W ostatnich miesiącach na rynku pojawia się coraz więcej fabularyzowanych historii, pokazujących Holokaust i czasy II wojny światowej z nieco innej perspektywy. Takie inne spojrzenie prezentuje także Eliza Segiet, która swoją powieść w całości oparła na długim liście pisanym do matki.
Kto pisze? Józef, którego żona jest katoliczką, a córki mają semickie rysy twarzy. Ale to głównie Józef, Żyd z Tomaszowa, się ukrywa. Cała historia to kilkadziesiąt stron jego zapisków skierowanych do rodziców. Na początku jest etap ukrywania się w Tomaszowie, potem jest nadzieja na lepsze życie w Warszawie, ale tu już działa getto, a następnie etap ukrywania się w domu teściowej i u przypadkowych ludzi. Ta tułaczka świetnie oddaje nastroje ludzi: ukrywający się nie do końca wiedzą, czy powinni się cieszyć z faktu, że udaje im się przeżyć kolejny dzień w ciasnej kryjówce, w zamknięciu, bardzo często o głodzie, czy może powinni dać się zabić, wychodząc z ukrycia.
Ukrywającym się doskwiera także samotność, a ich warunki życia, czy może raczej egzystowania, są równie dramatyczne. Jedzenie, załatwianie podstawowych czynności fizjologicznych czy próba zachowania higieny to nie lada wyzwanie, jeśli mieszka się w niewielkim pomieszczeniu pod podłogą lub na strychu.
Józef cierpi także dlatego, że jego córki muszą oszukiwać, aby chronić ojca. Oficjalnie tatuś nie żyje, ale oswajanie dzieci z kłamstwem to najmniejszy z problemów, jaki ojciec zauważa u kilkuletnich córek. Dziewczynki, które na co dzień w jakimś sensie przywykły do wojny i jej realiów, poprzez zabawę pokazują, że jednak nie są obojętne na to, co je otacza. W zabawie dzieci odtwarzają sceny, jakie zaobserwowały np. negocjacje cenowe, gdy węgiel staje się mniej cenny niż bochenek chleba.
Ta książka jest inna także z perspektywy narracyjnej. Historię snuje dorosły mężczyzna, który właściwie nie opowiada, a opisuje kolejne fragmenty swojej wojennej niedoli. To ma być list, długi list do matki, ale sam autor nie wie, czy rodzice jeszcze żyją; nie wie, czy kiedykolwiek go wyśle i czy odbiorcy będą mogli go przeczytać. Ten długi list to jednocześnie historia, która zamyka się na nieco ponad osiemdziesięciu stronach. To tułaczka człowieka i jego rodziny także w sensie emocjonalnym, a jednocześnie - to wola życia silniejsza niż cokolwiek innego.
Gdy sięgałam po tę książkę, właściwie spodziewałam się historii podobnej do tych, które ostatnio wpadły mi w ręce. Opowiadanie o wojnie z perspektywy ludzi, którzy starają się przeżyć, jest ostatnio modne, zapewne także dlatego, że takie historie lepiej pokazują prawdziwy ogrom wojennej zawieruchy na terenie Polski. ?Bezgłośni? nie jest jednak historią jednostronną; to nie jest opowieść tylko o ukrywającym się mężczyźnie wyznania mojżeszowego. To również opowieść o jego chrześcijańskiej rodzinie i o tych, którzy pomagając, narażali własne życie. Wreszcie to opowieść także o Niemcach, którzy czasem podejmując jedną dość banalną decyzję, przyczyniają się do tego, że ktoś może przeżyć.
Jeśli zatem chcecie przeczytać kolejną historię wojenną, sięgnijcie po tę książkę, w której człowiek błogosławi i przeklina swój los, stając się człowiekiem i nikim jednocześnie.