"Miłość to obietnica. A niedotrzymane obietnice to najgorsze kłamstwa ze wszystkich."
*
Daunis Fontaine do tej pory wiodła spokojne życie ? szykowała się do pójścia na studia, spędzała czas z rodziną i przyjaciółmi oraz jako półkrwi Odżibwejka uczestniczyła w życiu plemnia. Jednak wszystko się zmienia, gdy powiedzie, że "niewszczęcia chodzą trójkami" zaczyna się sprawdzać. Najpierw tajemnicza śmierć wujka, potem choroba babci, a następnie morderstwo najlepszej przyjaciółki, którego dziewczyna jest świadkiem. Jakby tego jeszcze było mało, wkrótce okazuje się, że to nie koniec nieprzyjemnych niespodzianek, jakie czekają na córkę Strażnika Ognia. Daunis zostaje bowiem wmieszana w narkotykowe śledztwo FBI. Pytanie tylko, czy zgadzając się zostać informatorem federalnych, dziewczyna chroni czy może jednak naraża siebie i swoich bliskich.
*
Intrygująca kultura indiańska - jest. Ciekawie wykreowane postacie - obecne. Wciągająca fabuła oparta na śledztwie narkotykowym - mamy. Oto co dostałam podczas lektury "Córki Strażnika Ognia" i to zupełnie wystarczyło, żebym z zapałem pokonywała kolejne rozdziały.
*
Tym, co najbardziej przypadło mi w tej książce do gustu, jest bez wątpienia kultura indiańska. Jest to temat, z którym mam styczność dość rzadko, dlatego dosłownie chłonęłam wszystkie informacje dotyczące obrzędów czy życia codziennego członków plemienia, a tych autorka naprawdę nam nie szczędzi. Już z tego tylko powodu uważam, że historia ta jest naprawdę wart uwagi. Kolejnym elementem historii, który jak dla mnie został fajnie przedstawiony, są postacie (szczególnie poboczne) i relacje między nimi - mówię tu głównie o naprawdę silnych więzach rodzinnych. Ciekawym motywem był również wprowadzony do książki hokej.
*
Jedyne elementy, które nie przypadły mi do gustu to romans (wiem, że nikogo nie zaskoczyłam) oraz (po części przez romans) zakończenie, po których po prostu spodziewałam się czego innego.
*
Jeśli natomiast chodzi o samo śledztwo to, mimo że było ono ciekawe - głównie dzięki wprowadzonym przez nie wątkom pobocznym - to jednocześnie przewidywalne do tego stopnia, że w pewnym momencie uznałam, że to na pewno jakiś podstęp... niestety tak nie było i poszczególnie członkowie szajki gdzieś w połowie stali się dla mnie oczywiści.
*
Ogólnie "Córkę Strażnika Ognia" oceniam na 7,5/10 i szczerze zachęcam do lektury ? zwłaszcza osoby, które intryguje kultura i obyczaje rdzennych mieszkańców Ameryki.
Opinia bierze udział w konkursie