Bohaterowie tej krótkiej książki rzekomo wlacza o demokrację, wolność słowa i poglądów, równość obywateli, tradycje. Niestety w swojej walce są zaślepieni. Wygląda to tak, że ludzie są równi i równiejsi. Heteroseksulani są gorsi od homoaseksulanych obywateli. Wyznający wiarę katolicką są lepsi o niewierzących lub wyznających inną wiatę. W jakiś niepojęty dla mnie sposób łączą lewicę z komunizmem. Bohaterowie, zagorzali przeciwnicy jednych jak i drugich, jednocześnie wspominają nieustannie wolność jaka to była w przeszłości. Wolność w komunie? Wolność polityczna? Wolność słowa? Wyznania? Nienwiem co autor miał na myśli...Fabuła prosta jak budowa cepa natomiast sami bohaterowie, są hipokrytami jakich na świecie nie brakuje. Zaskakująco trafnie autor zobrazował czasy komunizmu, kolejki, przydziały, kolesiostwo na czele z zasadą, że w społeczeństwie, są obywatele równi i równiejsi, co po stokroć jest powtarzane w tekście. Podobnie jak inne powiedzonka, na czele z ,,jestem za a nawet przeciw". Protestujący, wlaczących o swoje prawa są mieszani z błotem. Na każdego kto ma inne poglądy, wylewa się szambo nienawiści. Ale... panowie bohaterowie, przywódcy rewolucji, mający wypaczony ogląd na rzeczywistość twierdzą, że to oni są stroną uciśnioną, zmuszani do przyjmowania niepojętej dla nich ideologii, tolerancji. Narzekają, że za wyznawanie swoich światopoglądów są nazywani faszystami itp.
Odnoszę wrażenie, że całość opiera się na homofobicznym podejściu do społeczeństwa. Lektura wielce subiektywna, jakby punkt widzenia tu przedstawiony był jedyny, prawidłowy o czym niech świadczy cytat: ,,Obecne czasy były inne, nastąpiło rozluźnienie seksulane polegające na tworzeniu tez, o istnieniu kilkunastu czy nawet pięćdziesięciu dwóch płci". Tego nie trzeba komentować, tu złośliwa ironia, aż bije po oczach. W tekście nie brakuje innych nonsensów. W zasadzie pełno tutaj znajdziecie takiego absurdu, a całe zdania dialogów tudzież niedorzecznych monologów, można by cytować co chwilę. Tradycja, ta narodowa, została postawiona w opozycji do wolności słowa, tolerancji. Jakby jedno z drugim się wykluczało. Nieodmiennie odbijamy się o kościół, który jest atakowany, niesłusznie pomawiany, opluwany z każdej strony przez zdemoralizowanych ,,lewaków"
Mam skrajne odczucia względem tej lektury, bo są kwestie, które autor nadwyraz trafnie przedstawia (te są w mniejszości) a są takie, przy których nie wiadomo czy się śmiać czy płakać. Jak już, to taki śmiech przez łzy. Wszystko to naprzemiennie. Ta historia to rzeczywistość krzywym zwierciadłe, przedstawiona na opak, spłaszczona do walki ideologicznej między zwolennikami dwóch formacji politycznych. Błędnie pojęty patriotyzm sprowadza się jedynie do walki między ludźmi o innych poglądach, przepychanek słownych i siłowych, które mają rozstrzygnąć, która strona ma rację. Niemniej ze względu na ideologię jaką przedstawia ta książka, pełną nienawiści do drugiego człowieka, choć przez sporą część książki autor nawiązuje do wiary i Boga (oczywiście katolickiej, żadna inna nie ma racji bytu) to nie polecam. Chociaż zawsze warto wyrobić sobie własne zdanie, to w tym przypadku wystarczy wejść na profil konfy i w pewnym skrócie i uproszczeniu przeczytacie o tym samym... Dość mocno kłują w oczy literówki i błędy, choć ja na prawdę rzadko zwracam na to uwagę, tutaj jest ich zatrzęsienie. Między innymi demonstranci podpalają lądy zamiast lontów...
Opinia bierze udział w konkursie