Molly jest cudownym, słodkim psiakiem, którego życiowym celem jest dbanie o człowieka i bezgraniczna miłość. Pewnego dnia do jej domu tymczasowego przychodzi CJ i Molly już wie, że to "jej dziewczynka". Mimo iż jej mama nienawidzi psów, bohaterka postanawia przemycić suczkę do domu i zajść się nią, choć ma świadomość, że nie da rady jej w nieskończoność ukrywać.
Relacja Clarity June z Molly jest przepiękna, obie potrzebują się nawzajem i nie potrafią bez siebie żyć. To miłość od pierwszego wejrzenia. Powieść jest urocza szczególnie ze względu na to, że narratorem jest psiak i poznajemy świat widziany z perspektywy czterech łap. Suczka nie wszystko rozumie, często zachowanie ludzi bardzo ją zaskakuje, ale wie, kiedy "jej dziewczynka" jej potrzebuje. Nie da jej zrobić krzywdy, zawsze jest blisko, by wspierać ją i pocieszać w trudnej chwili.
Opisaną w książce historię już dobrze znam, gdyż bohaterów miałam okazję poznać w "Był sobie pies", tym razem jednak dostałam rozbudowaną opowieść, a cała pozycja poświęcona została wyłącznie Molly. Czasami zazdroszczę ludziom ich relacji z psami, te zwierzęta bezgranicznie kochają swoich właścicieli, wyczuwają ich nastroje. Ja co prawda nie mam psa, ale w moim domu rządzi kot i szczerze powiedziawszy, choć czasem mnie denerwuje, już nie wyobrażam sobie życia bez niego. Nie rozumiem osób, które, tak jak Gloria - matka CJ, nienawidzą zwierząt, a jeszcze bardziej nie mogę zrozumieć osób, które robią im krzywdę. Jeśli ktoś chce się wyżyć, to niej znajdzie sobie godnego przeciwnika, a nie znęca się nad słabszymi, bezbronnymi istotami.
Książkę polecam szczególnie osobom, które czytały poprzednie książki z tej serii, zwłaszcza "Był sobie pies" oraz "Był sobie pies 2", które opowiadają przewodnią historię. Warto również obejrzeć filmy, wszystkie elementy tego cyklu wzruszyły mnie do łez i mocno chwyciły za serce. Historię Molly można również czytać, nie znając wcześniejszych tomów, ale ja mimo wszystko polecam najpierw poznać Baileya.