Do tej książki zbierałem się czas jakiś i gdy w końcu wybrać się miałem do Kołobrzegu, stojąc wobec wizji 8-godzinnej podróży pociągiem, sięgnąłem właśnie po nią. Jak się okazało był to wybór jak najbardziej słuszny – idealne nadaje się bowiem do przemieszczania się z jednego miejsca w drugie.
Powieść “Bieguni” Olgi Tokarczuk, to – wstyd powiedzieć – dopiero moje drugie spotkanie z prozą autorki (pierwszą była nie należąca do “kanonu” “Anna Inn w grobowcach świata”), ale urzeczony już chcę więcej.
Pomimo, że akcje ma poszatkowaną, ba!, właściwie nie posiada głównych bohaterów, ani naczelnych wątków, to czyta się ją z zapartym tchem. Jest to właściwie zbiór opowieści różnorakich, niepełnych, jakoby zasłyszanych, wyłapanych w biegu. Czytając myślałem o rozmowach, których biernym uczestnikiem byłem wielokrotnie, siedząc obok rozmówców i przez nich niezauważony. W autobusie, tramwaju, pociągu. A jednak chłonąłem, co mówią, wyłapywałem strzępy, składałem w głowie we własną całość.
Mężczyzna szuka żony i dziecka zaginionych podczas podróży po Chorwacji. Człowiek zajmujący się preparowaniem ludzkich zwłok i przygotowywaniem do badań lub rozrywki przybywa do żony swego zmarłego mistrza. Wykładowcy filozofii podróżnej rozsiani po lotniskach świata. Współcześni nomadzi – bieguni, żyjący gdzieś poza głównym nurtem w przeludnionej Moskwie. Wszyscy ci, których w podróży mijamy, wymieniamy słowo lub dwa, bądź w ogóle nie zwracamy uwagi na siebie. W środkach komunikacji lub podczas przesiadek. To, co ich łączy, to my. To, że o nich wiemy, że minęliśmy ich, usłyszeliśmy przelotem ich historię.
Oddając na chwilę – jak wszyscy recenzenci – głos autorce:
“Ta książka stara się być lojalna wobec kakofonii i dysonansu naszego doświadczenia świata, wobec niemożliwości jego ujednolicenia, wobec jego chaosu, rozpadania się i ponownego tworzenia nowych konfiguracji.
Jestem w niej wierna peryferiom, obszarom niedopowiedzianym, zamazanym. Powtarzam w niej własne błędy i wydaje mi się to absolutnie konieczne.”
Postaci i wydarzeń jest wiele, można je pochłaniać pomiędzy jedną zasłyszaną historią a przesiadką. I każda historia wciąga i zachwyca. I pozostawia niedosyt, większy lub mniejszy. Jak w życiu.
Słyszałem już opinie, że książka nudzi. Mówili to ludzie, którzy czytali ją w domu. Może jest to tego typu historia, którą poznać prawdziwie można jedynie w podróży.
Opinia bierze udział w konkursie