?Czarodziej Magnus? jest niestety moim największym rozczarowaniem czytelniczym 2018 roku. W tym roku na moim koncie mam już przeszło 70 książek przeczytanych, jedne były lepsze, inne gorsze, jednakże żadna z nich nie zasługiwała na najniższą ocenę.
Od pierwszych stron główny bohater wydał mi się egocentrycznym dupkiem, który zamiast skupić się na powierzonej misji wolał się objadać i ganiać po zamczysku za niewiastami. Niestety to przekonanie pozostało mi do ostatnich stron. Magnus okazał się ponury, bez poczucia humoru, w dodatku mądry w gębie, a do czynów mu daleko. Dlaczego? Otóż cała przygoda Magnusa polega na tropieniu Armii Pana Ciemności, wędruje od miasta do miasta w celu zwalczania złych mocy, jednakże jak już ma stanąć do walki to niczym tchórzliwy zając, szykuje się do ucieczki i szuka schronienia. Czy taki właśnie powinien być bohater?
?Czarodziej Magnus? z założenia miał być powieścią fantastyczną, ale szczerze mówiąc dla mnie to kiepski erotyk? Zdecydowanie w przygodach Magnusa więcej możemy się dowiedzieć o pijackich imprezach w karczmach, wyuzdanych kobietach, które niosą za sobą sporo treści seksualnych. Co do samych opisów aktów seksualnych (w końcu jestem kobietą i lubię wzniosłość miłosnego aktu) seks w tej książce jest taki bezuczuciowy, a wręcz dziwkarski ? opisy niejednokrotne są automatyczne, wyliczane co sprawia, że jako czytelnik nie poczułam miłości ? a ponoć Magnus był zakochany w pięknej Ewam?! ?Raptem wstaliśmy z łóżka i podeszliśmy do ściany, przydusiłem jej sylwetkę moim ciałem??(?Czarodziej Magnus? M. Blechert, s. 63) Dodatkowo irytowało mnie strasznie nazewnictwo kobiecego biustu za pomocą cytrusów ? mogłabym się nawet połasić na stwierdzenie, że porównań kobiecego biustu w tej książce jest więcej niż samej magii ? tak się dowiadujmy, że między innymi Ewam miała grejpfruty, a Melania bodajże pomarańcze?
Z przykrością muszę stwierdzić, że jako czytelnik, ani na moment nie poczułam magii. Niby były opisy, zaklęcia, fantastyczne stworzenia, Czarny Pan, ale? To wszystko było opisane w taki sposób, ż trudno było to poczuć, trudno było wciągnąć się w ten klimat?
Dodatkowo autor troszkę ?folguje? językiem, a jednej strony książka widać, że napisana z zamiarem przekazania treści czytelnikowi za pomocą języka starodawnego, który wyszedł już z użycia. Pomysł naprawdę fajny w końcu w takich czasach Magnus włóczy się z miasta do miasta. Jednakże cały język jest zepsuty poprzez wstawki stricte współczesne. I tutaj nie sposób dodać, że nawet pewne potrawy, czy przedmioty, czy nazwy ze współczesności pojawiają się w tym średniowiecznym klimacie? I tak w książce możemy spotkać Magnusa, Ewam, Karolinę, czy Wiktorię, Andorę, Koniaszów oraz jajka w majonezie ???? Istny miszmasz językowy i czasowy?
No cóż, naprawdę chciałam znaleźć w tej książce coś pozytywnego?. Coś o czym można napisać przychylnie, dlatego też dotrwałam do końca. Niestety jednak nie znalazłam tego plusa, oprócz wszystkich rzeczy, które już opisałam, książka dłużyła mi się niemiłosierne. Trzeba przyznać, że było to niesamowicie ciężkie wyzwanie czytelnicze ? chyba nie bez przyczyny na okładce mamy przestrogę, że to ?opowieść dla ludzi odważnych??
Opinia bierze udział w konkursie