Sięgając po książkę Pani Zarębskiej byłam przekonana, że będzie ona traktować stricte o zwierzętach. Skoro tytuł brzmi "Borys i Zajączki"... Byłam jednak w dużym błędzie. Już fakt, iż słowo Zajączki zostało zapisane z dużej litery powinno mi dać coś do myślenia.Otóż moi drodzy, Zajączki to nie uszate stworzonka z puchatym futerkiem. Mowa tu o dwóch siostrach Zajączkowskich - Patrycji i Magdzie, które tata nazywa pieszczotliwie "Zajączkami" właśnie.O nich jest ta wspaniała książka! I o "kosiarce" wspomnianej wcześniej. Po wielokrotnych awariach sprzętu do ścinania trawy, tata dziewczynek postanowił kupić nowe urządzenie. Zgodnie z zaleceniami mamy szukał czegoś "cichego". I znalazł. Ku zaskoczeniu całej rodziny na podwórku zamieszkał... kucyk szetlandzki o imieniu Borys. Tak o to dziewczynki pokochały "kosiarkę" do trawy. Kucyk okazał się nie tylko wspaniałym przyjacielem, ale też niesamowitym kompanem zabaw i obrońcą. Pomógł jednej z sióstr odnaleźć drogę do domu, gdy ta zgubiła się na polu kukurydzy, co przekonało mamę do tego, by pozwolić mu zostać w rodzinie. Przegonił z domu złodziei udaremniając im ich niecne zamiary.Przesympatyczny kucyk zaskarbił sobie przyjaźń nie tylko Patrycji i Madzi, listonosza, babci dziewczynek, ich kolegów i koleżanek, ale także sąsiadów i ich konia. Okazał się też cichą, ekologiczną i bardzo efektywną kosiarką do strzyżenia trawnika. Został członkiem rodziny Zajączkowskich i wspaniałym przyjacielem pozostałych. Najlepszą recenzją tej książki jest fakt, iż po tym jak ja przeczytałam ją córci, ona postanowiła zrobić to jeszcze raz sama! Tak bardzo jej się spodobała ta przepiękna opowieść wypełniona sporą dawką humoru. Ilustracje Anety Krelli-Moch dopełniają pięknie i ze smakiem całość.
Opinia bierze udział w konkursie