Eva jest nieuleczalną romantyczką, która patrzy na świat przez różowe okulary i roztacza wokół siebie radość i pozytywną energię, gdziekolwiek tylko pójdzie. Wierzy w prawdziwą miłość i szczęśliwe zakończenia. Jednak nawet ona ma gorsze momenty, kiedy odczuwa dotkliwy brak ukochanej babki, która była jej jedyną rodziną, i czuje się samotna wśród przyjaciółek, które dawno odnalazły już swoje drugie połówki. Nadchodzi jednak Boże Narodzenie, a świąteczny czas pełen jest cudów?
Szczęśliwy (lub wręcz przeciwnie) zbieg okoliczności sprawia, że potężna śnieżyca więzi Evę w jednym mieszkaniu z chłodnym i cynicznym światowej sławy pisarzem kryminałów, których tak nie znosi. Ona widzi świat w jasnych barwach i nienawidzi przemocy i strachu, zaś on zręcznie wplata makabryczne zbrodnie i krwawe morderstwa do swoich powieści. Wydaje się, że Eva nie mogła trafić gorzej?
Po książki takie jak Cud na Piątej Alei zawsze sięgam z ogromnym zapasem wątpliwości ? nie czytam romansów i powieści tego gatunku prawie zawsze omijam szerokim łukiem. Na hasło ?powieść z wątkiem romantycznym? w mojej głowie od razu pojawiają się skojarzenia z płytką, banalną fabułą i bezmózgimi bohaterami, którzy kończą ze sobą w łóżku po 5 minutach znajomości. Nic nie poradzę na to, że nie jestem romantyczką z natury i uprzedzenie do romansów zaszczepiło się we mnie na dobre. A jednak istnieją wyjątki od reguły?
Jak to zwykle w książkach tego typu bywa, fabuła nie jest niczym odkrywczym ? kobieta, dzięki niesprzyjającym warunkom atmosferycznym, ląduje uwięziona w jednej przestrzeni z mężczyzną, który na pierwszy rzut oka różni się od niej niemal wszystkim. Jak się szybko okazuje, parę głównych bohaterów łączy szybko rozwijające się uczucie, ale także wspólne doświadczenie utraty kogoś bliskiego. Jest to scenariusz, z którym spotkałam się już co najmniej kilka razy, jednak ? ku mojemu zdziwieniu ? książka Sarah Morgan nie okazała się kolejną nędzną opowiastką o miłości, którą miałabym ochotę jak najprędzej wyrzucić przez okno. Nie znaczy to jednak, że od dzisiaj zacznę czytać romanse ? co to to nie! Ale odkryłam w tej historii kilka prawdziwych zalet, które nie pozwalają mi skreślić jej całkowicie.
Myślę, że każdy książkoholik naturalnie byłby zainteresowany motywem pisarza pojawiającym się w powieści. W Cudzie na Piątej Alei był to jeden z ciekawszych wątków, tym bardziej, że mamy do czynienia z Lucasem ? autorem, który cierpi na stały brak weny, a dopiero pojawienie się nieznajomej Evy staje się dla niego inspiracją do stworzenia nowej powieści. Kobieta jest jednak dla niego czymś więcej niż niespodziewanie odkrytym natchnieniem ? nieświadomie zmusza go, aby ruszył z życiem do przodu i przerwał kilkuletni stan żałoby, w którym trwał od śmierci żony.
Bohaterowie tej historii są zaskakująco skomplikowani. Ich przeszłość odcisnęła trwały ślad na ich psychice i charakterze, co sprawia, że skrywają znacznie więcej sekretów, niż można by sądzić na pierwszy rzut oka. Lucas był postacią, która najbardziej przypadła mi do gustu ? w pewnych aspektach był bardzo podobny do mnie, dlatego potrafiłam go bez przeszkód zrozumieć. To właśnie do tego zamkniętego w sobie mężczyzny było mi bliżej niż do radosnej jak skowronek Evy.
Prawdą jest to, że nie jest to powieść zbyt ambitna i prawdopodobnie za kilka dni nie będę jej już zbyt dobrze pamiętać. Jednak w trakcie lektury łapałam się na tym, że uśmiechałam się jak głupia i wybuchałam śmiechem w odpowiednich momentach, co jest dla mnie niezwykłe, gdyż rzadko kiedy książki tego gatunku wzbudzają we mnie jakiekolwiek emocje poza irytacją. Cud na Piątej Alei był idealną lekturą, aby się odprężyć, pośmiać i pomarzyć o miłości. Na pewno nie jest to książka, po którą sięgnęłabym kolejny raz (jeśli kiedykolwiek to zrobię, wiedzcie, że dzieje się ze mną coś złego!), ale jak na jednorazowe czytanie była całkiem niezła. Dialogi między bohaterami prowadzone były w zabawny, figlarny sposób, a historia była na swój sposób urocza, jednak nie aż tak, żebym miała denerwować się z powodu nadmiaru słodyczy.
Cud na Piątej Alei to powieść, która spodoba się niepoprawnym romantyczkom, nietracącym wiary w wielką i nieustającą miłość. Jest jednak na tyle humorystyczna i wciągająca, że nawet takiemu przeciwnikowi romansów jak ja może przypaść do gustu. Nie będzie to moja ulubiona lektura, jednak jak na swój gatunek była całkiem przyjemna.
booksofsouls.blogspot.com
Opinia bierze udział w konkursie