Święta Bożego Narodzenia to wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju czas, w którym nasze serca napełniają się nadzieją i radością. Zewsząd płyną do nas dźwięki kolęd, na pachnącej igliwiem choince migoczą różnokolorowe lampki, a my co chwila spoglądamy w niebo z nadzieją, że spadnie śnieg i otuli puszystą kołderką wszystko wokół.
.
Zanim przejdę do mojej oceny, pozwólcie, że przedstawię wam bohaterów tej niezwykłej opowieści.
Mila czyli Emilia jest samotną, zapracowaną matką, która większość czasu spędza w taksówce. Lubi swoją pracę, choć ubolewa nad tym, że zaniedbuje przez to swoich najbliższych.
Artur Konopka to uzdolniony, ale ciągle zapracowany programista. Samotnik, indywidualista, stroniący zarówno od współpracowników, jak i od własnej rodziny. Właściciel uroczego psiaka w typie owczarka niemieckiego.
Jowita to młoda rozwódka, prawdziwa bizneswoman, uwikłana w romans z żonatym mężczyzną.
Grzegorz Zadra to gburowaty pogrążony w nałogu policjant, dla którego czas świąt jest doskonałą okazją do ponarzekania i upicia się na umór.
Katja zaś to wolontariuszka aktywnie udzielająca się w schronisku dla psów. Kocha tatuaże a pod powłoką zbuntowanej dziewczyny skrywa twarz wrażliwej i empatycznej osoby.
.
Każdy z przedstawionych pokrótce przeze mnie bohaterów jest inny, ma inne troski i inny pomysł na spędzenie Wigilii. Na początku obawiałam się, czy mnogość wątków nie będzie dla mnie przytłaczająca. Jednak tak się nie stało. Ta książka to taka współczesna opowieść wigilijna. Mamy tu Scroogea w osobie Artura i Grzegorza, a także sporo pozytywnych postaci. Losy bohaterów splatają się z sobą w tym wyjątkowym dniu właśnie po to, aby w życiu każdego z nich wydarzył się wigilijny cud.
.
Książka jest bardzo dobrze napisana, dialogi są realistyczne, w zależności od sytuacji dramatyczne lub zabawne. Pamiętam, jak parsknęłam śmiechem na słowa Zadry mówiącego: ?dobrze, że nie znaleźliśmy niedźwiedzia? w momencie, gdy Mila zdecydowała się przygarnąć znalezionego na ulicy psa. Wzruszyłam się, dałam się porwać świątecznej atmosferze i to w końcówce października. Jednym słowem ?Cud na zamówienie? ogrzała moje zmarznięte jesienną słotą serducho. Uroniłam nawet kilka łezek, co nigdy raczej mi się nie zdarza. Powieść taka jak ta przypominają nam, na czym tak naprawdę polega istota świąt. Jest tu wszystko, za co tak bardzo je kochamy i jeszcze więcej. Są emocje, świetnie wykreowani bohaterowie, i mnóstwo bożonarodzeniowej magii i słodyczy. Książka uczy, bawi i nie pozostawia obojętnym na krzywdę ludzką.
.
Bardzo spodobał mi się moment, gdy zebrani przy wspólnym wigilijnym stole zaczęli obdarowywać się prezentami. A były to prezenty wyjątkowe, takie prosto z serca, takie, których najbardziej potrzebuje druga osoba. Warto wziąć z nich przykład i zamiast kolejnego smartfona czy drogiej biżuterii podarować bliskim coś wyjątkowego i niekoniecznie materialnego. To, jak spędzimy ten niezwykły czas, zależy tylko od nas. Możemy tak jak Konopka odciąć się od świata i udawać, że święta nas nie dotyczą. Albo jak Zadra pogrążyć się w alkoholowym ciągu i zamknąć we własnej rozpaczy. Można też tak jak Katja czy Mila dzielić się optymizmem i życzliwością z innymi, rozsiewając dobro wokół siebie. Bo przecież prawdą są słowa jednej z bohaterek książki, że ?coś, co nie wymaga wysiłku, nie daje też satysfakcji?. Dlatego, jeśli ?Listy do M?, ?Kevin sam w domu? czy ?Opowieść wigilijna? są dla was coroczną tradycją, to bez wątpienia ta książka tez ma szansę dołączyć do tego grona. Książka Karoliny Wilczyńskiej nie jest typową powieścią obyczajową, którą naprędce przeczytamy i zapomnimy o niej. Autorka zmusza czytelnika do refleksji i zastanowienia się nad tym, czym tak naprawdę są święta Bożego Narodzenia i jak w zgiełku dnia codziennego odnaleźć w sobie ducha świąt. Polecam.
.
Opinia bierze udział w konkursie