- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.piących doły w lesie, a potem kładących się w nich posłusznie twarzami do ziemi. Pamiętał zapach wilgotnej gleby, skwar, senną leśną ciszę i zastanawiał się, co zrobi, jeśli Beria każe mu się położyć na dnie dołu. - Nie kop tak szeroko - doszedł go głos z ciemności. - To nie grób. Sam przysparzasz sobie więcej roboty. Po jakimś czasie Rapawa zaczął używać łopaty na zmianę z kilofem; odłupywał kawały gliny i zeskakiwał na dół, żeby uprzątnąć rumowisko. Z początku ziemia sięgała mu do kolan, potem do pasa, w końcu do piersi - w tym momencie na górze pojawiła się okrągła jak księżyc twarz Berii, który kazał mu skończyć; dół był wystarczająco głęboki, Rapawa dobrze się spisał. Szef uśmiechał się i wyciągnął rękę, żeby pomóc mu wdrapać się na górę. Ujmując jego miękką dłoń, Rapawa czuł do niego taką miłość - taką falę wdzięczności i oddania, jakiej nie zaznał już potem nigdy w życiu. Niczym dwaj starzy towarzysze - tak zapisało się to w pamięci Rapawy - złapali za dwa końce długą metalową skrzynkę na narzędzia i opuścili ją na dno dołu. Potem zasypali go, udeptali mocno ziemię, a Rapawa wygładził ją łopatą i pokrył zeschłymi liśćmi. Kiedy ruszyli trawnikiem w stronę domu, na niebie na wschodzie zapalały się już pierwsze szare smugi brzasku. o o o Kelso i Rapawa opróżnili wspólnie miniaturowe buteleczki i przerzucili się na domowego wyrobu pieprzówkę, którą stary trzymał w poobijanej blaszanej manierce. Bóg jeden wiedział, z czego ją pędził. Może z szamponu do włosów. Powąchał ją, kichnął, po czym mrugnął do Anglika i nalał mu z meniskiem oleistej cieczy. Miała barwę gołębiej piersi i Kelso poczuł, że żołądek podchodzi mu do gardła. - A Stalin umarł - powiedział bełkotliwie, starając się uniknąć spełnienia toastu. Zdrętwiała mu szczęka. - A Stalin umarł. - Rapawa potrząsnął ze smutkiem głową. Nagle pochylił się i stuknął kieliszkiem w jego kieliszek. - Za towarzysza Stalina! - Za towarzysza Stalina! Wypili. o o o Stalin umarł. I wszyscy oszaleli z rozpaczy. Wszyscy, z wyjątkiem towarzysza Berii, który wygłosił mowę pogrzebową do zgromadzonych na placu Czerwonym tysięcy rozhisteryzowanych żałobników tonem czytającego rozkład jazdy zawiadowcy stacji, a potem stroił sobie na ten temat żarty z chłopakami. Rozeszły się o tym słuchy. Beria był sprytnym człowiekiem, o wiele sprytniejszym od ciebie, chł zjadłby cię na śniadanie. Ale sprytni ludzie zawsze popełniają jeden błąd. Uważają, że wszyscy naokoło są głupi. A wszyscy nie są głupi. Potrzebują tylko trochę więcej czasu. Szef myślał, że będzie rządził przez dwadzieścia lat. Przetrwał trzy miesiące. Któregoś czerwcowego ranka - Rapawa był wtedy na służbie z tym samym co zwykle zespołem, Nadarią, Sarsikowem, Dumbadze - nadeszła informacja, że ma się odbyć specjalne posiedzenie prezydium w biurze Malenkowa na Kremlu. Ponieważ było to u Malenkowa, Szef specjalnie się nie przejął. Kim był w końcu gruby Malenkow? Zerem. Głupim brązowym miśkiem. Szef trzymał Malenkowa na końcu sznura. Dlatego wsiadając do samochodu, żeby udać się na posiedzenie, nie miał nawet krawata. Pojechał w niezapiętej koszuli i starym znoszonym garniturze. Po co miałby wiązać krawat? Był upalny dzień, Stalin już nie żył, w Moskwie było pełno dziewczyn, a on miał rządzić przez następne dwadzieścia lat. Niedługo przedtem przestały kwitnąć wiśnie w ogrodzie. Przybyli do siedziby Malenkowa i Szef poszedł do niego na górę, a oni usiedli w przedpokoju przy wejściu. Jeden po drugim przyjeżdżali dygnitarze, wszyscy towarzysze, z których Beria śmiał się w kułak, kiedy tego nie widzieli - stary ,,Kamienny Dupek" Mołotow, tłusty wieśniak Chruszczow, ofermowaty Woroszyłow i na koniec marszałek Żukow, ten nadęty pacan z piersią udekorowaną orderami. Wszyscy udali się na górę i Nadaria zatarł ręce. - Może byście tak poszli do kantyny, Papu Gierasimowiczu - zwrócił się do Rapawy - i przynieśli nam kawy? Dzień mijał. Co jakiś czas Nadaria szedł na górę, żeby zobaczyć, co się dzieje, i zawsze wracał z tą samą wiadomością: posiedzenie wciąż trwa. Nie było w tym zresztą nic dziwnego. Posiedzenia prezydium często ciągnęły się godzinami. Ale o ósmej wieczorem szef ochrony zaczął się niepokoić, a o dziesiątej, gdy zapadł letni zmierzch, kazał wszystkim pójść z nim na górę. Nie zważając na protesty sekretarzy Malenkowa, wdarli się do wielkiej sali. Była pusta. Sarsikow próbował zadzwonić z któregoś z telefonów, ale żaden nie działał. Jedno z krzeseł było wywrócone i leżało wokół niego kilka złożonych kartek. Na każdej zapisane było ręką Berii, czerwonym atramentem, jedno słowo: Alarm! o o o Dalsza część dostępna w wersji pełnej
Produkt wprowadzony do obrotu na terenie UE przed 13.12.2024
Szczegóły | |
Dział: | Książki |
Kategoria: | książki na jesienne wieczory, Sensacja, thriller |
Wydawnictwo: | Albatros |
Wydawnictwo - adres: | a.saluga@wydawnictwoalbatros.com , http://www.wydawnictwoalbatros.com , 02-972 , ul. Hlonda 2a /25 , Warszawa , PL |
Oprawa: | miękka |
Okładka: | miękka |
Wymiary: | 140x200 |
Liczba stron: | 400 |
ISBN: | 9788381255349 |
Wprowadzono: | 30.09.2021 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.