Rozstania zawsze są trudne; nawet, jeżeli tylko chwilowe. Nic więc dziwnego, że Ania Shirley głęboko zastanawiała się, czy podjęcie studiów na uczelni w Redmond na pewno było dobrą decyzją. Tak kocha swoje Zielone Wzgórze, Marylę i dzieciaki! Jednak coś wewnątrz niej każe jej biec po własne marzenia... a pobieranie dalszych nauk na uniwersytecie ma jej to umożliwić.
W życiu naszej rudowłosej bohaterki szczęście przeplata się z burzowymi chmurami, a jednak Ania zawsze ostatecznie odnajduje wyjście nawet z najtrudniejszej sytuacji. Tym razem wraz z przyjaciółkami musi znaleźć dla siebie domek do wynajęcia, w którym to przeżyją kolejne lata studiów. I oto jest- malutki, otoczony zielenią, wprost idealny. Jednak czy specyficzne starsze damy, które go zamieszkują, zdecydują się na wynajem grupce dziewcząt?
W międzyczasie serce Ani również ma coraz liczniejsze dylematy. To, co w czasach dziecięcych wydawało się jej proste, teraz urasta do rangi problemu. Jak zrozumieć własne uczucia? Czym jest to dziwne uczucie, które czuje w piersiach na widok przyjaciela z dzieciństwa, Gilberta? I czy miłość to tylko przystojna, męska twarz i wzniosłe rozmowy o uczuciach- tak, jak wydawało jej się gdy była tylko podrostkiem? A może to pełne humoru rozmowy z człowiekiem, który najpierw był jej przyjacielem... ?
Nasza Ania dorasta; nie ma ku temu najmniejszych wątpliwości.
Kto -tak jak ja- pokochał Anię Shirley od pierwszego "przeczytania", ten z przyjemnością sięga po książki opisujące jej dalsze losy. Nie da się ukryć, że nasza Ania dorasta- jest to po części słodkie (patrząc na jej kolejne przygody), a po części smutne. Smutne, gdyż jeszcze tylko kilka części serii i będziemy musiały się rozstać. Pocieszający jest tylko fakt, że będziemy mogli wrócić do jej papierowych historii zawsze, gdy najdzie nas na to ochota.
Główna bohaterka zawsze wierzyła w wizję miłości, którą utkała z miłosnych opowieści jeszcze w latach dziecięcych- on, przystojny, szarmancki i romantyczny, miał porwać jej serce od pierwszej chwili. I właśnie na kogoś takiego trafiła zaraz na początku studiów w Redmond. Robert Gardner uosabia wszystko to, o czym marzyła przez lata. I co więcej, mężczyzna zabiega o uczucie rudowłosej piękności. Szkopuł w tym, że Ania nie do końca jest pewna, czy spełnienie marzeń lat młodości jest tym, czego potrzebuje w obecnej, doroślejszej chwili. Choć dylematy tej natury potrafią zmęczyć, to miło się o nich czytało. Chyba każdy wie, jak potoczyła się historia panny Shirley- nagle odnalazła to, czego szukała, w kimś zupełnie odbiegającym od jej marzeń. Zapewne wiecie, o kim piszę, aczkolwiek nie zabiorę Wam frajdy z czytania o ścieżce, jaką obrała nasza bohaterka, by zrozumieć własne uczucia.
Trzecia część serii jest dokładnie taka, jak jej poprzedniczki- ciepła, pełna różnego rodzaju emocji (niestety, także tych negatywnych), acz przy tym prawdziwsza. Niemniej jednak wciąż prowadzi nas tam, gdzie zazwyczaj się nie zapuszczamy- na sielankowe łąki lat młodości, do tych wspomnień, do których w ciężkich okresach życia uwielbiamy wracać. A przy tym są to powieści niezwykle mądre, dzięki czemu czas z nimi spędzony uznaję za jak najbardziej pozytywny. Choć w Ani na uniwersytecie nie doszło do żadnej tragedii, to i tak w kilku momentach miałam łzy w oczach. Tak- ja, która płacze tylko, gdy w książce umiera zwierzątko. Po prostu emocje chwilami są tam tak intensywne, że nie mogłam się powstrzymać. A może to i zazdrość, że nasza Ania nie tylko porywa za sobą zastępy czytelników, ale też i ludzi z "jej świata"? Że wszyscy, niezależnie od wieku, lgną do tej kasztanowowłosej dziewczyny o rozmarzonych, niebieskich oczach?
Dzień wydania kolejnej książki z serii za każdym razem traktuję jak małe święto, bo wiem, że na jej kartach odnajdę spokój. Spokój, który w dzisiejszych, coraz cięższych czasach, jest nam niezbędny. Dlatego też polecam utwory pani Montgomery każdemu z Was!
Opinia bierze udział w konkursie