Amerykańska rewolucja seksualna lub jak kto woli rewolucja obyczajowa, dla wielu osób automatycznie kojarzy się z latami z 60-tymi i 70-tymi. Czyli okresem świetności ruchu hipisowskiego, który był mocno otwarty na przeróżne przyjemności (nie tylko cielesne). Pewne mocno widoczne ?zmiany? w tym aspekcie życia zaczęły się jednak już pojawiać w USA początkiem XX wieku. Największe socjologiczne zmiany nastąpiły jednak w latach 50-tych, kształtując w pewien sposób całą przyszłość.
Autorem recenzowanej książki, która ukazała się na naszym rynku nakładem wydawnictwa Wektory w cyklu ?Klasyka Myśli Zachodniej?, jest ceniony (chociaż w naszym kraju prawie w ogóle nieznany) amerykański socjolog pochodzenia rosyjskiego ? Pitirim Sorokin. Człowiek który doświadczył znaczenia ?rewolucji? na swojej własnej skórze, spędzając długie miesiące w więzieniu, a następnie emigrując w z kraju w poszukiwaniu nowego miejsca do życia. Czy może być więc lepszy autor publikacji tego typu?
Jako naukowiec i osoba doświadczająca negatywnych skutków rewolucji, był on mocno wyczulony na pewne jej aspekty. Osiedlając się w Ameryce, bardzo szybko zauważył, że również w tym kraju ?szczęśliwości i demokracji?, podobnie jak w Rosji, następują wyraźne zjawiska zmian w społeczeństwie. W USA owa ?rewolucja? przebiegała jednak mniej drastycznie i krwawo, co niestety nie oznaczało niwelowania jej negatywnych skutków. W swoim dziele starał się więc on omówić widziane przez niego zmiany i ich skutki, które miały wpływ na całą przyszłość.
Tematyka książki jest dosyć specyficzna i wywołująca naprawdę liczne skrajne emocje. Jedni z wywodami autora kompletnie nie będą się zgadzać, inni zaś w przynajmniej części przyznają mu rację. Jedno jest pewne, nikt wobec owej książki nie będzie raczej obojętny, jeśli tylko zdecyduje się po nią sięgnąć.
Całą treść abstrahując od poszczególnych rozdziałów, można tutaj podzielić na trzy najważniejsze części.
W pierwszej stara się on ukazać znaczenie rodziny i seksualności jako części miłości małżeńskiej. Dostrzega on pewną rozwiązłość jako potencjalny czynnik rozpadu bliskości dwojga ludzi, co prowadzi do coraz większej liczby rozwodów. Według niego postępująca seksualizacja społeczeństwa przyczynia się do wypaczenia podstawowej komórki społecznej, co prowadzi pośrednio do zmniejszenia dzietności, mogąc tym samym wpływać na przyszłości narodów.
Część druga to poświęcenie miejsca opisowi szeroko pojętej sztuki i kultury, która coraz mocniej przesączona jest treściami ?seksualnymi?. Z zamieszczonymi tutaj wnioskami, śmiem przypuszczać, że nie zgodzi się pewna duża część społeczeństwa. O ile nadmiar tego typu treści, rzeczywiście jest nie tylko szkodliwy, co po prostu niesmaczny, to nadmierna pruderyjność w tej sferze również może przynieść mocno negatywne skutku. Ciekawym elementem jest tutaj jego ostrzeżenie przed dalszą ?degeneracją kulturową?, która może przynieść w przyszłości wydźwięk propagandowy (gdyby zobaczył obecną ?kulturę?, pewnie momentalnie dostałby zawału).
W trzecim segmencie swojej publikacji stara się on ukazać wpływ nadmiernej seksualności na społeczeństwo, co może prowadzić do prawdziwej anarchii. Moim zdaniem w kilku miejscach autor dostrzega tutaj problemy tam, gdzie ich raczej nie ma, jest to jednak odczucie mocno subiektywne i każdy będzie inaczej interpretował treść tej części książki. Zdecydowanie warto jednak zastanowić się nad jednym ważnym niezwerbalizowanym bezpośrednio przez autora pytaniem. Czy nadmierna pobłażliwość w stosunku do postępującej rewolucji seksualnej lat 50 i później 60/70, nie miało bezpośredniego wpływu na pewne problemy czasów współczesnych?
Tak jak było to już wspomniane Amerykańska rewolucja seksualna, to pozycja bardzo specyficzna, po którą powinien sięgnąć tylko świadomy czytelnik. Z zamieszczonymi tutaj treściami można się oczywiście nie zgadzać. Warto jednak z tytułem się zapoznać, tym bardziej że ?rewolucja? tak naprawdę nigdy się nie zakończyła i ciągle trwa, dotykając każdego z nas.
Opinia bierze udział w konkursie