PRZYJAŹŃ CZŁOWIEKA I ZWIERZĘCIA
Czemu warto przeczytać Białego Kła? To dobre pytanie, bo do schematu historii tu zawartej popkultura nie tyle nas przyzwyczaiła, co najzwyczajniej zraziła. Dzieci pewnie wciąż bawią się nieźle na filmach o przyjaźni człowieka i zwierzęcia, ale to głownie dlatego, że nie znają całego mnóstwa obrazów, które powstały wcześniej. Człowiek w książkach i na kinowym ekranie zaprzyjaźniał się z psami, słoniami, delfinami, pandami, nawet orką ? i to przecież niejednokrotnie. Każdy potrafi wymienić po kilka tego typu dzieł, w większości niestety marnej jakości (ta zresztą pogarsza się z każdą kolejną produkcją). Dlaczego więc warto przeczytać Białego Kła? Bo, że warto, nie ulega wątpliwości. Bo to klasyka i jeden z prekursorów podobnych dzieł? Też, ale nie do końca. Warto głównie dlatego, że to po prostu świetna książka, napisana pięknym, choć szorstkim językiem, potrafiąca poruszyć i dużych i małych odbiorców.
Historia opisana przez Jacka Londona zabiera nas do kanadyjskiego Jukonu. Jest koniec XIX wieku, trwa gorączka złota. Dwaj mężczyźni, Bill i Henry wiozą na prowizorycznych saniach zwłoki. Ma się odbyć pogrzeb zmarłego, ich zadanie natomiast polega na przetransportowaniu ciała przez skute lodem, zaśnieżone i zalesione tereny, jakie ciężko jest nazwać przystępnymi. Raz po raz atakowani przez wilki, które pożerają ich psy, obawiają się najgorszego. Jaki los ich spotka
Jednak to nie oni, ani też inni ludzie, są bohaterami tej opowieści, a wilki, których losy śledzi czytelnik. A dokładniej jednego, Białego Kła, jak zostanie ochrzczone szczenię urodzone przez pewną wilczycę. Kieł nie ma łatwego życia. Trafia do indiańskiego obozu, tam jednak czeka na niego alienacja i wrogość. Jego brutalne życie doprowadza psio-wilczego potomka na krawędź śmierci. Kiedy zdziczały trafia pod opiekę kolejnego pana, nic nie zapowiada, że już wkrótce zrodzi się z tego przyjaźń, jakiej chyba nie widział świat.
Dużo można by mówić o Białym Kle, jego tle i analizie. Że London, który sam był zresztą poszukiwaczem złota w Klondike (a przy okazji kłusownikiem, marynarzem i reporterem ? między innymi, oczywiście), oparł ją na własnych doświadczeniach. Że pisał pod wpływem idei Karola Darwina, Herberta Spencera, Karla Marxa i Friedricha Nietzschego. Że kiedy za rządów Hitlera palono książki, znajdowały się wśród nich także jego dzieła. Ale to wszystko było już mówione wcześniej, a nie o to przecież chodzi.
Sednem jest to, że powieść czyta się rewelacyjnie, mimo że od jej pierwszego wydania minęło już ponad sto lat. Docenienie jej świeżości może przyjść z trudnością współczesnemu czytelnikowi, niepostrzegającemu Białego Kła przez pryzmat epoki, w której powstał, ale nie da się nie docenić jego jakości. Sam pomysł jest stosunkowo prosty, nie on stanowi największą wartość. Tu liczą się emocje, jakie wyzwala, tło historyczne i sceneria opowieści odmalowane w fascynujący, dosadny sposób, i wspaniały styl, w jakim London nam to wszystko podaje. Bo Kieł to książka napisana po prostu pięknie, w sposób nieco szorstki, ale krwisty i literacko znakomity. Już dla takiego pisarstwa warto po tę powieść sięgnąć, a przecież cała reszta również nie zawodzi.
Warto też nadmienić kilka słów o najnowszym wydaniu. Twarda oprawa i okładka po części stylizowana na starsze wydania, robią miłe wrażenie. Całość jest też bogato ilustrowana, w całkiem nie najgorszy sposób, bo prace Joanny Sapkowskiej-Pieprzyk nie wyglądają źle, jednak tu wolałbym klasyczne rysunki. Młodszym odbiorcom pewnie bardziej przypadną do gustu, więc każdemu zostawiam to do indywidualnej oceny. Całość natomiast polecam bardzo, bardzo gorąco. Warto pod każdym względem.