Zoja Pietrowna, mieszkająca w Nowym Jorku, zostaje nagle ściągnięta do Polski, by pochować swoją babkę, z którą zupełnie nie utrzymywała kontaktu. Kobieta straciła rodziców, gdy była małą dziewczynką i odtąd opiekę nad nią sprawował surowy i wymagający ojciec Bruno. Żyła w klasztorze z nadzieją, że babcia ją zabierze, co niestety nigdy nie nastąpiło. Od momentu gdy zjawia się na plebani i poznaje proboszcza, jej egzystencja wywraca się do góry nogami. Tu nie chodzi tylko o drobne rodzinne tajemnice, jej całe życie, wszystko w co wierzyła, okazuje się wielkim kłamstwem. Niestety nie ma czasu na żal i łzy, kobiecie grozi śmiertelne niebezpieczeństwo. Co gorsza, zagrożona jest cała ludzkość.
Już od dawna byłam bardzo zainteresowana tą kontrowersyjną powieścią. Nareszcie mogłam ją poznać, a wszystko dzięki akcji Book Tour, zorganizowanej przez Monikę, prowadzącą stronę Książkowa radość.
Tajemnice skrywane przez Kościół i Watykan z pewnością są trudnym, szokującym tematem. Połączone ze sprawą nazizmu tworzą niesamowitą, porywającą historię, która przeraża i po prostu wbija w fotel.
Niezwykle ciężko mi opisać ogrom emocji, jakie wywołała we mnie książka. Od lat spotykam się z zagadnieniem obozów koncentracyjnych, ale za każdym razem wstrząsa to mną równie mocno.
Nie jestem w stanie pojąć, jak człowiek mógł być zdolny do takiego okrucieństwa. W tej pozycji opisane są głównie miejsca, gdzie więziono i torturowano dzieci, co niejednokrotnie doprowadzało mnie do płaczu podczas lektury. Myśli, że ta brutalna, niehumanitarna ideologia może być wyznawana również w czasach obecnych, przyprawiały mnie o szał i strach.
"Ani żadnej rzeczy" wzbudza wiele kontrowersji, głownie przez to, iż podważa śmierć Jezusa na krzyżu. Bardzo podobało mi się, że do fabuły zostały wplecione historie dotyczące czasów, gdy Chrystus jeszcze żył. Pojawia się tu również tajemnica Świętego Grala oraz postać Marii Magdaleny. Tak więc jak sami widzicie, nie ma miejsca na nudę. Spodziewajcie sie licznych refleksji i przemyśleń, co rzeczywiście jest prawdą, a co przed nami umiejętnie zafałszowano.
Wracając do głównej bohaterki, przygody, a raczej niebezpieczne sytuacje, które już na dobre zagościły w jej życiu, trzymają w niebezpiecznym napięciu do ostatniej strony. Tajemniczy, mroczny klimat zapewnia naprawdę świetną intrygę. Autorka doskonale nas zwodzi, sama pogubiłam się kto rzeczywiście pomaga Zoi, a kto chce ją wykorzystać.
"Uratowałem ci życie, a teraz ty uratuj moje. Zabierz to, czego ci trzeba i odejdź."
Ta niepewność to kolejna zaleta, dzięki której chłonie się każdą następną stronę. Muszę przyznać jednak, że tak mniej więcej w połowie byłam trochę przytłoczona nadmiarem informacji i tempo czytania bardzo się zwolniło, ale gdy stopniowo wszystko zaczęło się wyjaśniać, to już nie byłam w stanie przerwać lektury, nim nie dotarłam do końca.
Moim zdaniem najbardziej intryguje fakt, iż nie chodzi tu tylko o błahe tajemnice rodziny, ale o sekrety całej naszej historii.
Czy na pewno wiemy jak wyglądał początek chrześcijaństwa?
Sama autorka podkreśla, że powieść jest fikcyjna, ale nie wzięła się z samej wyobraźni. S. M. Borowiecky posiada wiele informacji, które zbierała latami, to autentyczne dowody pokazujące, że takie sytuacje mają miejsce, nie są zmyślone. Ten szczegół chyba najbardziej szokuje i nie można pozostać wobec czegoś takiego obojętnym.
Tytuł doskonale obrazuje całość tej niewiarygodnej historii. To przecież ostatnie przykazanie, które dotyczy żądzy posiadania, jaka obezwładnia człowieka i popycha ku następnym grzechom.
" Wielu badaczy Starego Testamentu uważa, że Dziesięć Przykazań, jakie Bóg dał ludziom, to tak naprawdę tylko dwa ostatnie połączone w jedno, mówiące o pokusach, czyli "nie będziesz pragnął żony bliźniego swego, ani żadnej rzeczy, która jego jest". W nim wyraża się prawda o zagładzie, jaką niesie za sobą chciwość. Wszystkie pozostałe osiem przykazań, to jedynie wykaz czynów, do jakich ludzie są gotowi się posunąć, żeby zdobyć to, czego akurat pragną."
Zakończenie pozostawia w niedosycie i wręcz zmusza do sięgnięcia po kolejną część.
Jest to bez wątpienia trudna książka napisana lekkim, przystępnym językiem. Naprawdę warto ją poznać. Pozycja na pewno zostanie w pamięci na długo, nie tylko ze względu na tematykę, ale również na moc wrażeń, jaką wywołuje. "Ani żadnej rzeczy" porusza, zaskakuje i wzbudza masę silnych emocji oraz refleksji. To również przepiękna historia o poszukiwaniu własnych korzeni i odkrywaniu samego siebie.
Z przyjemnością i ogromną ciekawością sięgnę po następną część, a was zachęcam do lektury! Jeśli lubicie rożne teorie spiskowe i sekrety, z pewnością wam się spodoba!
Opinia bierze udział w konkursie