Nowa powieść Jarosława Klonowskiego "Cały ten jazz" opowiada o śledztwie dziennikarki Sophie Monroe dotyczącym tajemniczej rodziny Learoy. Wraz ze zgłębianiem tajemnic rodziny Sophie wikła się coraz bardziej w sieć różnych intryg, ociera się o tematy abolicji, Ku Klux Klanu, a nawet Voodoo. Ale jak sama powiedziła chodzenie po bagnach wciąga, dlatego zamiast zrezygnować ze śledztwa i wrócić do spokojnego życia brnie coraz głebiej, w nieznany sobie świat mroku i jazzu.
Podczas swoich podróży spotyka wielu dziwaków i kilkoro pomocnych ludzi. W końcu przyłącza się do niej Glen McQueen, były bokser a teraz żołnierz mafii oraz Hariet Svensson, bogata damulka powiązana z przemysłem filmowym. W takiej kompanii niestraszne im żadne przeciwności losu. Najważniejsze stanie się odkrycie prawdy. Chociaż czasami pewnych drzwi lepiej nie otwierać.
"Cały ten jazz" to powieść idealna dla miłośników kryminałów z dreszczykiem, Nowego Orleanu i jazzu. Mamy w Polsce wydanych wiele interesujących kryminałów, ale większość nie wygląda poza nasze podwórko, dlatego też warto wybrać się z Sophie w podróż po Nowym Orleanie i bagnach Louizjany. Zwłaszca, że powieść ta aż ocieka klimatem Nowego Orleanu, z każdej strony praktycznie słychać muzykę jazzową, albo brzmienie złowrogich bębnów.
W dobie politycznej poprawności mogą się znaleźć osoby, którym będzie przeszkadzać wielokrotnie pojawiające się słowo "czarnuch", ale książka pisana z perspektywy białych mieszkańców południa, drżących na myśl o czarnoskórych, wolnych ludziach, kojarzących ich jedynie z niewolnikami i Voodoo, nie mogłaby posiadać innego słownictwa. To własnie takie słówka i zwroty nadają książce wyjątkowego klimatu. Stylizacja językowa to jest to, czego wielu powieściom niestety dziś brakuje.
W porównaniu do wcześniejszych książek Jarosława Klonowskiego "Cały ten jazz" ma zdecydowanie więcej opisów, co znakomicie wpływa na klimat powieści. Dodatkowym atutem dla miłośników muzyki jest garść ciekawostek o Louisie Armstrongu.
Podsumowując każdy kto lubi kryminały z dreszczykiem i ma ochotę wybrać się w podróż, która może się zakończyć na bagnach lub w nawet psychiatryku, powinien sięgnąć po "Cały ten jazz". O ile oczywiście nie straszne mu Voodoo.