Nie wiem do końca, na czym to polega, ale bywa, że książka przyciąga mnie jeszcze zanim przeczytam blurb, a okładka wcale nie robi na mnie wrażenia innego niż te spotykane na co dzień. Tak właśnie było z "Bliźniętami z Piolenc". Poczułam, że to coś dla mnie, mimo iż autorka Destombes też nie była mi znana (to nie jej debiut, bo Sandrine ma na swoim koncie cztery, a "Bliźnięta..." to już piąty thriller psychologiczny, ale na polskim rynku brak jest jej książek).
Jest rok 1989, sierpień. W Piolenc obchodzone jest Święto Czosnku i wszyscy dobrze się bawią. Niestety ten dzień nie dla wszystkich jest szczęśliwy. Dla Luce i Victora Lassageów to jeden z najgorszych momentów w życiu. Ich jedenastoletnie bliźnięta Sol?ne i Raphaëlowi zostają uznane za zaginione. Niespełna trzy miesiące później dziewczynka zostaje znaleziona martwa. Jej ciało porzucono na cmentarzu i świadczy o uduszeniu. Niestety sprawa pozostaje nierozwiązana.
Prawie 30 lat później w czerwcu 2018 roku w Piolenc ponownie giną dzieci. Niepokojące są fakty, które jednoznacznie wskazują na powiązanie ze sprawą bliźniąt. Szansą na odnalezienie zaginionych dzieci jest rozwiązanie śledztwa sprzed niemal trzydziestu lat. Jednak czy jest jakakolwiek szansa, by udało się właśnie teraz ruszyć do przodu? Czy ustalenie, co przydarzyło się Sol?ne i Raphaëlowi, a także rozdrapywanie starych ran, które wciąż się nie zabliźniły, ma sens?
O tej książce można powiedzieć wiele, a na pewno to, że jest szokująca, mroczna i wciąga od pierwszych stron. A im dalej zanurzamy się w historię stworzoną przez Sandrine tym jest "gorzej". Po przeczytaniu blurbu nastawiamy się na kryminał, który ostatnimi czasy dość często z przesadą nazywany jest też thrillerem. No cóż... Trochę tego jest, ale zdecydowanie autorka postanowiła zafundować nam terapię szokową w postaci thrillera psychologicznego. Na szczęście nie zwala nam wszystkiego na głowę na dzień dobry, a jednak nie bawi się w dawkowanie informacji. Odkrywa przed czytelnikiem karty na stół jeden raz, jeden za to konkretny. Nawet ja miłośniczka tego typu klimatów nie spodziewałam się tego co otrzymałam. Niezwykle mroczne i szalone umysły, zaburzone osobowości i wrażenie, że nie ma tu granic, których nie da się przekroczyć! No cóż chciałabym żeby na polskim rynku ukazały się wszystkie książki Destombes - jeśli są choćby w niewielkim stopniu tak dobre jak ta to kupiła mnie już teraz. Choć mam co przetrawić i przemyśleć to właśnie takie rzeczy doceniam w thrillerze z prawdziwego zdarzenia! Polecam z ręką na sercu, ale może was zszokować oraz zniesmaczyć.