"Ciemno, prawie noc" Joanna Bator
Dziennikarka Alicja Tabor po latach powraca do rodzinnego Wałbrzycha, którym wstrząsnęła seria zaginięć dzieci. Kobieta zdaje sobie sprawę z tego, że nie będzie to powrót łatwy. W kątach rodzinnego domu czają się traumy i duchy przeszłości, które w każdej chwili gotowe są zaatakować...
"Ciemno, prawie noc", gdy miało swoją premierę prawie 10 lat temu, bo w roku 2012, wzbudziło wśród krytyków literackich niemałą konsternację. Była to jedna z tych powieści, która ogromnie wybijała się na tle dziesiątek, a nawet setek innych, a której fabuła powodowała zagubienie, ale jednocześnie czytelnik nietrudno potrafił odnaleźć się w historii przedstawionej. Tym samym owa pozycja została laureatką prestiżowej nagrody literackiej - Nike. Niestety, moja opinia zdecydowanie nie pokrywa się z recenzjami krytyków i osób ściśle związanych z literaturą, jakie to były zamieszczane niejednokrotnie na łamach gazet, a które miałem okazję niejednokrotnie czytać.
Mimo że powieść ta nie wpasowała się do końca w moje gusta czytelnicze, to ma ona wiele ogromnych plusów, walorów, jakich oczekujemy od dobrej książki.
Jednym z nich jest niesamowita aura, jaką Bator wprowadziła do historii. Od pierwszych stron czujemy duszną, wilgotną, a tym samym niezwykle czarującą atmosferę. Z zainteresowaniem podążamy za Alicją osnutymi mgłą, zapyziałymi uliczkami Wałbrzycha, który jesienią jawi się czytelnikom jako miejsce nieprzyjazne, niedostępne, tajemnicze i oniryczne w całej swojej okazałości. W "Ciemno, prawie noc" nieustannie przewija się to, co poniemieckie, a więc domy, przedmioty codziennego użytku i wiele, wiele innych; jest to jeden z elementów, które nadają powieści charakteru i głębi. Jest to opowieść nad wyraz senna, oniryczna, w której senne majaki mieszają się z rzeczywistością i tworzą, nie oszukujmy się, mieszankę z lekka wybuchową.
Autorka świetnie przedstawiła sposób bycia mieszkańców miasta, którzy żyją w cieniu zamku Książ od lat, z uwagą śledzą newsy dotyczące legendarnego pociągu, a także nieprzerywanie zmuszeni są mierzyć się z przeszłością, tajemnicami, jak i również własną, niełatwą historią. Wałbrzyskie społeczeństwo ukazane zostało jako jedno z tych szczelnie odizolowanych od innych, zamkniętych w sobie, takich, które zostały pochłonięte w całości przez codzienność i postępują według schematu - praca, dom.
Rozbudowana jest także sfera psychologiczna postaci. Nietrudno zauważyć, że Joanna Bator jest mistrzynią w kreacji bohaterów, tworzeniu ich przemyśleń, światopoglądu i perspektywy patrzenia na świat.
"Ciemno, prawie noc" poszczycić się może genialnie skonstruowaną intrygą kryminalną. Do końca nie jesteśmy w stanie przewidzieć kolejnych kroków podejmowanych przez bohaterów książki. Kiedy tylko nasunie nam się jakaś myśl odnośnie śledztwa, okazuje się ona pomyłką, gdyż wszystko zostało utkane tak, że idzie w zupełnie inną stronę, wbrew naszym oczekiwaniom - co idzie na ogromny plus.
Jednak niska nota, jaką oznaczyłem książkę, wzięła się nie bez przyczyny.
Alicja Tabor to jedna z najbardziej irytujących postaci, jakie spotkałem w literaturze. Jej cechy charakteru, które pewnie zostały przydzielone jej osobie celowo, nie przysparzają kobiecie wielbicieli. Jest to bohaterka niemalże depresyjna; widać w niej pesymizm i nieprawdopodobnie zatrważającą zgorzkniałość.
Definitywnie nie zdobył mojego serca styl pisania Joanny Bator, jak i sposób narracji. Nie do zniesienia było łączenie przez autorkę kilku słów w jedno, nie zliczę, ile czasu zajmowało mi odszyfrowanie tego, co Bator miała na myśli. Na niekorzyść, moim zdaniem, wpływają fragmenty, w których nie ma interpunkcji i poprawnej składni, mają one naśladować przemyślenia, coś na wzór dialogów, wymiany myśli, jednak dla mnie są one całkowicie nieużyteczne i zbędne.
Lektury nie ułatwiała przesadzona ilość retrospekcji, które powodowały u mnie dosyć częste gubienie się w podejmowanym w książce wątku. Fragmenty te wrzucone były w sam środek danej akcji, przez co niepotrzebnie gmatwały całość. Dodam, że częste retrospekcje i wspomnienia nie wniosły praktycznie niczego ważnego do fabuły.
Podsumowując, "Ciemno, prawie noc" jest jedną z tych książek, o których nie wiem, co myśleć. Z jednej strony autorka odwaliła kawał kapitalnej roboty, a z drugiej sprawiła, że nie miałem ochoty wracać do lektury. Na pewno sytuację książki w moich oczach ratuje nutka realizmu magicznego, który przecież tak uwielbiam.
?4,5/10
...