Wydaje się, że w fantastyce zostało już stworzone wszystko i nie ma w niej miejsca na świeże wątki, jednak F.T.Lukens w "A miało być jak w bajce" udowadnia, że jest to przekonanie błędne. Książka jest świetnym powiewem świeżości, a jej nietypowa forma zachwyciła mnie od początku.
Misja Arka i jego grupy przyjaciół dobiegła końca- niegodziwy władca został zabity, a kraina Chicpea na nowo może cieszyć się spokojem. Tron nie może jednak stać pusty, więc Arek przyjmuje tymczasowo koronę. Niestety szybko okazuje się, że raz przyjęte zobowiązanie jest trwałe, a on musi znaleźć osobę, która połączy z nim swoją duszę w przeciągu najbliższych trzech miesięcy, bo inaczej zniknie. I nie byłoby w tym nic trudnego, gdyby osobą, którą chłopak darzy uczuciem i z którą wyobraża sobie swoją przyszłość, nie był jego najlepszy przyjaciel, który nie jest nim zainteresowany (a przynajmniej wszystko na to wskazuje).
Najmocniejszym punktem całej historii są bohaterowie. Każdy z nich jest wykreowany w świetny sposób, a ich przekomarzania i zabawne dialogi grożą niekontrolowanymi wybuchami śmiechu (których zresztą sama doświadczyłam). Są niesamowicie charyzmatyczni i nie ukrywam, że chciałam z nimi spędzać każdą wolną chwilę. Dawno nie zdarzyło mi się, żeby po skończeniu książki odczuwać realny smutek, że to już koniec, a w tym przypadku wrażenie to nie odstąpiło mnie aż do teraz.
Sam pomysł na fabułę jest wyraźnym powiewem świeżości. I o ile początkowo można odczuć lekki chaos, czytelnik szybko zostaje wciągnięty w historię. Nie ukrywam, że teraz liczę na prequel, który opisałby samą misję, bo ze wspomnień bohaterów wyłania się wyprawa, w której chciałabym uczestniczyć.
No i na koniec wątek romantyczny. Hasło "idiots in love" oddaje go idealnie, bo prawdopodobnie cała historia mogłaby się zakończyć o wiele szybciej, gdyby bohaterowie poważnie i szczerze ze sobą porozmawiali. Nie umiem się jednak na ich gniewać, bo gdyby to zrobili, zostałabym pozbawiona możliwości przebywania w ich towarzystwie dłużej, a to byłaby nieodżałowana strata.
"A miało być jak w bajce" to historia, która otuliła mnie jak najlepszy kocyk, rozbawiła i pozwoliła spędzić kilka przemiłych godzin ze świetnymi bohaterami. Dała mi tyle komfortu, że mimo iż dostrzegam w niej pewne słabsze elementy, nie chcę poświęcać im więcej uwagi, a cieszyć się z przyjemnej lektury. I wam też tego życzę!
Opinia bierze udział w konkursie