Dziś pragnę podzielić się z Wami moimi przemyśleniami po lekturze "Cześć, mam na imię Michał" autorstwa Michała Krupy. Utwór zapewne został trochę oparty o autobiograficzne wątki. W każdym bądź razie takie odniosłam wrażenie. Sam tytuł raczej nie zachęcał mnie do sięgnięcia po lekturę. Z niczym mi się nie kojarzył. Jednak gdy ujrzałam po raz pierwszy okładkę wywołała we mnie nieopisany niepokój, który przeistoczył się w trakcie czytania w przerażenie. Tak. Ta książka obudziła we mnie lęk. Wzbudziła ogromną trwogę. Zapewne zastanawiacie się co też takiego w sobie może mieć powieść obyczajowa, że wywołała we mnie takie odczucia. Jeśli jesteście ciekawi to zapraszam do zapoznania się z poniższą opinią...
Główny bohater to "młody rekin finansiery". Wiedzie dostatnie życie, ma bardzo dobrze płatną pracę, żeni się z piękną kobietą. Gdy jego małżonka spodziewa się potomka, mężczyzna przez głupi zbieg okoliczności rozbudza w sobie żyłkę hazardzisty. Od tej chwili całe swoje życie podporządkowuje nowej potrzebie. Zmienia się jego stosunek do rodziny i znajomych. Tylko gdy gra czuje się szczęśliwy. Nie zauważa, że wszystko wokół traci znaczenie. Nie przyznaje się przed sobą do uzależnienia. Popada w kolejne tarapaty. Kłopoty finansowe mnożą się w zastraszającym tempie. Przyjaciele i rodzina próbują mu pomóc, jednak sytuacja staje się coraz bardziej dramatyczna. Wreszcie dochodzi do tragedii...
Cała historia przedstawiona jest z punktu widzenia opętanego manią grania Michała. Tak. Nie boję się użyć tak mocnych słów. Przyznam się szczerze, że jeszcze nigdy nie czytałam książki poruszającej tematykę uzależnienia od hazardu. Do tej pory nie zdawałam sobie sprawy z tego, że następstwa tego nałogu mogą być tak podobne do konsekwencji alkoholizmu czy narkomanii. Może to dlatego, że o tym rodzaju uzależnienia nie mówi się tak często. Ciekawe dlaczego? Dopiero po lekturze tej książki otworzyły mi się oczy na pewne kwestie związane z tą tematyką.
Dzięki tej pozycji współodczuwałam chwile euforii i momenty depresji hazardzisty. Adrenalina, którą wytwarzał jego organizm, gdy grał - niewyobrażalnie uzależniała. Michał pragnął trwać w stanie pobudzenia i upojenia jak najdłużej. Tylko on i kasyno. Utracił ochotę na kontakty z otoczeniem. "Odbębniał" codzienne obowiązki, aby jak najszybciej znów "tam" zagościć. Wyszukiwał kolejne preteksty, aby móc ponownie "zatopić" się w swoim świecie. Nie potrafił nad tym zapanować. Zmieniły się jego priorytety, kodeks etyczny. Stawał się powoli innym człowiekiem. Z czasem był w stanie poświęcić coraz więcej i więcej.
Cały czas zastanawiałam się czy bohater wybrnie z tej całej sytuacji. Czy mu się uda wygrać z nałogiem? Czy odzyska dawne życie? Brnąc coraz głębiej w lekturze, powoli traciłam resztki nadziei. Coraz szybciej przerzucałam kolejne kartki ciekawa co się dalej wydarzy. Nowe, nieoczekiwane wydarzenia ciągle mnie zaskakiwały. Już nie mogłam się doczekać finału. Jeszcze kilka chwil i wreszcie poznam zakończenie. Podniecenie wzrastało. I w końcu przeczytałam ostatnie słowa. Byłam nimi bardzo zaskoczona, wręcz zszokowana. Nie takiego finału się spodziewałam. Przyznam się, że miałam do samego końca nadzieję na całkiem inny koniec tej historii... Polecam.