Jezioro Pile na Pojezierzu Drawskim uchodzi za jedno z najciekawszych akwenów na tym pojezierzu. W powieści Juli Łapińskiej nosi nazwę Czerwonego jeziora, a to z racji miejskiej legendy, która o nim krąży od czasów, gdy w Bornem Sulimowie stacjonował rosyjski garnizon. W latach osiemdziesiątych tej nazwy używali nawet niektórzy Rosjanie. Nie wiadomo, ile jest prawdy w tej legendzie, może tyle, co o krążącej czarnej wołdze, ale od lat ta lokalna historia żyje własnym życiem i ma się dobrze.
Kuba Krall główny bohater, dwadzieścia lat zarabiał na życie robieniem zdjęć, był ciągle w podróży między jedną wojną a drugą. To zajęcie gwarantowało mu adrenalinę, jakiej nie znalazłby w żadnej innej pracy. Teraz nie widzi możliwości powrotu do profesji, nie tylko z racji tego, że redakcjom skończyły się pieniądze, ale on sam się już wypalił. Zniszczyło go to, co widział i przeżył, cierpi na zespół stresu pourazowego, nadużywa alkoholu i jest zadłużony u matki, chociaż ma z nią nie najlepsze relacje. Niegdyś świetny fotograf, teraz wrak człowieka, wraca do Bornego Sulimowa, chociaż wolałby tego uniknąć. Wraca, bo przyjął zlecenie zrobienia zdjęć na weselu rosyjskiego oligarchy, swojego dawnego znajomego z czasów garnizonu. To zlecenie ma go wyratować z tarapatów finansowych, chociaż sesja zdjęciowa na weselu jest poniżej jego aspiracji. Niestety to wesele będzie początkiem jego kłopotów. Gdy postanawia sobie zrobić przerwę i odetchnąć świeżym powietrzem w parku natyka się niechcący na parę w niedwuznacznej sytuacji. Zna ich oboje, ale nie zamierza się wtrącać, więc przemilcza całą sprawę. Niestety jedno z nich zostaje rano znalezione martwe z odciętymi palcami u obu rąk. Kubę ogarnia przerażenie. Kto i dlaczego zabił i czy ten ktoś wie, że był w nocy w ogrodzie?
Do śledztwa zostaje przydzielona Inga Rojczyk, podkomisarz policji Wydziału Dochodzeniowego w Szczecinku , która z Poznania przyjechała w te rejony za swoim mężem. Wyjazd na prowincję nie był szczytem jej marzeń. W Poznaniu jej kariera nabierała rozpędu, a w okolicy, w której zamierzała spędzić spory kawałek życia ?kobietom przebić się w męskim świecie jest równie łatwo, jak ludzkości skolonizować Marsa?. Nie szanują jej koledzy i nie szanuje szef, chociaż Inga jest świetną policjantką z niezwykłym instynktem, lecz nikt tego nie dostrzega, a wręcz przeciwnie, jest celem niewybrednych żartów, bo koledzy lubią dominować.
Z racji sprawy morderstwa, ścieżki Kuby i Ingi się przecinają. Co prawda nie pałają do siebie sympatią, ale świetnie się uzupełniają. Inga chce dopaść mordercę, a Kuba wyjaśnić udział swojej matki w tej sprawie. Autorka stworzyła świetny nietuzinkowy duet śledczych. To było niezwykle przeżycie, móc uczestniczyć w prowadzonym przez nich dochodzeniu, widzieć wszystko ich oczami, podziwiać intelekt i spostrzegawczość obojga.
?Czerwone jezioro? jest, to opowieść przedstawiona z dwóch perspektyw czasowych, wszystko, co ma teraz miejsce, jest ściśle związane z tym, co zdarzyło się przed laty w garnizonie. Bardzo istotnym elementem tej historii są wspomnienia zawarte w pamiętniku Katarzyny Krukowskiej, które doskonale odzwierciedlają życie w latach osiemdziesiątych, gdy ludzie byli zachłyśnięci życiem w garnizonie. Dla mieszkańców miasta wszystko, co dotyczyło garnizonu, było niezwykłe, takie eleganckie. ?Sosny dwa razy wyższe, dostojne jak żołnierze na defiladzie. Borne to inny świat, nawet powietrze jakby lepsze?.
Julia Łapińska napisała wyśmienitą powieść sensacyjno-kryminalną z intrygującą zagadką, w której umiejętnie połączyła wszystkie elementy fabuły. ?Czerwone jezioro?, to mistrzowsko napisana książka, jedna z tych, których nie sposób odłożyć, póki nie przeczyta się do końca. Jedna z lepszych, które przeczytałam w tym roku. W tle Milion krwistych róż wielki przebój lat osiemdziesiątych śpiewany przez Ałłę Pugaczową utwór, który nieustannie towarzyszy bohaterom książki, z doskonałym tłumaczeniem tekstu Krzysztofa Łapińskiego. No i oczywiście ogromne pieniądze, które zmieniają człowieka, zachłanność i zemsta, tłumiona latami, która wybucha w końcu ze zdwojoną siłą.
Jednym słowem, doskonały debiut. Ta książka jest tak świetnie napisana, że moja recenzja nie jest w stanie oddać całego zachwytu, jaki we mnie wzbudziła. Na pochwałę zasługuje przede wszystkim warsztat pisarski autorki. Nie ma tu zbędnych opisów, a fabuła została dopracowana w najmniejszym szczególe. Wiedzę dotyczącą myśli, przeżyć i uczuć bohaterów, Julia Łapińska dawkuje po malutkim kawałku, tu zdanie, tu dwa, powoli uzupełniając kolejne luki w opowieści, by w końcu wszystkie elementy trafiły na swoje miejsce. Smakowałam ten kryminał niczym najlepszą potrawę. Ciągle mi było mało. Zaczęłam czytać powoli, żeby delektować się każdym zdaniem i nie uronić ani słowa z tej smakowitej powieści, ale im bliżej było końca, emocje nie pozwalały mi już na powolne czytanie. Kartki prawie same się przewracały. Wszystko zostało wyjaśnione, wątki domknięte, ale drzwi na koniec zostały lekko uchylone. Wystarczy je dobrze popchnąć, by rozpocząć nową historię z udziałem tych samych bohaterów, na co bardzo liczę. Autorka tak świetnie pisze, że z ogromną przyjemnością przeczytam każdą jej kolejną książkę.
Opinia bierze udział w konkursie