Poukładany świat Lucie zmienia się diametralnie, kiedy nakrywa swego narzeczonego na zdradzie ze swoją osobistą trenerką, na ich nowej, wymarzonej sofie. W jednym czasie traci dom, pracę i jakby się wydawać mogło mężczyznę jej życia. Jako że nie może znaleźć pracy, podejmuje się stażu w wydawnictwie. Pewnego dnia zacina się w windzie z przystojnym nieznajomym, z którym zawiera umowę. Ona ma się wybrać z nim do Szkocji na ślub jego brata, z dziewczyną, do której coś czuje, a Theo tydzień później ma wybrać się z nią na imprezę do domu rodziców, by wzbudzić zazdrość w jej byłym narzeczonym.
Dosyć sceptycznie podchodziłam do tej powieści, ponieważ pierwszy tom miał według mnie lepsze i gorsze momenty, ale jako że moja dusza perfekcjonisty nie pozwala mi przerwać tego, co zaczęłam, sięgnęłam po drugi tom i pozytywnie się zaskoczyłam! Historia Theo podobała mi się o wiele bardziej niż jego brata bliźniaka Jareda. Mam wrażenie, jakoby ktoś wylał mi dziesięć litrów miodu na serce. Ta opowieść jest po prostu piękna.
Na ogół wolę czytać dreszczowce, ale czasem sięgam po tego typu powieści. Nie lubię gdy jest zbyt słodko, ale ?Chłopak, który oszalał na moim punkcie? porwał mnie całkowicie. Mimo że główny bohater jest chodzącym ideałem: zabawnym, przystojnym, uroczym, utalentowanym, charyzmatycznym mężczyzną ? po prostu facetem, przy którym każdej kobiecie miękną nogi, to zupełnie mi to nie przeszkadzało. Trzymałam kciuki za jego udawane randki z Lucie i uwierzcie, wiele z nas chciałoby się znaleźć na jej miejscu. Ta opowieść oderwała mnie od rzeczywistości, dając mi popływać w morzu fantazji.
Nie tylko Theo przypadł mi do gustu, Lucie również jest uroczą postacią, która ma wielkie serce. Nawet gdy ktoś sprawia jej ogromny ból, ona stara się go kryć i nie rujnować mu życia. Nie jest typem okładkowej bogini, sama powtarza niejednokrotnie, że ma nadprogramowe kilogramy, ale to jest właśnie piękne, że nie w każdej książce muszą być zjawiskowe bohaterki.
Może i w tej książce za często pada słowo ?cudowny?, ale o dziwo zupełnie mi to nie przeszkadzało. Nie wiem, co ta pozycja zrobiła ze mną, ale totalnie się w niej zakochałam. Mam klaustrofobię i męża, a po lekturze tej powieści, chętnie zacięłabym się w windzie z Theo :p Nawet przewidywalne zakończenie mi się podobało. Cieszę się, że narracja prowadzona jest z perspektywy obojga bohaterów, dzięki temu mogłam poznać ich myśli, niepokoje, ale także ich rosnące uczucia względem siebie.
Jeśli lubicie romanse i powieści obyczajowe, to jestem pewna, że ta książka przypadnie Wam do gustu. Nie musicie znać poprzedniej części, gdyż historie tylko delikatnie się łączą. Ja natomiast ze zniecierpliwieniem czekam na trzeci tom, choć przy okazji żałuję, że to nie Theo i Lucie będą w nim głównymi postaciami.