Stosunkowo dużo czasu spędziłam na rzetelnym przeanalizowaniu plusów i minusów tej serii. Strasznie obawiałam się rozczarowań, które tak dotkliwie odnalazły mnie podczas spotkania z "Igrzyskami Śmierci". Być może i mam zapędy sadystyczne, jednak w tego typu utworach poszukuję niezwykłej dawki emocji, która nie pozwoli mi zasnąć przez najbliższych kilka dni. W przypadku lektury tej książki zostały one mocno ograniczone, jednak sam pomysł na stworzenie historii sprawił, że w ta krótkim czasie sięgnęłam po kontynuację powieści, którą skończyłam zaledwie kilka minut wcześniej.
Katniss i Peeta szczęśliwie powracają do Dwunastego Dystryktu, w którym zostają im przydzielone domy w Wiosce Zwycięzców. Bohaterowie spędzają tam kilka miesięcy, aż w końcu nadchodzi moment, w którym zgodnie z tradycją, wyruszą w podróż po wszystkich dystryktach Panem. Wszystko zapowiada się niezwykle niewinnie, jednak główna bohaterka jest świadoma tego, że prezydent Snow spogląda na każdy jej ruch i oczekuje. Ma on bowiem nadzieję na skuteczne zniesławienie dziewczyny przed narodem i pokazanie wszystkim, kto tu naprawdę rządzi. Z każdą sekundą sytuacja staje się coraz bardziej napięta. Dni mijają, a Igrzyska Ćwierćwiecza zbliżają się nieuchronnie. Czy Kapitolowi uda się zaskoczyć mieszkańców poszczególnych dystryktów? Jakie zadania czekają na trybutów w jubileuszowym starciu? Jaką rolę spełnią w nich Katniss i Peeta?
"W pierścieniu ognia" to powieść, która wzbudza w swoich czytelnikach ogromną ilość emocji. Wielu Moli Książkowych zachwyca się wdziękiem i formą tego utworu, a także jest pełna podziwu dla autorki, która stworzyła kapitalną historię, idealną dla osób w różnym wieku. Niemalże na każdym blogu możemy spotkać hymny pochwalne na cześć tej trylogii, a stosunkowo rzadko wpadamy na opinie, które odnoszą się do niej z dużo większą rezerwą. Z jednej strony nie ma się temu co dziwić, ponieważ Suzanne Collins posiada chwytliwe pióro, które nie pozwala nam na oderwanie się od książki aż do jej końca. Z całą pewnością, nie warto jest sięgać po kontynuację "Igrzysk Śmierci", jeśli mamy w planach coś innego, niż czytanie. Gwarantuję, że w większości przypadków, zapomnicie o obowiązkach i po całości oddacie się lekturze tej książki. Niestety musimy również wspomnieć o minusach, których w tej powieści nie brakuje. Po raz kolejny jesteśmy świadkami wydarzeń, w których zupełnie nic się nie dzieje, a jeszcze inne wydają się pozbawione sensu. Wielka szkoda, ponieważ widziałam w serii ogromny potencjał i sądziłam, że będzie w stanie utrzymać wyrównany poziom od początku do samego końca. Jak to jest, że niektórzy z błahego pomysłu są w stanie stworzyć arcydzieło, a gdy ktoś posiada naprawdę genialny plan działania, to bardzo często kładzie go po całej linii?
Suzanne Collins napisała książkę, której bohaterowie strasznie się nad sobą użalają. Niby są gotowi walczyć z przeciwnościami losu i od wielu już lat to czynią, jednak w głębi duszy lubią ponarzekać sobie na swój los. Byłoby to zupełnie zrozumiał gdyby nie fakt, że posiadają oni swoje ulubione śpiewki i trzymają się ich przez większość trwania utworu. Momentami bywało to wręcz nudne i irytujące, jednak w głębi duszy strasznie polubiłam bohaterów, z którymi dane mi było przebywać przez tych kilka godzin. Niezwykle łatwo było zauważyć, że życie nie oszczędzało ich, a niemalże wszyscy bez wyjątku, żywili ogromną nienawiść do instytucji, które powinni dbać o dobro swoich mieszkańców, a zamiast tego serwowały ludziom kolejne porcje upokorzeń i biedy. Wiele spośród tych momentów mogliśmy obserwować na lekcjach historii. Oczywiście świat przedstawiony przez autorkę jest tylko i wyłącznie jej tworem, jednak możemy odnaleźć w nim wiele sytuacji, które mogą być odzwierciedleniem tego, co spotykało naszych przodków.
Bardzo ucieszyłam się, gdy w trakcie trwania utworu okazało się, że moje małe marzenie o zagęszczeniu akcji, ziściło się. Mniej więcej w połowie książki zaczęło się coś dziać i z lekkim zniecierpliwieniem, oczekiwała kolejnych niespodzianek, którymi zaszczyci nas Suzanne Collins. Oczywiście do pełnej perfekcji brakuje tej książce jeszcze wiele, jednak końcówka "W pierścieniu ognia" dążyła ku temu by ten ideał uzyskać. Bardzo się cieszę, że organizatorzy Igrzysk Ćwierćwiecza również się postarali i zaserwowali swoim uczestnikom naprawdę ciekawe zmagania, a już na pewno trudniejsze od tych, które miały miejsce w poprzedniej edycji. Chociażby dla tych wydarzeń warto jest sięgnąć po całość utworu...
Wyd. Media Rodzina, listopad 2009
ISBN: 978-83-7278-395-0
Liczba stron: 359
Ocena: 6.5/10
Recenzja opublikowana na: www.recenzje-leny.blogspot.com