- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.dzieci, dla których zbiera pieniądze. Nie wiem, jak on to robi. - Sami nie możemy się nadziwić - odpowiedziałam neutralnie i pomyślałam o tych wszystkich winnicach, które także udało mu się odwiedzić. - Powiedz nam o nim coś, czego nie wiemy, Evie - poprosiła Jodi, otwierając szeroko oczy, jakby obie nas zirytowała Geraldine. I jakbyśmy były konspiratorkami. - No wię - zaczęłam, wciąż czując lekkie zawroty głowy po wypiciu tego sikacza na pusty żołądek. - Prawda jest taka, że - Jodi wstrzymała oddech. I w tym momencie zadzwonił mój telefon. Przerwałam, bo uświadomiłam sobie, jak łatwo mogłabym się wygadać. Wystarczyłoby, abym wyjawiła, dlaczego koledzy z roboty nazywają go Gburem. Od razu zrujnowałabym reputację nie tylko jemu, ale też naszej agencji. Ku rozczarowaniu ich obu sięgnęłam do torebki. Żeby wydobyć telefon, musiałam wyjąć kanapkę. A co tam, pomyślałam. Odwinęłam ją i ugryzłam spory kęs. Ludzie, którym się wydaje, że praca w agencji jest taka świetna, nie widzieli, jak wskakuję do ostatniego metra z bochenkiem chleba, żeby zjeść grzankę w łóżku. Jodi odchrząknęła, wyraźnie zawstydzona w moim imieniu. - I? No, Evie, puść parę z ust. - Dobra - ustąpiłam. - Prawda jest taka, ż - Urwałam, aby przełknąć kęs kanapki. Obie niecierpliwie zbliżyły się do mnie o krok. - Jego następny projekt powali was wszystkich. Trafiony, zatopiony. Na ich twarzach pojawiło się niedowierzanie. - Niech ci będzie - rzuciła Jodi bezbarwnie i tym razem, gdy obie z Geraldine spojrzały na siebie porozumiewawczo, to ja zostałam wykluczona. Siedem lat na stanowisku asystentki jednak coś daje. Stajesz się w tym naprawdę, naprawdę dobra. Może Ezra jest nazywany Gburem, ale ode mnie nikt się nie dowie dlaczego. Schowałam do torebki folię po kanapce i wyjęłam telefon. Kilka nieodebranych połączeń. Dzwonił Monty. Znając go, wiedziałam, że może chodzić o wszystko, od sytuacji awaryjnej z klientem po oddanie garnituru do pralni. Choć raz byłam zadowolona, że jest taki upierdliwy. - Przepraszam, ale muszę już lecieć. Potrzebują mnie w biurze. Geraldine sprawdziła na zegarku, wodoodpornym Baby-G, która godzina. - Ale już po dziesiątej! - wykrzyknęła ze zdumieniem. - I mamy piątek. Posłałam jej swój najsłodszy uśmiech. - Witamy w branży! * - Czerwony alert. Wpadłem w zasadzkę. - Monty mówił szeptem, ale jego głos wywoływał dziwne echo. - Mówiłaś im, gdzie będę dziś wieczorem? - Komu? - Przedzierałam się przez piątkowe tłumy na Dean Street. - Samowi-i-Maxowi. Są tutaj. - Sam-i-Max byli producentami filmu, którego scenariusz miał napisać Ezra. Wszystko robili razem, jakby byli jedną osobą, hydrą, którą ktoś usiłował zabić, ale ona podzieliła się na dwoje i normalnie żyła dalej. Nigdy nie spotkałam lepiej wychowanych ludzi. Wydawało się wręcz nieprawdopodobne, żeby zaatakowali Montyego bez ostrzeżenia. - Jesteś jeszcze w klubie? - Aha! - syknął. - Więc jednak mnie sypnęłaś. Ugryzłam się w język. Monty zawsze był w klubie; prawie się tam wprowadził. Spędzał w Ash więcej czasu niż w domu i każdy, kto wiedział o nim cokolwiek, nie szukałby go w biurze. - I pojawili się tam obaj? - Tak, wcześniej nawet nie zadzwonili. - Jego następne słowa zagłuszył jakiś hałas. Czy to był szum spłuczki? - Musisz tu przyjechać. Czerwony alert, Evelyn. Monty wymyślił szyfr na wypadek, gdyby potrzebował mojej pomocy, będąc z klientami - tak aby się nie zorientowali, że wzywa posiłki. Alert pomarańczowy oznaczał ,,gotowość do akcji". Zielony - ratunek w mniej awaryjnych sytuacjach, jak wezwanie taksówki i tym podobne. Powaga sytuacji w przypadku czerwonego alertu była trudna do przewidzenia. Ostatnim razem, gdy został ogłoszony, klient zadławił się pulpetem, a Monty był zbyt zalany, aby pamiętać, że wyjechałam na weekend do domu i z Sheffield nie mogłam zastosować chwytu Heimlicha. Mimo to klient przeżył. - Musisz mnie z tego wyciągnąć. - Należało przy tym pamiętać, że Monty miał skłonność do dramatyzowania. Pracowaliśmy przecież ze scenarzystami, a nie ze szpiegami. - Cholera. - Przez chwilę słyszałam w tle kobiece głosy. - Monty? Wszystko w porządku? - Nie rozłączaj się - szepnął. Głosy ucichły. - Przyjedź i zabierz mnie stąd! - Już jadę. Gdzie cię znajdę? - Położony w Mayfair klub zajmował siedem pięter, miał między innymi basen na dachu i spa. Monty wymamrotał coś o chamskiej walucie. - Przepraszam, ale nie zrozumiałam. - Powiedziałem, że jestem w damskiej toalecie. - To moż z niej wyjdź? - zasugerowałam przytomnie. - Z chęcią, tylko że utknąłem, Evelyn. Utknąłem na dobre. Kierując się do metra, pomyślałam z zadowoleniem, że dobrze jednak, że zjadłam tę kanapkę z jajkiem. Intuicja mi mówiła, że muszę szybko wytrzeźwieć.
książka
Wydawnictwo Albatros |
z serii Mała czarna |
Oprawa miękka |
Liczba stron 416 |
Szczegóły | |
Dział: | Książki |
Kategoria: | Literatura piękna, Powieść społeczno-obyczajowa, Romans, książki na jesienne wieczory, książki na lato |
Wydawnictwo: | Albatros |
Oprawa: | miękka |
Okładka: | miękka |
Wymiary: | 125x195 |
Liczba stron: | 416 |
ISBN: | 9788382150414 |
Wprowadzono: | 31.10.2024 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.