Piotr Borlik zaprasza wszystkich czytelników na pokład Balticy. Przed czytelnikiem niebezpieczny rejs, z pozoru zwyczajnym promem wycieczkowym. Ale na pokładzie MF Baltica nic nie jest tym, czym się wydaje być.
Wszyscy, którzy czytali wcześniej cykl Agata Stec i Artur Kamiński, pewnie zorientują się, gdy w którym momencie pojawią się powiązania fabularne tego prequela ze znaną serią. Nie czytałam serii, dopiero mam ją w planach, tak że zaczynałam czytać ????????????????????????ę z czystą kartą, ale w pewnym momencie pojawia się pewien bohater, którego jak podejrzewam, będzie można spotkać także w kolejnych częściach cyklu.
To miała być wspaniała wycieczka do Szwecji. Pomimo że promem żegluje mnóstwo turystów, to autor skupia uwagę czytelnika tylko na trójce z nich. Sebastianie, przykładnym mężu, Laurze imprezującej studentce i Celinie starszej pani, która nie potrafi poradzić sobie ze śmiercią męża.
Rejs z Gdyni do Szwecji na pokładzie MF Baltica od samego początku wydaje się dziwny. Pierwsze symptomy tego, że coś jest nie tak, można dostrzec już na odprawie. Po wejściu na pokład, na trójkę bohaterów spada lawina dziwnych zdarzeń, których nie są w stanie logicznie wytłumaczyć. Stefan, Celina i Laura doświadczają niezwykłych przeżyć, których zupełnie nie rozumieją. Czy spowodowała je wypita w dużych ilościach Mirinda ?
Wydaje się, że bohaterowie znaleźli się w pułapce czasu, z której nie potrafią się uwolnić i dostrzec punktu wyjścia lub tkwią w koszmarnym śnie, z którego nie mogą się obudzić. Nie potrafią znaleźć logicznego wytłumaczenia na to, co się dzieje. To tak jakby żyli w dwóch rzeczywistościach, a oni się w nich gubią i nie wiedzą, co jest prawdą, a co nie. Kręcą się w kółko niczym chomik w klatce na kołowrotku.
Nieustanie wzrasta w nich poczucie niepokoju, wszystko przypomina im chory sen, projekcję odurzonego umysłu, żądnego makabrycznych doznań.
Nie sposób domyślić się, o co tak naprawdę chodzi. Dlaczego pracownik armatora pojawia się w różnych rolach? Kim jest przerażająca postać w świńskiej masce? Piotr Borlik umiejętnie manipuluje czytelnikiem, który jest tak samo zdezorientowany, jak uczestnicy fatalnego rejsu.
Podziwiam kunszt pisarski autora, udało mu się stworzyć skomplikowaną i zakręconą historię, a przy tym nie pogubił się w labiryncie niezwykłych i nieprawdopodobnych zdarzeń. Wszystko tu ma sens i znaczenie. Nie da się tej książki odłożyć i sięgać po nią od czasu do czasu, trzeba czytać ją za jednym zamachem, gdyż łatwo pomylić wątki i złożyć historię w jedną całość. Gdy wydawało mi się, że autor już prowadził mnie prostą ścieżką ku rozwiązaniu, to pojawiał się na końcu tej ścieżki i groził mi palcem, że nic z tego i to jeszcze nie koniec. Zwrot akcji i trzeba ruszać dalej, by szukać innej ścieżki. Jest to niezwykły thriller nie tylko ze względu na swoją nietypową konstrukcję, ale także na poruszony w nim problem. Zakończenie jest naprawdę zaskakujące i w żaden sposób nie da się go przewidzieć. Druga połowa książki wydawała mi się już trochę mniej zakręcona, co nie znaczy, że mniej ciekawa. ???????????????????????????? to bardzo dobry thriller, z silną namiastką horroru, nietuzinkowy na pograniczu szaleństwa i absurdu. Końcowa odpowiedź wcale nie uspokaja rozedrganych emocji, a wprost przeciwnie, jest jednym z listy najgorszych koszmarów. Karuzela wrażeń, emocji, domysłów i mylnych tropów i niepokojących zdarzeń. Po jej opuszczeniu jeszcze długo kręci się w głowie.
Mała dygresja na koniec. Nigdy nie przepadałam za Mirindą, a teraz w ogóle jej nie tknę.
Opinia bierze udział w konkursie