Pierwszy tom z cyklu o Bractwie Zagrożonych czytałam ponad rok temu. Już wtedy wyjątkowo zachwyciłam się powieścią Austina Aslana oraz Philippe?a Cousteau. Pamiętam, że lektura tej książki zajęła mi rekordową ilość czasu. Nic więc dziwnego, że z rosnącą ekscytacją postanowiłam sięgnąć po tom drugi przygód Nukilik i reszty brygady. Czy i ta pozycja zdobyła moją sympatię? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć w tej opinii.
Na ziemi odnotowuje się wciąż rosnące temperatury. W związku z tym lodowce zaczynają topnieć, a zwierzęta cierpieć. Ludzie, którzy mogli poprawić obecną sytuację, zawiedli ? teraz pozostała już tylko nadzieja na to, że Bractwo Zagrożonych wkroczy do akcji i spróbuje zaradzić rosnącemu kryzysowi. Kiedy okazuje się, że jeden z przedstawicieli wymierającego gatunku leniwców znajduje się w prawdziwych tarapatach, grupa wyrusza na ratunek. Jednak tym razem przed nimi jeszcze jeden przeciwnik - mała grupa zwierząt próbuje zemścić się na ludziach, doprowadzając do ich całkowitej zagłady. Czy i tym razem Bractwo Zagrożonych zdoła okiełznać niebezpieczeństwo?
Zacznę może od tego, iż ten tom zdecydowanie pobił na głowę poprzedni. Choć sama się tego nie spodziewałam, to właśnie tak się stało. Zaczynając lekturę tej pozycji, podeszłam do niej na całkowitym luzie - wiedziałam, że z pewnością będzie to dość przyjemna i lekka lektura, a jednocześnie sprawi, że na wiele spraw spojrzę uważniej. Jednak tego, jak mocno się wciągnęłam w tę historię - w żadnym stopniu się nie spodziewałam.
Mam nieodparte wrażenie, że główni bohaterowie zyskali jeszcze większą sympatię z mojej strony. Oczywiście, moją ulubienicą wciąż jest niedźwiedzica Nukilik, jednak i Wan zdobyła moją uwagę i przychylne spojrzenie. Uważam, że autorom bardzo dobrze udała się kreacja tych postaci, a jeśli chodzi o pozostałych bohaterów - tu nie mam większych zastrzeżeń, jednak nie mogę też napisać, że należą oni do moich ulubionych. Ciekawym wątkiem okazał się ten dotyczący dwóch ?złych? postaci, którzy to skrupulatnie przygotowywali plan unicestwienia ludzkości. Z jednej strony czułam irytację i złość, jednak z drugiej... ich obecność była po prostu potrzebna, by pokazać młodym czytelnikom, że żadna skrajność nie jest dobra.
Cieszę się, że w powieści pojawił się temat przemysłu odzieżowego oraz tego, jak wpływa on na środowisko naturalne. Jest to o tyle istotne, że coraz więcej gatunków oznaczonych jest jako te ?wymierające? lub wręcz ?wymarłe?, a kolejne fabryki i wielkie przedsiębiorstwa odzieżowe powstają niczym grzyby po deszczu. Przykre jest to, że niewiele jest jednostek, które jakkolwiek interesują się tym tematem i mówią o nim wprost ? dlatego też czuję ogromną wdzięczność dla autorów za to, że poruszyli tutaj ten wątek.
Ilustracje, które można odnaleźć na kartach tej powieści, są bardzo dopracowane i idealnie sprawdzają się w przypadku, gdy potrzebujemy wyobrazić sobie dokładniej opisywaną sytuację. Ja jestem zdecydowanie na tak i sądzę, że dzięki temu zarówno ten, jak i poprzedni tom będą idealne dla młodych czytelników.
Punkt topnienia to książka ważna, a jednocześnie dostarczająca rozrywki. Dlatego też, jeżeli lubicie literaturę młodzieżową, która przemyca istotne i wartościowe treści - sięgnijcie po ten tytuł.
Opinia bierze udział w konkursie