Książki Marii Paszyńskiej od dawna przyciągają moją uwagę, bo potrafi jak mało kto przybliżyć mi różne fakty historyczne, ba i zaciekawić do tego stopnia, że po zakończeniu lektury ze zdziwieniem oglądam książkę, żeby stwierdzić, że to naprawdę jest już koniec. Cieszę się, że ?Cień sułtana?, to dopiero początek cyklu wspaniałej ?serii sułtańskiej?, więc zapewne jeszcze nie jeden raz spotkam się z jej bohaterami. Jestem pod wielkim wrażeniem napisanej z wielkim rozmachem, niezwykle plastycznej, porywającej i pięknej opowieści. Ogromnie się cieszę, że ta seria doczekała się nie tylko wznowienia, ale nowej, niezwykłej szaty graficznej.
Jak świat światem, ludzie ciągłe toczyli ze sobą boje. Najczęściej podłożem konfliktów zbrojnych była wiara. Wojny religijne, szczególnie dla muzułmanów, były czymś wyjątkowym, świętym, bo zginąć za wiarę, to taki rodzaj śmierci, który zapewniał im zgodnie z ich wierzeniem, trafienie do lepszego miejsca. Przynajmniej tak wmawiano żołnierzom, a tak naprawdę to zazwyczaj przyczyną wojen, była chęć zdobycia władzy, zaszczytów, nowych terytoriów i bogactw, jakkolwiek kolejni władcy, którzy pragnęli władzy absolutnej, tego by nie argumentowali. Na tle tych wszystkich fanatyków, pragnących jedynie władzy nad całym światem, Sulejman Prawodawca jawi się jako ktoś lepszy i sprawiedliwy. Człowiek dbający o swój naród i Imperium Osmańskie, ale patrząc na te wydarzenia z perspektywy czasu, trudno oprzeć się jednak wrażeniu, że najważniejsza dla niego była dominacja muzułmańska nad chrześcijaństwem, głównie na terenie krajów europejskich, co tym samym nie czyni go lepszym od innych.
Akcja powieści rozpoczyna się w 1524 roku, w Kadiluku Wyszegradzkim, gdy jego mieszkańcy przygotowują się do uroczystości ku czci świętego Sawy. Świętego, który był dla nich szczególnie ważny jak i całego Serbskiego Kościoła Prawosławnego. Ten dzień natomiast, ludzie sułtana wybrali sobie na dewszirme, czyli pobór chrześcijańskich chłopców, którzy w przyszłości mieli zasilić korpusy janczarskie lub służbę osmańskiego dworu.
Bośniacki chłopiec, który marzył o zastaniu mnichem jak jego stryj, tego dnia stracił możliwość bycia chrześcijaninem. Na nic zdały się jego krzyki i bunt, musiał zapomnieć o tym kim jest, by mógł żyć. Tego dnia zniknął na zawsze dobroduszny chłopiec Bojo, a pojawił się Mehmed Pasza Sokollu, przyszły wezyr, oddany sługa i przyjaciel sułtana Sulejmana Wspaniałego, którego Mahmed podziwiał i kochał. Zostaje jego oddanym towarzyszem, w doli i niedoli. Jednak każdy władca kiedyś umiera, bo jak każdy jest tylko człowiekiem i podlega jak wszyscy prawu życia i śmierci, a życie musi toczyć się dalej. Sokollu tak bardzo zależy na dobru Imperium, że nawet po śmierci sułtana, nadal wiernie mu służy, a nowego nierozważnego następcę, próbuje powstrzymać przed popełnianiem błędów, by nie dopuścić do wojny domowej.
Początek powieści toczy się bardzo powoli i nie sądziłam, że ta historia tak bardzo mnie wciągnie. Sporo tu bohaterów, obco brzmiących imion, nieznanych mi powiązań i hierarchii na dworze sułtana. Potem, jednak w miarę rozwoju akcji, powieść naprawdę mnie zaciekawiała i czytałam ją z coraz większym zainteresowaniem. Autorka zaimponowała mi swoim dużym znawstwem, zaangażowaniem i tym w jaki sposób snuje swoją opowieść. Po intrygującym prologu przenosi akcję do XVI wieku, do roku 1566, gdy bardzo już chory sułtan Sulejman postanowił podbić ziemię Habsburów, żeby przed śmiercią, otworzyć możliwość podbicia chrześcijańskiej Europy.
Niestety podczas oblężenia węgierskiej twierdzy Szigetvar sułtan umiera. Sokollu za wszelką cenę musi utrzymać w tajemnicy jego śmierć, by dokończyć dzieła swego przyjaciela i nie dopuścić do buntu żołnierzy.
Kiedy twierdza w końcu pada, do niewoli dostaje się w przebraniu chłopca, córka księcia Zrinskiego Jelena. Mała dziewczynka o walecznym sercu i wielkim harcie ducha, która poprzysięgła sobie zemstę na swoich wrogach. Jednak, żeby przeżyć, nie może zdradzić swojej tożsamości i wbrew sobie bardzo szybko zaprzyjaźnia się z Sokollu. Gdy ten odkryje, że domniemany chłopiec jest dziewczynką, dla ich wspólnego dobra, musi przekazać ją żonie sułtana, z którą niegdyś łączyło go wielkie uczucie. Sokollu w tym momencie stracił już wszystko, na czym mu najbardziej zależało, ale ma jeszcze jedną misję do spełnienia. "Na tym świecie nie liczy się nic prócz świętego Imperium Osmańskiego".
Wspaniała opowieść, którą jestem oczarowana, zarówno jej fabułą, jak i konstrukcją fabularną. Autorka nie szczędziła wysiłków, by wiernie odwzorować fakty historyczne, a gdy było to niemożliwe, ubarwiała je fikcją literacką, starając się przy tym, by wypadło to jak najbardziej wiarygodnie, bez uszczerbku dla prawdy historycznej. To genialna historia, godna polecania, która wciąga i zachwyca. Nietrudno dostrzec, że Maria Paszyńska naprawdę ma imponującą wiedzę na temat realiów Imperium Osmańskiego i umiejętnie ją wykorzystuje w powieści. W lekki i niewymuszony sposób przedstawia kulturę, zwyczaje i życie codzienne ówczesnych Turków oraz przedstawia niezwykle istotne fakty dotyczące tamtego okresu. Imperium Osmańskie na równi mnie zachwycało, co przerażało. Z jednej strony bogactwo i przepych, a z drugiej intrygi, skrytobójstwa i walka o władzę.
Jedynie w tej historii co mnie dziwiło i czego nie mogłam zrozumieć, to pobudki działania Jeleny, która od nienawiści bardzo szybko przeszła do przyjaźni, obdarzając ogromnym zaufaniem obcego człowieka i do tego wroga, ale jak sadzę był to celowy zabieg autorki, gdyż zapewne Jelena pojawi się jeszcze w kolejnej części.
Tak na sam koniec, naszły mnie jeszcze pewne refleksje. Jak niezwykle łatwo można utracić swoją tożsamość, bo nie miejsce urodzenia nas determinuje, lecz środowisko, w którym się dorastało i w którym się wychowaliśmy. Władcy natomiast to byli bardzo samotni ludzie, nie mieli komu powierzać swoich tajemnic, trudno było im komukolwiek zaufać, wciąż obawiali się o swoje życie, więc na co im była władza i przepych skoro nie mieli jej z kim dzielić. ?Życie ludzkie [?] parzy strachem, płonie namiętnościami, tli się nadzieją, żarzy wiarą w przyszłość, lecz jest tylko miałkim popiołem pozbawionym sensu?
Na tę chwilę to już koniec opowieści o Mahmedzie Paszy Sokollu bośniackim chłopcu, który został cieniem największego władcy tego świata.
Opinia bierze udział w konkursie