W końcu doczekałam się ostatniej części przygód Anny i Leo. Po prawie rocznym zastoju mogłam wreszcie poznać dalsze losy moich ukochanych bohaterów. Autorka doskonale potrafi budować napięcie i oczekiwanie, dlatego gdy upragniona książka trafiła w moje ręce wszystko odstawiłam na bok, by bez reszty zatopić się w historii. Jak oceniam finał opowieści? Czy spełniła moje oczekiwania? Czy warto było na nią czekać?
W życiu Anny i Leo nigdy nie może być spokojnie. Gdy już wydaje się, że będą w końcu szczęśliwi paskudny los daje o sobie znać i raz za razem podrzuca im liczne kłody pod nogi. Tym razem celem podróży jest odnalezienie Księgi i zrozumienie tego, co w sobie zawiera. Do tego każdego dnia Anna odkrywa coraz to nowsze moce, przy wszystkim wspiera ją ukochany Leo. Niebezpieczeństwo zbliża się wielkimi krokami. Co się stanie z bohaterami? Dlaczego plemię Habattum chce przejąć władzę nad Wędrowcami?
Ale po kolei. Na początku trudno mi było odnaleźć się w powieści. Wydarzenia z wcześniejszych części zatarły się w pamięci, nie potrafiłam wczuć się w fabułę, przypomnieć sobie na jakim etapie historia się zakończyła ale gdy w końcu odpowiednie klocki trafiły na swoje miejsce- popłynęłam i to jak! Nie potrafiłam oderwać się od lektury. W głowie miałam jedną tylko myśl, poznać zakończenie. Obowiązki, nauka odeszły w niepamięć. Liczyli się dla mnie tylko bohaterowie i ich świat.
Autorka kolejny raz zagwarantuje istny rollercoaster. Od początku rzuca na głęboką wodę, szokuje, zadziwia, podnosi ciśnienie. Nie raz zagryzałam zęby, gdy wydarzenia nie szły po mojej myśli, wyłam do poduszki i z zapartym tchem obserwowałam rozwój całej akcji. Tu nie ma czasu na nudę! Augusta wodzi nas za nos. Nie pozwala nam tak szybko dowiedzieć się jakie sytuacje czyhają za rogiem na postacie, podrzuca im liczne kłody pod nogi. Emocje sięgają zenitu. Niczego nie można być pewnym. Ciekawość wzrasta z każdym rozdziałem.
Kolejny raz możemy spotkać starych bohaterów, ale nie zabraknie też i nowych, których polubimy albo nie. Każdy z nic jest ciekawie wykreowany, są barwni, charakterystyczni i na długo zapadają w pamięci. Nie raz namieszają w historii. Podniosą włoski na karku, zszokują i wbiją w fotel. W tej części bardziej polubiłam Leo. Wcześniej niezbyt za nim przepadałam. Nie robiłam nad nim żadnych ochów i achów, po prostu go znosiłam. Teraz spojrzałam na jego postać przychylniejszym okiem. Dał się poznać z zupełnie innej strony, tej lepszej, która sprawiła, że bohater poruszył moje serducho. Co do reszty postaci, nie mam żadnych zastrzeżeń. Wszystkich uwielbiam! Widać ile autorka włożyła pracy, by powstało tak genialne zakończenie losów Wędrowców.
Co jeszcze w trawie piszczy? Sam fakt, że pisarka zarysowuje nam całkowicie historię powstania plemienia Eperu, Habbatum i Batawe. We wcześniejszych tomach otrzymaliśmy niewielki zarys kim są, co oni oznaczają i co sprawia, że się im znamiona zmieniają. Do tego opowieść zawiera dużo ciekawych rad, morałów, które można później przełożyć na swoje życie. Autorka mnie nie zawiodła. I to było doskonałe dopełnienie całości. Gorąco polecam.