Ton całej książki bardzo różni się od poprzednich czterech, mimo że lekka zmiana stylu była już wyczuwalna w czwartej części. Wtedy już zaczęło się robić bardziej poważnie, zaczęłam się zastanawiać, czy sarkastyczny humor nie jest tylko przykrywką, a cała historia ma o wiele głębsze dno. Okazało się, że intuicja dobrze mi podpowiadała, gdyż "Mroczny Talent" pokazuje zdecydowanie inny styl od poprzednich części (pomimo przezabawnych tekstów związanych z odkryciem przypisów przez bohatera). Jeśli chodzi o zakończenie... No cóż, nie możemy powiedzieć, że autor nie ostrzegał, prawda? Robił to wielokrotnie, ale kto by pomyślał, żeby brać to na poważnie. Przecież wszystkie książki był takie zabawne, więc jakim cudem nagle zakończenie jest takie? W tym momencie należałoby sobie przypomnieć sam początek pierwszego tomu, kiedy to wszystko praktycznie dostaliśmy podane na tacy. I należałoby sobie przypomnieć również wszystkie dialogi, zdania, monologi, kiedy przypominał nam o tej scenie i zapowiadał, że w końcu ją wyjaśni. Alcatraz Smedry od samego początku przygotowuje wszystkich do takiego właśnie wydarzenia. Jego ciągłe, złowrogie ostrzeżenia o przyszłej porażce trudno pominąć w poprzednich czterech książkach, więc nie można mieć do niego o to pretensji. Ale nie zmienia to faktu, że zakończenie "Mrocznego talentu" jest najbardziej przygnębiającym, z jakim miałam do czynienia od dłuższego czasu. Szczerze mówiąc, Brandon Sanderson wyrwał mi serce w ciągu zaledwie kilku minut i zostawił z niedowierzaniem namalowanym na twarzy przez dłuższy czas. I tylko ta uwaga na samym końcu książki daje małą nadzieję, że może jednak historia nie jest zakończona i Bastylia opowie ją nieco inaczej w dodatkowym tomie... Ale tylko może.
Czy to wszystko oznacza, że ta książka pozbawiona jest szyderczego humoru i uroczych gier słownych, z której znana jest seria o Alcatrazie? Nie, oczywiście, że nie, wszystko to wciąż jest obecne. Każda dowcipna uwaga, sarkastyczne podejście nawet do poważnych tematów, czy też wymyślone przez autora nowe formy rozbawiania czytelnika (numeracja rozdziałów, przypisy, Pingwinator, czy dobór garderoby mieszkańców Wolnych Królestw) przypominają czytelnikom za co pokochali serię i do czego przywykli. Wciąż jest to komedia na wysokim poziomie i wystarczająco zabawna, nawet jeśli Sanderson dał popalić czytelnikom pod koniec. Jednak jeśli przeczytaliście całą serię, prawdopodobnie nie będziecie go za to nienawidzili i będziecie się cieszyli ostatnią częścią wystarczająco, aby była warta waszego czasu.
"Mroczny talent" jest jedną z najbardziej zaskakujących książek, z jakimi miałam do czynienia. Ironiczny humor, potencjalnie historia dla dzieci, lecz zakończenie okrutne, nawet dla dorosłego czytelnika, który zżył się z bohaterami, a któremu zostali oni odebrani (niektórzy). Jednak warta przeczytania, przede wszystkim ze względu na chęć dokończenia historii Smedrych z poprzednich tomów.
Opinia bierze udział w konkursie