Dla młodej wdowy z malutkim dzieckiem każdy kolejny dzień przypomina walkę o przetrwanie. Stanisława, której mąż zmarł nagle, musi odnaleźć się w nowej codzienności bez wsparcia ukochanego. Musi zrobić wszystko, by zapewnić byt swojej córeczce. Nieoczekiwanie Los przynosi jej spełnienie marzeń - pod okiem parającej się leczeniem przy pomocy ziół staruszki zdobywa niezbędną wiedzę, by zostać akuszerką. I tak wkrótce otwierają się przed nią kolejne drzwi - Stanisława ma możliwość wyjazdu do Sensburga, gdzie będzie mogła nadal się kształcić. Na swej drodze spotyka wiele osób, których historie są dla niej cenną lekcją...
Gdy przewrotny Los zamyka jedne drzwi, otwiera dla nas kolejne. Czy i tak będzie w przypadku Stanisławy?
Twórczość pani Enerlich znam jeszcze z cyklu Prowincja... Jako że dawno nie sięgałam po jej książki, stwierdziłam, że czas najwyższy to nadrobić. I tak oto w moich rękach znalazła się Akuszerka z Sensburga.
Główna bohaterka, Stanisława, od dawna marzyła o możliwości pobierania nauk o ziołach. Jednak kobieta żyjąca na wsi w tamtym okresie nie mogła liczyć na jakiekolwiek wsparcie w tym temacie. Zawsze było coś ważniejszego - wychowanie dzieci, oporządzanie gospodarki, wszelkiego rodzaju prace na polu. Edukacja była zarezerwowana tylko dla tych, którzy mieli odpowiednio wysokie środki, by się kształcić. Ogromną wiedzę posiadały tzw. baby, znachorki, które pomagały przyjść na świat dzieciom czy leczyły różnego rodzaju dolegliwości mieszkańców przy pomocy ziół. I ta, która pochodziła z miejscowości Stanisławy, postanowiła podzielić się z kobietą swoją wiedzą. Wyczuła w niej ten specyficzny płomień. Życie głównej bohaterki stało się pasmem słodko - gorzkich wydarzeń, licznych (często trudnych) decyzji. Lecz to wszystko po to, by móc zawalczyć o siebie i swoje marzenia. Podziwiam ją. Wykazała niezwykły hart ducha w czasach, gdy kobieta miała tylko pilnować domowego ogniska. I co ciekawe, w obraniu nowej ścieżki nie kierowała się głównie dobrem córeczki, lecz przede wszystkim szła za własnymi marzeniami. Wiedziała, że nadaje się do tego zajęcia, więc skoczyła na głęboką wodę.
Ta lektura zawiera w sobie nie tylko smutną historię Stanisławy, która w jednym dniu straciła męża i urodziła córkę. To także opowieść pewnej siostry zakonnej, również parającej się ziołolecznictwem. Obie bohaterki na pewnym etapie spotykają się, a znajomość ta może zaowocować przyjaźnią na długie lata. Co będzie dalej, zapewne dowiemy się z kolejnego tomu.
O ile wątki związane z nauką o ziołach były wciągające, o tyle te bardziej emocjonalne fragmenty już nie. Chwilami miałam wrażenie, że są wstawione trochę na siłę i opisane zbyt pobieżnie i sucho, by czytelnik mógł wczuć się w tragiczną sytuację danej postaci. Brakowało mi takiej prawdziwej emocjonalności, która zwali mnie z nóg. A nie oszukujmy się, pole do popisu było w tym przypadku bardzo szerokie. Bez tego Akuszerka z Sensburga jest po prostu kolejną lekturą uprzyjemniającą leniwe popołudnie. Niemniej jednak wierzę, że kolejne części niosą za sobą coś więcej.
Opinia bierze udział w konkursie