CZARNY HUMOR W FORMIE!
Nie sięgam zbyt często po komedie kryminalne, ale dla tej zdecydowanie musiałam zrobić wyjątek. Feralna randka i ukrywanie trupa na hucznym weselu, mając za pomocników cztery zwariowane wiekowe Azjatki - to po prostu musiało się udać! Spędziłam z tą książką świetnie czas i momentami zaśmiewałam się do łez i czytałam fragmenty domownikom na głos. Humor polega tu na całej sytuacji z tytułowym trupem, ale nie tylko. Sytuacja rodzinna Meddy, bariery językowe i pokoleniowe, jakie występują między nią, a ciotkami - to wszystko również potęguje humor. Sama kreacja ciotek to po prostu mistrzostwo! Autorka korzysta też z wątku romantycznego i powrotu do życia Meddy Nathana - jej miłości z czasów uniwersyteckich, a także z uroczystości weselnych, jakie odbywają się w tle. I robi to wszystko tak umiejętnie, że wychodzi z tego historia, na której nie sposób się nie śmiać. Ważne podkreślenia jest też to, że książka jest zabawna, ale nie przesadzona - chociaż była cała masa surrealistycznych scen, to jednak nie pojawiło się zażenowanie. Ponadto, pod całą fasadą humoru odkryć można też historię o rodzinie, wzajemnym wsparciu (momentami podchodzącym wręcz pod osaczanie), poświęceniu i miłości. Bardzo się cieszyłam, że pojawiły się takie poważniejsze nuty i wartości, bo stanowiły świetną przeciwwagę do śmieszkowatych elementów. Podobały mi się też kulturowe wstawki, takie jak wtrącanie słów po indonezyjsku czy mandaryńsku (spokojnie, wszystko było na bieżąco tłumaczone w przypisach) oraz przybliżenie zwyczajów z chińskich wesel. Dzięki temu dostałam lekturę idealną - zabawną, pełną czarnego humoru, ale i z wartościami; rodzinną i pełną zwrotów akcji. A przede wszystkim taką, przy której nie sposób się nudzić.
STRUKTURA
Książka podzielona jest na numerowane rozdziały, w których pierwszoosobową narrację powierzono naszej głównej bohaterce - Meddy Chan. I jak większość rozdziałów to czas teraźniejszy, tak kilka początkowych ma też retrospekcje przybliżające nam początki znajomości Meddy i Nathana, dzięki czemu jesteśmy lepiej wtajemniczeni we wspólną przeszłość tych dwojga. Styl pisania autorki jest prosty i łatwy w odbiorze. Potęgował on również warstwę humorystyczną powieści, poprzez specyficzny język, jakim posługiwały się ciotki i bariery jakie się przez to pojawiały, a także przez dynamiczne dialogi pełne zabawnych kwestii. Całość sprawiła, że bawiłam się przy tej książce przednio.
PODSUMOWUJĄC
Cztery ciotki i trup to książka, która jest idealnym poprawiaczem humoru. Śmiałam się przy niej do rozpuku, a jednocześnie wyciągnęłam z niej ważną lekcję życia o relacjach rodzinnych. Z rozbawieniem śledziłam losy Meddy, jej matki i trzech ciotek, wszystkie próby ukrycia i pozbycia się ciała oraz wszystkie komplikacje, jakie pojawiły się po drodze. Kreacja tytułowych ciotek była bezbłędna, a kulturowe wstawki poszerzyły trochę moją wiedzę o tym, jak wyglądają chińskie tradycje weselne. Książka nie jest też szczególnie wielkich rozmiarów, więc łatwo można ją pochłonąć w jeden, góra dwa wieczory, dzięki czemu nie będziemy czuli przesytu tym formatem.
Ja od siebie z całego serca polecam! Dokładnie takiej książki potrzebowałam i sądzę, że jeszcze wielokrotnie do niej wrócę, gdy będę miała gorszy humor.
A jak będzie z Wami? Skusicie się? ;-)
Amanda Says
Opinia bierze udział w konkursie