Przeszło rok temu poznałam krwiście fantastyczną opowieść Amelie Wen Zhao i zarazem początek cyklu - "Dziedzictwo krwi". Książka zauroczyła mnie rosyjskim klimatem, oryginalnym pomysłem stworzenia powinowactw i do bólu realistycznymi bohaterami. Bez wahania więc sięgnęłam po kontynuację, czyli po "Czerwoną tygrysicę". Zanim jednak dam znać, czy drugi tom całkowicie mnie kupił czy rozczarował, pokrótce opowiem o fabule. Wyjątkowo dynamicznej i pełnej zwrotów akcji fabule. :)
Historia rozpoczyna się w miejscu, w którym w pierwszej części się urwała. Ana, jako ostatnia dziedziczka cyrylijskiej rodziny cesarskiej, pragnie za wszelką cenę znaleźć sposób na odzyskanie władzy. Musi przy tym z całych sił unikać niebezpiecznej i okrutnej cesarzowej. Stara się odnaleźć przyjaciela z dzieciństwa, Jurija, lecz chłopak zajęty jest zgoła innym przedsięwzięciem: jako przywódca rebeliantów zbiera ludzi w celu obalenia monarchii. Czy uda im się połączyć, mimo jawnego konfliktu interesów? Wszak Ana jest ostatnią prawowitą spadkobierczynią i pretendentką do tronu.
W międzyczasie Ramson podąża tropem Alaricem Kerlanem, swojego dawnego mistrza, ponieważ zamierza go zabić. Złotousty jeszcze nie wie, że po drodze spotka wiele groźnych ludzi oraz znajdzie się w wielu niebezpiecznych sytuacjach, a także stanie oko w oko z nią... z Aną.
Czy bohaterom uda się uratować cesarstwo przed nieobliczalną monarchinią? Co odkryją, podróżując na ziemie Królestwa Dregońskiego?
"Czerwona tygrysica" Amelie Wen Zhao to wciągająca opowieść bogata w liczne zwroty akcji oraz w naprawdę niegłupich bohaterów. Książkę czyta się szybko ze względu na dynamiczną fabułę i nieskomplikowany styl autorki.
Mimo to "Dziedzictwo krwi" podobało mi się znacznie bardziej. W drugim tomie miejscami panował chaos, a Ana często irytowała mnie swoim nielogicznym zachowaniem czy brakiem zdecydowania. U Anastazji pojawił się ewidentny konflikt wewnętrzny, bo dziewczyna z jednej strony chciała zostać wielką cesarzową, by pomóc swojej ludności, lecz z drugiej marzyła o spokoju i byciu "normalną" obywatelką kraju. I jeśli sam pomysł był naprawdę interesujący i w wielu innych książkach taki konflikt głównego bohatera oceniłabym na plus, tak tutaj mocno mi przeszkadzał. Czasami odnosiłam wrażenie, jakby sama autorka plątała się w zeznaniach: Ana w ciągu jednej strony była najpierw stuprocentowo za rzuceniem wszystkiego w cholerę, żeby zaraz lamentować nad swoją niedolą dziedziczki.
Pomimo nieco nieudanego konfliktu emocjonalnego, Ana jednak dawała do wiwatu. Stała się dojrzalsza, śmielsza i zaczynała coraz bardziej wierzyć w siebie i swoje umiejętności, co ogromnie cieszyło. W końcu zawsze można osiągnąć cel, jeśli się w niego dostatecznie wierzy i z całych sił dąży do jego spełnienia.
W "Czerwonej tygrysicy" czytelnicy odkryją nowe terytoria, ponieważ bohaterowie wyruszą na podbój Królestwa Dregońskiego. W związku z tym w fabułę wkroczą nowe postacie, które zaopatrzono w intrygującą przeszłość oraz dano im naprawdę świetny kawał charakteru.
Ogromnie podobał mi się motyw rewolucyjny, który w drugim tomie ewidentnie nabrał rozpędu. Mam nadzieję, że w następnej książce autorka pójdzie właśnie tym śladem. Ponadto w "Czerwonej tygrysicy" pojawił się naprawdę uroczy, owiany romantyzmem wątek miłosny między Anastazją a Złotoustym, mimo że momentami ich relacja, czy raczej postępowanie wobec siebie, skutecznie łamało mi serce.
"Czerwona tygrysica" Amelie Wen Zhao jest dobrą kontynuacją, choć nieidealną. Doskonale sprawdzi się u nastoletnich czytelników, ponieważ ma w sobie ten urok, magię i czar, dzięki którym ciężko oderwać się od lektury. Polecam zwłaszcza za motyw rebeliancki, zaskakujące zakończenie, oryginalny pomysł stworzenia powinowactwa oraz niesamowicie uroczą, słodko-gorzką relację między Aną a Ramsonem.
Opinia bierze udział w konkursie