Felicity to silna kobieta, która przywykła do tego, że nie należy się do nikogo przywiązywać. Wychowana w różnych rodzinach zastępczych, dopiero w wieku nastoletnim odnalazła kobietę, która stworzyła jej prawdziwy dom. Kocha planować każdy kolejny dzień w najmniejszym szczególe, chętnie pomaga innym, a zawodowo pragnie spełniać się jako prawniczka. Marzy o prawdziwej miłości i mieszkaniu w wielkim mieście. Wszystko w swoim życiu traktuje poważnie, także związki, więc nie dla niej jest jakikolwiek letni romans.
Leo to mężczyzna, że ściśle zaplanowaną przyszłością. Ma poprowadzić rodzinny interes, przynosić chlubę swojemu nazwisku, przedłużyć ród, a także ożenić się z kobietą z wyższych sfer. W młodości chętnie korzystał ze wszelkich uciech, obecnie jednak jest już zmęczony takim życiem, a wizja stabilizacji mu nie przeszkadza. Nie spotkał kobiety, która zawładnęłaby jego sercem, więc ślub z rozsądku niespecjalnie go odstrasza. To honorowy, lojalny i oddany swoim obowiązkom człowiek, który nigdy nie sprzeciwiłby się woli rodziców. Nawet w imię prawdziwej miłości.
?Arystokrata? to jedna z tych książek, po którą zwyczajnie bałam się sięgnąć, a wszystko z uwagi na to, że czytałam o niej naprawdę skrajne opinie. Choć kocham twórczość Penelope Ward całym sercem i mam wobec niej ogromny sentyment to doskonale wiem, że zdarzają się jej naprawdę słabe pozycje. Jednak ku mojemu jakże pozytywnemu zaskoczeniu, ta książka, przynajmniej w mojej opinii, do nich nie należała. Czytała mi się naprawdę świetnie i bezbrzeżnie wciągnęła mnie w wykreowany świat oraz sprawiła, że poczułam nie tylko miejsce, w którym dzieje się fabuła, ale też wszelkie uczucia postaci. Odświeżającym dla mnie było to, że bohaterowie byli wobec siebie całkowicie szczerzy, nie próbowali jakichkolwiek gierek, nie skrywali sekretów, doskonale wiedzieli, na czym stoją i na jaką relację się decydują. Narracja charakteryzuje się swego rodzaju delikatnością, czułością, ciepłem, choć oczywiście nie brakuje tu typowych dla tego rodzaju powieści scen oraz iskrzącej chemii, to dla mnie przeważały tu inne odczucia, które jedynie urealniły emocje postaci. Penelope dodatkowo udało mi się w tej książce zaskoczyć, dała mi także szetlandzkiego kuca oraz spaghetti, które zawsze będą mi się kojarzyć z tą pozycją, a ja uwielbiam takie niuanse. A w tym wszystkim przekazała także dzięki historiom bohaterów i ich bliskich ważne wartości, które dają do myślenia. Na wyróżnienie oczywiście zasługuje też postać Siga, kuzyna Leo, który niemożebnie uatrakcyjnił swoją osobą całą lekturę i żałuję, że nie stał się głównym bohaterem dla swojej własnej opowieści ? bo potencjał takiej książki o nim jest niezrównany. Podsumowując, ja należę do absolutnych fanów tej historii i ze swojej strony jak najbardziej ją polecam.
Opinia bierze udział w konkursie