Wierzycie w przeznaczenie? W to, że los łączy nas w pary i robi wszystko, żebyśmy odnaleźli siebie nawzajem? W miłość tak silną, że pokona czas, przestrzeń, a nawet śmierć? W Martynie właśnie umiera ostatnia iskierka nadziei na szczęście. Dziewczyna już dawno przestała czekać na księcia na białym koniu. Niczym Kopciuszek pracuje do utraty tchu w nadmorskim pensjonacie rodziców i żyje w poczuciu braku własnej wartości. Kiedy poznaje Jamesa, zmienia się cały jej świat. Życie zaczyna przypominać piękny sen, tak odmienny od koszmarów jakie dotychczas przeżyła. Jednak nawet z najpiękniejszego snu w końcu trzeba się obudzić. Martyna wie o tym doskonale, bo przemilczała sprawy które mogą zniszczyć uczucie rodzące się między nią a Jamesem. Tylko jak ma powiedzieć ukochanemu, że w każdym detalu przypomina jej wymyślonego przyjaciela z dzieciństwa? Chłopaka, którego kochała nad życie, choć nigdy go tu nie było?
Historia, którą snuje Pani Rodzeń jest niezwykła, nieprawdopodobna, wręcz magiczna? Szara, smutna codzienność przeplata się tu z realizmem magicznym, który odrywa nas od rzeczywistości i przenosi w inny wymiar. Gdzieś, gdzie miłość przekracza wszelkie możliwe granice. Nie jest to opowieść, która spodoba się zatwardziałym realistom z praktycznym podejściem do życia. To historia dla marzycieli, dla tych, którzy wolą czuć niż rozumieć. Ale przede wszystkim dla dojrzałych romantyczek, które wciąż wierzą w miłość jak z bajki.
Martyna od początku niesamowicie przypominała mi baśniowego Kopciuszka. Od zawsze wmawiano jej, że nie jest nic warta. Że nie poradzi sobie sama i ma być wdzięczna, za opiekę rodziny. Stale jest porównywana do idealnej starszej siostry i pracuje fizycznie ponad siły, bo zdaniem najbliższych, do niczego innego się nie nadaje. Niby dziewczyna wie, że to nieprawda, ale nie walczy o siebie i pozwala sobą pomiatać. By zrozumieć dlaczego, musicie ją lepiej poznać, ale ostrzegam, że Martyna nie powie Wam o sobie wszystkiego od razu. Jej historię przeplatają retrospekcje, które stopniowo budują coraz wyraźniejszy i bardziej niezwykły obraz. Obraz dziewczynki, która poznała kogoś wyjątkowego. Kogoś, kto ją ocalił i stał się całym jej światem, jednocześnie sprawiając, że reszta świata uznała ją za wariatkę. Kogoś, kto po latach nieobecności i rozdzierającej serce pustki pojawił się znowu. Tylko czy to możliwe, że mężczyzna w którym się zakochuje, jest tym samym, którego sobie wymyśliła?
Ciężko jest wymienić wszystkie powody, dla których warto sięgnąć, po ?Chłopaka, którego nie było?, tak, by niczego nie pominąć a jednocześnie nie zdradzić całej treści. Dla mnie ta historia była doskonała. Przemyślana, zaplanowana i napisana tak pięknie, że zapiera dech. To opowieść o miłości, która przekracza granice pojmowania i przeznaczeniu, które nie spocznie, póki nie połączy należących do siebie dusz. Jestem zachwycona pomysłem- słodkim, romantycznym i absolutnie pięknym, choć nieprawdopodobnym- ale równie mocno spodobało mi się wykonanie. Ta historia naszpikowana jest emocjami, nie tylko słodyczą i czułością, ale też dramatem, bólem i łzami. Istny rollercoaster, z którego w ogóle nie chce się wysiadać, nawet kiedy przejażdżka dobiegnie końca.
O CZYM? ?Chłopak, którego nie było?, to niezwykła, magiczna opowieść o przeznaczeniu, miłości i drugich szansach. Jestem pod tak ogromnym wrażeniem, że nie umiem ubrać w słowa wszystkich swoich emocji. Coś pięknego. Po prostu musicie przeczytać tą historię. Przeżyć ją, doświadczyć i uwierzyć w jej magię. Jestem pewna, że pozostanie w Waszych sercach na długi czas.
Opinia bierze udział w konkursie