściowe, ale stara się myśleć pozytywnie, zwłaszcza, że jej współlokator rzadko bywa w domu. Nie spodziewa się, że wszystkie jej myśli będzie stopniowo pochłaniał sąsiad, a tym samym kolega po fachu Corbina- Miles. Ona sama, choć ma za sobą przelotne związki, nigdy nie spotkała nikogo, kto przejąłby jej uwagę na tyle, by móc powiedzieć, że zawładnął jej światem. Z resztą teraz nie ma w planach jakichkolwiek relacji, a co dopiero tak skomplikowanej, jaką z pewnością byłaby ta z Milesem. Problem w tym, że jej serce nie chce jej słuchać, choć rozum podpowiada, że ten chłopak to pewnik złamanego serca.
Miles jest pilotem i wiele dni spędza poza domem. Nie ma zbyt dużego grona przyjaciół, o jego rodzinie nie wiadomo zupełnie nic. Właściwie to o nim samym nie wiadomo zupełnie nic, oprócz suchych faktów wysuniętych na podstawie jego teraźniejszości. On sam cechuje się niesamowitym opanowaniem, nigdy się nie uśmiecha, niewiele mówi i jest szalenie tajemniczy. Nie pozwala się poznać innym osobom, a w wielu sytuacjach może zwyczajnie zostać odebrany jako nieprzyjazny. I choć Tate w jakiś sposób zachodzi mu za skórę już w momencie ich poznania, to on doskonale wie, że nie może pozwolić sobie na jakikolwiek ruch względem niej, bowiem nie jest zdolny do miłości. Nie jest też zdolny ofiarować nikomu przyszłości, a przeszłość pozostaje zamknięta na dnie jego serca i umysłu. Lecz czy można tak żyć na dłuższą metę?
"Ugly love" to książka z pozoru trywialna, opowiadająca historię miłości, która wybucha niechciana i musi pokonać wiele trudności, by pozostać z bohaterami na zawsze. Tylko, że główny bohater nie jest aroganckim i zadufanym w sobie playboyem, który z własnej wygody nie chce się angażować, a i Tate w niczym nie przypomina naiwnej dziewczyny, która za wszelką cenę chce rozkochać Milesa. Cały ciąg wydarzeń, który jest ich udziałem, po prostu ma miejsce, oni nie mają na to wpływu, podobnie jak uczucia, które zupełnie mimowolnie się między nimi rodzą, a sami mają świadomość tego, że będą też okrutnie ranić. Świetnym pomysłem jest sposób na opowiedzenie tej historii, bowiem rozdziały z perspektywy teraźniejszej Tate mieszają się z rozdziałami z perspektywy Milesa, mówiącymi o wydarzeniach sprzed sześciu lat, które stworzyły go takim człowiekiem, jakim jest obecnie. Ogromnie podobał mi się sposób narracji Milesa- niecodzienny, bardzo emocjonalny, odrobinę jakby w formie pamiętnika jego młodszej wersji. Colleen w tej książce ukazuje nie tylko siłę miłości- zarówno w dobrym jak i złym tego słowa znaczeniu, ale pokazuje też jak ogromną moc ma człowiek. Potrafi się podnieść nawet po najbardziej bolesnych przeżyciach i choć one zawsze pozostaną cząstką niego i będą sprawiać ból to jest w stanie ponownie być szczęśliwym. Lecz warto pamiętać, że każdy potrzebuje do tego innego wymiaru czasu. Autorka zgrabnie punktuje, że właściwi ludzie na ścieżkach życia, ci wartościowi i odpowiedni, są w stanie dokonywać maleńkich cudów każdego dnia, aż w końcu uzdrawiać zbolałe dusze. Największym wyzwaniem jest zawsze wybaczenie sobie, lecz warto podjąć ku temu próby, nawet gdyby miało być ich mnóstwo. Wyróżnia tu się także postać Kapitana uroczego staruszka, który swoją mądrością życiową zadziwiał i to wielokrotnie. Czy warto tu pisać, że to kolejna książka którą polecam? Colleen nie zawodzi, po raz kolejny, tak po prostu.
Opinia bierze udział w konkursie