Z jakiegoś dziwnego powodu uroiłam sobie, że poprzedni tom będzie finalnym. A tu, proszę. Niespodzianka! Znowu, i to w niedługim odstępie czasu, trafiamy do świata książąt, księżniczek oraz ich romansów. Z moich obliczeń wynika, iż już po raz czwarty. Ponownie przyznam się, czuję słabość do tej serii, mimo jej leciutkiej banalności, przewidywalności. Cóż, wszyscy mamy na sumieniu pewne ?grzeszne przyjemności?, używając modnego ostatnio terminu. A lato jest idealną porą na książki miłe w odbiorze, które nie wymagają od nas ogromnej dawki koncentracji. Momentami lubię się odprężyć przy podobnej lekturze, tylko po to, aby przenieść się do miejsca, gdzie zawsze możemy liczyć na pozytywne zakończenie, uroczych bohaterów, walczących z przeciwnościami złego losu. A powieści Nory Roberts to ta ?wyższa półka? romansideł. Owszem, ten dział istnieje, potwierdzam!
Kiedyś, przy okazji jednej z poprzednich recenzji, wspominałam właśnie o klasyfikacji literatury stworzonej z myślą o mniej wymagającego odbiorcy. Znowu poruszę ten temat dla tych, którzy wcześniej nie mieli możliwości zapoznać się z moją opinią. Mianowicie, zauważyłam tendencję do automatycznego skreślania takich pozycji, nadawania im krzywdzących łatek, poprzez pryzmat współczesnych autorów. A Nora Roberts albo Danielle Steel to swoiste klasyki! Z czasów, gdy hurtowo produkowano książki, zgadza się. Lecz zawsze dbano o to, aby miały w sobie jakiś przekaz, sens. Dlatego lubię do nich sięgać, wbrew uprzedzeniom. Szkoda życia na ograniczanie się, wstydzenie i pozy.
Wracając już do tej części ? początkowo sądziłam, że rzeczywiście, będzie jedną z gorszych w całej serii. Ale miło się zaskoczyłam, gdyż Camilla awansowana na moją ulubioną bohaterkę. Dość tradycyjnie, to kolejna z dziewcząt, która pragnie poznać ?prawdziwe życie?, daleko od blichtru i zainteresowania jej osobą. Aczkolwiek jest w niej coś uroczego, co sprawia, że z przyjemnością czytałam o przygodach Cam. W tym tomie zabrakło wątku sensacyjno-kryminalnego popularnego w poprzednich. Fajna odmiana, pełna uwaga na relacjach damsko-męskich, podanych w słodki, lecz nie przesłodzony sposób.
Konflikt między parą głównych bohaterów obserwuje się z dziwną satysfakcją, mimo tego, iż doskonale zdajemy sobie sprawę z ich nieuchronnej miłości, pożądania. Oboje są niesamowicie inteligentni, utalentowani w kilku dziedzinach, pozornie pochodzący z różnych światów. Całkiem typowo dla romansów, potrafią odnaleźć iskrę namiętności. Niemniej jednak, ich słowne przepychanki są przezabawne. Brak zagadek kryminalnych nie nadaje akcji miałkości, czego trochę się obawiałam, przyznaję. Zapewne poro osób sięgnęło po ten tom nie wiedząc, że jest częścią cyklu. Spokojnie, również możecie zacząć czytać w taki sposób, bez problemu zrozumiecie fabułę. To zupełnie inna historia, po prostu mająca powiązania z poprzedniczkami.
?Błękitna krew? to dla mnie lektura iście wakacyjna. Dobra do zabrania ją na plażę, poczytania pod parasolem albo też poświęcenia jej jakiegoś deszczowego dnia. Wybór należy do Was! Ze swojej strony gorąco polecam cały cykl i namawiam, aby naprawdę nie spoglądać na niego przez pryzmat ?tanich romansideł?. Aczkolwiek rozumiem, gdy ktoś rzeczywiście nie lubi podobnej literatury. Wówczas warto podarować książkę mamie, cioci, babci. Nawet bez okazji. Kto wie, może same zakochają się w twórczości Nory Roberts?