Z każdą kolejną pozycją popularnonaukową dotyczącą fizyki, czy kosmosu, zastanawiam się dlaczego tak wielką frajdę mi sprawiają, skoro w czasach nauki, gdzie fizyka była przedmiotem obowiązkowym, nie bawiłam się choćby w połowie tak dobrze. Doszłam do wniosku, że wszystkie zajęcia w których uczestniczyłam skupiały się na wzorach, wzorach i kolejnych wzorach. Książki takie jak ta skupiają się jednak nad niesamowitością świata przedstawioną w taki sposób, że chciałoby się wiedzieć tylko więcej i więcej. A to zaledwie niewielki ułamek tego, co można byłoby zrozumieć. Co pożera wszechświat to nie aż tak znowu najgrubszy tytuł skupiający się na tym, co znajduje się zarówno w najbliższej nam przestrzeni kosmicznej jak i w najdalszych zakamarkach, gdzie żaden człowiek nie dotarł. Autor podejmuje próbę odpowiedzi na skomplikowane pytania dotyczące wszechświata w najprostszy dla czytelnika sposób, w połączeniu ze zdjęciami i wykresami, aby nauka była połączona z przyjemnością. Ruszamy do czasu przed wybuchem próbując ustalić, która teoria powstania jest tą prawdziwą. Czy możemy w ogóle być pewni, co było na początku? Odwiedzamy krawędzie świata i staramy się odkryć to, co znajduje się w czarnych dziurach. Podążając drogą wielkich umysłów, poznajemy teorie dzięki którym całe piękno nieboskłonu przekształca się w matematykę. Omawiane tematy są ciekawe, a rozdziały krótkie. Wszystko wytłumaczone jest bardzo prosto i przejrzyście. Pojawiają się oczywiście zagadnienia, które trudniej jest zrozumieć, jednak autor stara się, aby było to jak najbardziej logiczne i ułatwione. Pojawiają się zdjęcia i wykresy. Nie ma ich co prawda zbyt wiele, ale właśnie wtedy, kiedy zaczyna przerastać nas teoria, one przychodzą z odsieczą. Nie potrafię ocenić czy pozycja jest dla osób początkujących, które nigdy się fizyką nie interesowały, jednak wydaje mi się, że są na tyle przystępne, że warto byłoby spróbować. Choć brakuje mi większej ilości rozwinięć każdego tematu, jednocześnie rozumiem, że jest to zaledwie liźnięcie, które ma czytelnika w tematykę wkręcić, a nie przytłoczyć nadmiarem informacji. Bawiłam się świetnie. Książka towarzyszyła mi w czasie podróży i choć dawkowałam ją sobie powoli, to przedstawione tematy warte były poznania. Z pewnością nie jest to ostatni przewodnik po fizyce, który się tutaj pojawi. Być może wszyscy będziemy już na tyle zaznajomieni z podstawowymi zagadnieniami, że ruszymy na coś bardziej skomplikowanego.
Opinia bierze udział w konkursie