KONIE I LUDZIE
Kolejna seria dla miłośników koni trafiła właśnie na polski rynek. Po udanym cyklu ?Kamila i konie?, można by zastanawiać się czy jeszcze jedna tego typu opowieść jest nam potrzebna. Ale ta pokazuje, że warto było ją wydać. Bo daje nam wgląd w temat z innej nieco strony i dostarcza tyle samo zabawy, co podobne tytuły.
Poznajcie konie z klubu jeździeckiego. Różnorodne zwierzęta, o różnych charakterach, które komentują wszystko co ich otacza, z ludźmi włącznie. I jakoś wiodą te swoje końskie żywota.
Jak w ?Kamili i koniach?, tak i tutaj mamy do czynienia z przygodami członków klubu jeździeckiego. O ile jednak w konkurencyjnej serii mieliśmy okazję śledzić losy ludzi i ich zwierząt z perspektywy tych pierwszych, o tyle tutaj to właśnie ci drudzy zyskują głos. I to czasem sarkastyczny, co do mnie trafia. Bo z natury już taki jestem, że mój cynizm tu i tam wychodzi. A tego cynizmu właśnie trochę tutaj jest. Owszem, wszystko to poziomem dostosowane do dziecięcego czytelnika, inaczej być nie mogło, ale dla mnie to miły akcent.
I ogólnie miło czyta się tę serię. Taką lekką, z niewymuszonym humorem. Może pomysłowości tutaj wielkiej szukać nie macie co, zresztą po co, skoro w tego typu komiksach wszystko już było, szukajcie lepiej dobrej zabawy, bo to akurat już oferuje ten album. Szukajcie dydaktyzmu, ale nienachalnego, bo ten nachalny odstrasza i dzieci, i dorosłych. I szukajcie uroku, bo bez tego by się nie obyło. Zresztą w twej serii szukać nie musicie długo, bo wszystko to znajduje się na pierwszym planie.
Laurent Dufreney, artysta współodpowiedzialny za ?Les Cochons dingues? i ?Zoé Super? wraz z ilustratorką Miss Prickly (czyli kryjącą się pod tym pseudonimem Isabelle Mandrou), znaną z takich tytułów, jak chociażby ?Mordercza Adelka?, ?Animal Jack? czy właśnie ?Les Cochons dingues?, serwuje nam rzecz taką, jakiej mogliśmy się spodziewać. Czyli fabularnie i graficznie trafioną, przyjemnie podaną, z tą grafiką noszącą w sobie całkiem spory ładunek realizmu i cartoonowej prostoty zarazem, z dobrze dobranym kolorem i wydaniem również dobrym, bo zbiorczym, oferującym nam po trzy oryginalne albumy. W sam raz, by nie cieszyć się serią zbyt krótko.
W skrócie, dla dzieci. Niezależnie od tego, ile mają lat. Najlepiej jeśli lubią przy tym konie, bo te dominują na stronach, ale wcale niekoniecznie. Bo dobrze bawić się można i bez tego.