Danny McGregor jest hokeistą. Kalifornijczykiem z zamiłowania, z pasji i... z nacisku. Sport jest ważny dla ojca chłopaka, więc nic dziwnego, że zarówno syn, jak i córka poszli w jego ślady. Danny jest dwudziestoczteroletnim graczem w drużynie NHL, Minesota Lions. Z chłopakami tworzą zgraną paczkę. Pewnego dnia w barze poznaje wesołą, aspirującą malarkę...
Pasją dwudziestodwuletniej Lizzy Farrell jest malarstwo. Utrzymuje tylko kontakt z dziadkiem i ciotką. Historia z rodzicami, mimo upływu lat, nadal sprawia dziewczynie ból. Pragnie zapomnieć i uwolnić się od wspomnień, ale nie tak łatwo wymazać wszystko z pamięci, kiedy ciągle odczuwa się strach i niepokój...
Czy Dannyemu i Lizzy pisana jest wspólna przyszłość? Co zrobi dziewczyna, gdy przyjdzie jej stanąć oko w oko z demonami z przeszłości? Czy związek z Lizzy nie zaszkodzi drużynie Dannyego?
To moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki. Byłam ogromnie ciekawa tej historii. Tajemnicza i taka romantyczna historia pobudziły moją wyobraźnię. Opis dołożył swoje i w mojej głowie w mig zaczynały się tworzyć pytania. Jak również pewne wyobrażenia co do fabuły.
Historia Dannyego i Lizzy zaczyna się naturalnie. Powoli, niczym samym życiem pisana. Leniwie, bez pośpiechu. Bez zbędnego ponaglania czy popychania akcji na siłę do przodu. Danny jest miłym i uprzejmym mężczyzną. Zdolnym i troskliwym. Lizzy to taki dobry duszek. Wesoły i radosny. Jest pozytywną postacią. Stara się żyć najlepiej jak umie. Relacja tej dwójki jest powolna i stopniowa. Nie znajdziemy tu scen uniesień tuż po wstępie. Tu nie liczy się seks. Ważniejsze jest szukanie drogi do pełni szczęścia. Autorka pokazała również, jak wyglądają mecze. Ile zużywają energii i jak mocno człowiek się stara, by wygrać. A mecze do nie tylko bramki. To także kontuzje. To cała otoczka medialna, która wpływa na całą drużynę. Na wszystkich, którzy są z nią związani. Dzięki narracji dwóch osób mogłam z bliska poznać ich myśli. Ich decyzje. Poznać spojrzenie na rodzinę czy swoją przyszłość.
Mam mieszane odczucia co do tej powieści. Z jednej strony jest o miłości, o pasjach - sport i malarstwo. Z drugiej to oczekiwania rodziny i ich wpływ na kształtowanie się młodego człowieka. To, jak pewne zachowanie może być niszczycielskie. Pod tym względem było dobrze. Poprawnie, ze wszystkimi istotnymi kwestiami, które były poruszane. Odczuwam również niedosyt, jeśli chodzi o rozbudowanie wątków. Za każdym razem, gdy autorka urywała je i nie kończyła, odczuwałam dezorientację. Z jednej strony pozostawiało to taką swoistą ciekawość ale ja jestem z tych osób, którzy lubią mieć wszystko ładnie rozwinięte. Skoro zostało dodane to powinno być rozciągnięte a nie zostawione w zawieszeniu. I niestety brak widocznej chemii pomiędzy bohaterami. Tego stopniowania. Bardziej wyglądali na parę znajomych, tudzież przyjaciół, niż zakochanych.
Ogólnie lektura nie wywarła na mnie głębszego wrażenia. Chyba po prostu nastawiłam się na coś zupełnie innego. A szkoda. Plus na pewno jest taki, że lekturę czyta się szybko. Nie nuży i nie przynudza. Styl autorki jest fajny. Tu nie mam się do czego przyczepić. A czy mogę ją Wam polecić? Zachęcić do czytania mogę. Każdy bowiem powinien wyrobić sobie własne zdanie po przeczytaniu lektury.
Opinia bierze udział w konkursie